Rankiem obudziły mnie wpadające przez okno promienie słoneczne. Powoli otwierałam oczy delikatnie je pocierając. Do moich pleców przytulony spał Facundo trzymając moją rękę.
Powoli się do niego odwróciłam całując policzek. Siatkarz nieznacznie się poruszył co znaczyło, że się budzi.
-Jak się budzisz wyglądasz jeszcze bardziej słodko- Szepnęłam mu na ucho.
-Mhmmm..-mruknął- To już dziś wracamy- Powiedział ze smutkiem w głosie.
-No niestety...czas wrócić do smutnej rzeczywistości.-westchnęłam
-Ej!... nie przesadzaj.. oboje robimy to co zawsze chcieliśmy i o czym marzyliśmy.
-Niby tak..
-To w czym problem?
-Może po prostu brakuje mi osoby do której będę wracała po pracy. Kogoś do kogo będę mogła się przytulić, wypłakać i cieszyć się wraz z nią. Faceta który byłby przy mnie zawsze i przy którym mogłabym być sobą.
-Doskonale Cię rozumiem..-spojrzał mi w oczy. a ja posłałam mu delikatny uśmiech.
-A teraz ruszaj te swoje przystojne cztery litery i ruszamy na miasto.- Zaśmiałam się i wstałam z łóżka. Swoje kroki skierowałam do łazienki po drodze zabierając ubrania. Szybki prysznic, poranna toaleta, delikatny makijaż i człowiek od razu czuje się lepiej. Wyszłam z pomieszczenia a moje miejsce zajął siatkarz. Po śniadaniu wyszliśmy na miasto.
-To co robimy?- Zapytał siatkarz
-Można by iść do Twoich rodziców i rodzeństwa się pożegnać.. później na zakupy jakieś- Zaśmiałam się.
-Właaaaśnie.. rodzice..-strzelił sobie facepalma- Zadzwonię do nich i może spotkamy się na mieście?- Zaproponował.
-Świetny pomysł.- Uśmiechnęłam się- To idź zadzwoń a ja będę w tym sklepie- Wskazałam drzwi naprzeciw nas. Jak powiedziałam tak też zrobił. Przez szklaną szybę zobaczyłam cudowną sukienkę więc od razu do niej podeszłam. Zabrałam swój rozmiar i weszłam do przymierzalni. Leżała idealnie. Tylko był jeden mały problem.. nie było mnie na nią stać.. nawet nie miałam tyle pieniędzy przy sobie..
-Jak się budzisz wyglądasz jeszcze bardziej słodko- Szepnęłam mu na ucho.
-Mhmmm..-mruknął- To już dziś wracamy- Powiedział ze smutkiem w głosie.
-No niestety...czas wrócić do smutnej rzeczywistości.-westchnęłam
-Ej!... nie przesadzaj.. oboje robimy to co zawsze chcieliśmy i o czym marzyliśmy.
-Niby tak..
-To w czym problem?
-Może po prostu brakuje mi osoby do której będę wracała po pracy. Kogoś do kogo będę mogła się przytulić, wypłakać i cieszyć się wraz z nią. Faceta który byłby przy mnie zawsze i przy którym mogłabym być sobą.
-Doskonale Cię rozumiem..-spojrzał mi w oczy. a ja posłałam mu delikatny uśmiech.
-A teraz ruszaj te swoje przystojne cztery litery i ruszamy na miasto.- Zaśmiałam się i wstałam z łóżka. Swoje kroki skierowałam do łazienki po drodze zabierając ubrania. Szybki prysznic, poranna toaleta, delikatny makijaż i człowiek od razu czuje się lepiej. Wyszłam z pomieszczenia a moje miejsce zajął siatkarz. Po śniadaniu wyszliśmy na miasto.
-To co robimy?- Zapytał siatkarz
-Można by iść do Twoich rodziców i rodzeństwa się pożegnać.. później na zakupy jakieś- Zaśmiałam się.
-Właaaaśnie.. rodzice..-strzelił sobie facepalma- Zadzwonię do nich i może spotkamy się na mieście?- Zaproponował.
-Świetny pomysł.- Uśmiechnęłam się- To idź zadzwoń a ja będę w tym sklepie- Wskazałam drzwi naprzeciw nas. Jak powiedziałam tak też zrobił. Przez szklaną szybę zobaczyłam cudowną sukienkę więc od razu do niej podeszłam. Zabrałam swój rozmiar i weszłam do przymierzalni. Leżała idealnie. Tylko był jeden mały problem.. nie było mnie na nią stać.. nawet nie miałam tyle pieniędzy przy sobie..
-Ech.. piękna jesteś ale niestety nie dla mnie- Mruknęłam pod nosem i ściągnęłam ją z siebie. Ze smutkiem na twarzy wyszłam z przymierzalni, odwiesiłam sukienkę i udałam się przed sklep, gdzie siatkarz właśnie kończył rozmowę.
-I jak?- Zaczęłam.
-Za 30min. przyjdą do restauracji w naszym hotelu.
-No to wracajmy- Uśmiechnęłam się.
-To idź sama jak możesz, ja muszę coś jeszcze załatwić- puścił mi oczko.- Będę za 15min.
-No okey.. a może pójdę z Tobą?
-Przepraszam Cię ale wolałbym sam.- Skrzywił się trochę.
-Spoko, to ja lecę.-Uśmiechnęłam się i ruszyłam w drogę powrotną do hotelu.
Po ok. 20 min. byłam na miejscu. Szybko się przebrałam w coś bardziej szykownego i ruszyłam na dół do restauracji. Akurat do hotelu wchodzili Państwo Conte wraz z córkami.
-Paaaulaa!- Krzyknęły obydwie i rzuciły się na mnie przytulając.- Cześć siostra!
-Heej dziewczyny- Zaśmiałam się- Dzień dobry państwu.
-Witaj dziecko- Przytuliła mnie mama a później tata siatkarza.- A gdzie nasz syn?
-Musiał coś załatwić na mieście ale za chwilę powinien być!-Uśmiechnęłam się- Może usiądziemy?-Zaproponowałam.
-Oczywiście.- Odparł ojciec.- I co tam u was?
-Po staremu. Dzisiaj o 24 mamy wylot do Polski.- Skrzywiłam się.
-W takim miejscu to by się chciało zostać cały czas- Zaśmiała się młodsza z sióstr.
-Chciałoby się.. ale niestety trzeba wracać do pracy..- skrzywiłam się- Ale mam nadzieje, że jeszcze tu wrócimy.- W tym momencie do stolika doszedł Conte. Przywitał się z rodzicami oraz siostrami i zasiadł obok mnie. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się a wszyscy traktowali mnie jakbym była jednym z członków tej cudownej rodziny. Cieszyłam się z tego, iż mam bardzo dobry kontakt z jego najbliższymi. Nim się obejrzałam a na zegarze wybiła 17. Nasi goście musieli się już zbierać.
-Dzieci mamy nadzieję, że odwiedzicie nas za niedługo w Argentynie.- Odparł pan Hugo.
-Z pewnością ją do nas zabiorę tato.
-Tylko uważajcie na siebie dzieci.- Przytuliła nas pani Sonia.
-Będziemy, niech się pani nie martwi.-Zaśmiałam się.- Bardzo miło mi było państwa poznać.
-Nam też. Cieszymy się, ze nasz syn znalazł sobie taką idealną dziewczynę.- Ojciec poklepał syna po plecach.- No nic.. lecimy już. Trzymajcie się w tej Polsce.
-Do wiedzenia.-Powiedzieliśmy równo z siatkarzem co wywołało śmiech u wszystkich.
-No braciszku kochany, masz dbać o naszą Paulinę, bo jak ją skrzywdzisz to nie wiem co Ci zrobimy!- Pogroziła starsza z sióstr.
-Hejj.. a czy te słowa nie powinny iść czasem do Pauliny. To o mnie się powinnyście troszczyć a nie o nią.. pff..-Oburzył się a my wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Kochamy Cię bracie.- Przytuliły się do niego.- Mam nadzieje, że będziecie ze sobą już na zawsze, bo idealnie do siebie pasujecie.- Zwróciła się do mnie.
-Miło- Tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. Po chwili rodzina siatkarza odjechała.
-Dziwnie się czuje.. wszyscy traktują mnie jakbym była członkiem waszej rodziny a my nawet nie jesteśmy razem.-Skrzywiłam się.
-Jeszcze...
-Co mówiłeś? Nie usłyszałam.
-Żebyś się nie przejmowała. Po prostu Cię polubili.- Chwycił mnie za rękę i pociągną w stronę windy.- Mam coś dla Ciebie.
-A z jakiej okazji?-Spojrzałam na niego zdezorientowana.
-Tak po prostu.. bez okazji..-Wzruszył ramionami. W ciszy ruszyliśmy do naszego pokoju. Siatkarz otworzył karta drzwi przepuścił mnie i wszedł za mną.- Poczekaj.- Powiedział i podszedł do torby. Wyciągnął z niej niewielką torebkę i mi wręczył. Niepewnie otworzyłam a moim oczom ukazała się sukienka którą dzisiaj przymierzałam.
-I jak?- Zaczęłam.
-Za 30min. przyjdą do restauracji w naszym hotelu.
-No to wracajmy- Uśmiechnęłam się.
-To idź sama jak możesz, ja muszę coś jeszcze załatwić- puścił mi oczko.- Będę za 15min.
-No okey.. a może pójdę z Tobą?
-Przepraszam Cię ale wolałbym sam.- Skrzywił się trochę.
-Spoko, to ja lecę.-Uśmiechnęłam się i ruszyłam w drogę powrotną do hotelu.
Po ok. 20 min. byłam na miejscu. Szybko się przebrałam w coś bardziej szykownego i ruszyłam na dół do restauracji. Akurat do hotelu wchodzili Państwo Conte wraz z córkami.
-Paaaulaa!- Krzyknęły obydwie i rzuciły się na mnie przytulając.- Cześć siostra!
-Heej dziewczyny- Zaśmiałam się- Dzień dobry państwu.
-Witaj dziecko- Przytuliła mnie mama a później tata siatkarza.- A gdzie nasz syn?
-Musiał coś załatwić na mieście ale za chwilę powinien być!-Uśmiechnęłam się- Może usiądziemy?-Zaproponowałam.
-Oczywiście.- Odparł ojciec.- I co tam u was?
-Po staremu. Dzisiaj o 24 mamy wylot do Polski.- Skrzywiłam się.
-W takim miejscu to by się chciało zostać cały czas- Zaśmiała się młodsza z sióstr.
-Chciałoby się.. ale niestety trzeba wracać do pracy..- skrzywiłam się- Ale mam nadzieje, że jeszcze tu wrócimy.- W tym momencie do stolika doszedł Conte. Przywitał się z rodzicami oraz siostrami i zasiadł obok mnie. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się a wszyscy traktowali mnie jakbym była jednym z członków tej cudownej rodziny. Cieszyłam się z tego, iż mam bardzo dobry kontakt z jego najbliższymi. Nim się obejrzałam a na zegarze wybiła 17. Nasi goście musieli się już zbierać.
-Dzieci mamy nadzieję, że odwiedzicie nas za niedługo w Argentynie.- Odparł pan Hugo.
-Z pewnością ją do nas zabiorę tato.
-Tylko uważajcie na siebie dzieci.- Przytuliła nas pani Sonia.
-Będziemy, niech się pani nie martwi.-Zaśmiałam się.- Bardzo miło mi było państwa poznać.
-Nam też. Cieszymy się, ze nasz syn znalazł sobie taką idealną dziewczynę.- Ojciec poklepał syna po plecach.- No nic.. lecimy już. Trzymajcie się w tej Polsce.
-Do wiedzenia.-Powiedzieliśmy równo z siatkarzem co wywołało śmiech u wszystkich.
-No braciszku kochany, masz dbać o naszą Paulinę, bo jak ją skrzywdzisz to nie wiem co Ci zrobimy!- Pogroziła starsza z sióstr.
-Hejj.. a czy te słowa nie powinny iść czasem do Pauliny. To o mnie się powinnyście troszczyć a nie o nią.. pff..-Oburzył się a my wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Kochamy Cię bracie.- Przytuliły się do niego.- Mam nadzieje, że będziecie ze sobą już na zawsze, bo idealnie do siebie pasujecie.- Zwróciła się do mnie.
-Miło- Tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. Po chwili rodzina siatkarza odjechała.
-Dziwnie się czuje.. wszyscy traktują mnie jakbym była członkiem waszej rodziny a my nawet nie jesteśmy razem.-Skrzywiłam się.
-Jeszcze...
-Co mówiłeś? Nie usłyszałam.
-Żebyś się nie przejmowała. Po prostu Cię polubili.- Chwycił mnie za rękę i pociągną w stronę windy.- Mam coś dla Ciebie.
-A z jakiej okazji?-Spojrzałam na niego zdezorientowana.
-Tak po prostu.. bez okazji..-Wzruszył ramionami. W ciszy ruszyliśmy do naszego pokoju. Siatkarz otworzył karta drzwi przepuścił mnie i wszedł za mną.- Poczekaj.- Powiedział i podszedł do torby. Wyciągnął z niej niewielką torebkę i mi wręczył. Niepewnie otworzyłam a moim oczom ukazała się sukienka którą dzisiaj przymierzałam.
Z niedowierzaniem spojrzałam na siatkarza.
-Podoba się?- Spytał niepewnie.
-Boże... Facudno przecież ona kosztowała fortunę..
-Było warto.. chociażby dla tego wyrazu twarzy i twojej radości.- Uśmiechnął się.
-Dzięęęęęękujęęę!-Krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję mocno przytulając.- Ale skąd wiedziałeś.?
-Widziałem jak ją przymierzałaś i z wyrazu twarzy zrozumiałam, że byś ją chciała ale nie miałaś pieniędzy a po za tym ślicznie w niej wyglądałaś-Zaśmiał się i poczochrał moje włosy.
-Dziękuję naprawdę. Jesteś najlepszy.- Musnęłam jego policzek wargami.
-Drobiazg- Uśmiechnął się- Wiesz co.. chyba musimy się spakować..- Skrzywił się.
-Niestety.. im szybciej to zrobimy tym więcej czasu będziemy jeszcze mieli.
-A więc do roboty..-Westchnął i sięgnął po walizki.
Po 40min. pakowania i sprawdzeniu czy mamy już wszystko odstawiliśmy walizki pod drzwi. Udaliśmy się jeszcze na miasto, kupiliśmy pamiątki dla najbliższych, zjedliśmy kolację i wróciliśmy do hotelu po walizki. Na zegarze wybiła godzina 21 więc zamówiliśmy taksówkę i wymeldowaliśmy się z pokoju. Chciałam jeszcze przed wyjazdem zobaczyć ostatni raz ten cudowny zachód słońca więc poprosiliśmy kierowcę aby zawiózł nas nad morze. Już po chwili spacerowaliśmy brzegiem morza.
-Paula..poznałem jakiś czas temu śliczna, z poczuciem humoru, troskliwą, zdolną dziewczynę. Na początku traktowałem ją jak siostrę, ale od pewnego czasu czuje do niej coś więcej niż przyjaźń.-Mówił to rozmarzony patrząc w morze, a ja poczułam mocne ukucie w klatce piersiowej. W głębi duszy miałam nadzieje, że mówi o mnie ale to by było zbyt piękne.
-Powiedz jej to. Albo odwzajemni to albo jest skończona idiotką.- powiedziałam i ruszyłam przed siebie. Nie zrobiłam nawet trzech kroków, bo przyciągnął mnie do siebie i delikatnie musnął moje usta.
-Podoba się?- Spytał niepewnie.
-Boże... Facudno przecież ona kosztowała fortunę..
-Było warto.. chociażby dla tego wyrazu twarzy i twojej radości.- Uśmiechnął się.
-Dzięęęęęękujęęę!-Krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję mocno przytulając.- Ale skąd wiedziałeś.?
-Widziałem jak ją przymierzałaś i z wyrazu twarzy zrozumiałam, że byś ją chciała ale nie miałaś pieniędzy a po za tym ślicznie w niej wyglądałaś-Zaśmiał się i poczochrał moje włosy.
-Dziękuję naprawdę. Jesteś najlepszy.- Musnęłam jego policzek wargami.
-Drobiazg- Uśmiechnął się- Wiesz co.. chyba musimy się spakować..- Skrzywił się.
-Niestety.. im szybciej to zrobimy tym więcej czasu będziemy jeszcze mieli.
-A więc do roboty..-Westchnął i sięgnął po walizki.
Po 40min. pakowania i sprawdzeniu czy mamy już wszystko odstawiliśmy walizki pod drzwi. Udaliśmy się jeszcze na miasto, kupiliśmy pamiątki dla najbliższych, zjedliśmy kolację i wróciliśmy do hotelu po walizki. Na zegarze wybiła godzina 21 więc zamówiliśmy taksówkę i wymeldowaliśmy się z pokoju. Chciałam jeszcze przed wyjazdem zobaczyć ostatni raz ten cudowny zachód słońca więc poprosiliśmy kierowcę aby zawiózł nas nad morze. Już po chwili spacerowaliśmy brzegiem morza.
-Paula..poznałem jakiś czas temu śliczna, z poczuciem humoru, troskliwą, zdolną dziewczynę. Na początku traktowałem ją jak siostrę, ale od pewnego czasu czuje do niej coś więcej niż przyjaźń.-Mówił to rozmarzony patrząc w morze, a ja poczułam mocne ukucie w klatce piersiowej. W głębi duszy miałam nadzieje, że mówi o mnie ale to by było zbyt piękne.
-Powiedz jej to. Albo odwzajemni to albo jest skończona idiotką.- powiedziałam i ruszyłam przed siebie. Nie zrobiłam nawet trzech kroków, bo przyciągnął mnie do siebie i delikatnie musnął moje usta.
-Kocham Cie jak nikogo innego, nie widzisz tego?-spojrzał głęboko w moje oczy.
-Tez Cie kocham.- w oczach miałam łzy szczęścia. A nasze usta ponownie się spotkały. Delikatny pocałunek przeradzał się w coraz bardziej namiętny.
-Czyli od teraz jesteś moją jedyna, nieudawana, prawdziwa dziewczyna, którą od jakiegoś czasu Kocham najbardziej na świecie.?
-A ty jesteś moim cudownym facetem, nieudawanym, którego Kocham tak samo mocno? A gdy mówiłeś o poznaniu jakiejś dziewczyny smutek chciał mnie skręcić.-Zaśmiałam się delikatnie.
Staliśmy tak przytuleni do siebie patrząc na zachodzące słońce, co jakiś czas łącząc nasze usta.
Jak to możliwe, że wcześniej tego nie zauważyłam? On mnie kocha, a ja jego czy można chcieć więcej? Jestem najszczęśliwsza pod słońcem, mając go tak blisko siebie, móc się przytulić kiedy tylko zechcę czy poczuć smak jego ust nie bojąc się odtrącenia.
-Chce być z Tobą już na zawsze-Wyszeptał mi do ucha.
-To dobrze, bo ja też tego chce-Odwzajemniłam jego gest.- Kooooocham Cię! Facundo Conte!- Wykrzyczałam po polsku na całe gardło. Ludzie dziwnie na nas spojrzeli ale nie zwracałam na to uwagi.
-Też Cię kocham!-odpowiedział w moim ojczystym języku, chwycił na ręce i zaczął się kręcić w koło.
-Tez Cie kocham.- w oczach miałam łzy szczęścia. A nasze usta ponownie się spotkały. Delikatny pocałunek przeradzał się w coraz bardziej namiętny.
-Czyli od teraz jesteś moją jedyna, nieudawana, prawdziwa dziewczyna, którą od jakiegoś czasu Kocham najbardziej na świecie.?
-A ty jesteś moim cudownym facetem, nieudawanym, którego Kocham tak samo mocno? A gdy mówiłeś o poznaniu jakiejś dziewczyny smutek chciał mnie skręcić.-Zaśmiałam się delikatnie.
Staliśmy tak przytuleni do siebie patrząc na zachodzące słońce, co jakiś czas łącząc nasze usta.
Jak to możliwe, że wcześniej tego nie zauważyłam? On mnie kocha, a ja jego czy można chcieć więcej? Jestem najszczęśliwsza pod słońcem, mając go tak blisko siebie, móc się przytulić kiedy tylko zechcę czy poczuć smak jego ust nie bojąc się odtrącenia.
-Chce być z Tobą już na zawsze-Wyszeptał mi do ucha.
-To dobrze, bo ja też tego chce-Odwzajemniłam jego gest.- Kooooocham Cię! Facundo Conte!- Wykrzyczałam po polsku na całe gardło. Ludzie dziwnie na nas spojrzeli ale nie zwracałam na to uwagi.
-Też Cię kocham!-odpowiedział w moim ojczystym języku, chwycił na ręce i zaczął się kręcić w koło.
Piszczałam co poskutkowało tym, iż zamknął moje usta pocałunkiem. Odstawił mnie na ziemie i przytulił się do moich pleców. Staliśmy tak patrząc na zachodzące morze nic do siebie nie mówiąc. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie.
-Kto by pomyślał, że tak się to skończy?-Zachichotał nad moim uchem.
-Wszyscy wokół mówili mi, że coś między nami jest, a ja nie potrafiłam tego zauważyć.- Westchnęłam.
-Mnie chyba uświadomił o tym Nicolas a później zbierałem się, żeby Ci to powiedzieć co trochę czasu mi zajęło.-Zaśmiał się a ja wraz z z nim.
-Chciałabym tu wrócić kiedyś..Piękny kraj.- Rozmarzyłam się.
-Wrócimy obiecuje.-Delikatnie musnął mój łuk brwiowy.
-Musimy już jechać.- Westchnęłam. Szybkim krokiem doszliśmy do taksówki a następnie na lotnisko. Po niedługiej odprawie, zajęliśmy miejsca w samolocie a już po chwili znajdowaliśmy się w powietrzu lecąc do Polski. Będę tęsknić za tym miejscem ale wrócę tu! Muszę! Tyle się tu wydarzyło, że nigdy nie zapomnę tego "porwania".
****
Dziękujemy,że tak niecierpliwie oczekujecie na nowe rozdziały. ;) Wakacje nareszcie coraz bliżej więc obiecujemy dodawać częściej :D
A co do rozdziału no to jest ten tak długo wyczekiwany pocałunek a nawet kilka :D
Czekamy na wasze opinie ;D
Komentujesz=Motywujesz :D
-Kto by pomyślał, że tak się to skończy?-Zachichotał nad moim uchem.
-Wszyscy wokół mówili mi, że coś między nami jest, a ja nie potrafiłam tego zauważyć.- Westchnęłam.
-Mnie chyba uświadomił o tym Nicolas a później zbierałem się, żeby Ci to powiedzieć co trochę czasu mi zajęło.-Zaśmiał się a ja wraz z z nim.
-Chciałabym tu wrócić kiedyś..Piękny kraj.- Rozmarzyłam się.
-Wrócimy obiecuje.-Delikatnie musnął mój łuk brwiowy.
-Musimy już jechać.- Westchnęłam. Szybkim krokiem doszliśmy do taksówki a następnie na lotnisko. Po niedługiej odprawie, zajęliśmy miejsca w samolocie a już po chwili znajdowaliśmy się w powietrzu lecąc do Polski. Będę tęsknić za tym miejscem ale wrócę tu! Muszę! Tyle się tu wydarzyło, że nigdy nie zapomnę tego "porwania".
****
Dziękujemy,że tak niecierpliwie oczekujecie na nowe rozdziały. ;) Wakacje nareszcie coraz bliżej więc obiecujemy dodawać częściej :D
A co do rozdziału no to jest ten tak długo wyczekiwany pocałunek a nawet kilka :D
Czekamy na wasze opinie ;D
Komentujesz=Motywujesz :D