niedziela, 18 października 2015

Rozdział 23

-Dzień dobry kochanie- tym szeptem do ucha obudził mnie.. Adrian! Zobaczyłam jego uśmiechniętą twarz, obok mojej. Odwzajemniłam się tym samym. Po chwili chłopak podał mi tacę ze smakowitym śniadaniem: naleśniki z truskawkami, sok pomarańczowy, róża wetknięta w mały flakonik. Rozkoszowaliśmy się tym miłym porankiem.
-Co dziś robimy skarbie?-zagadnęłam.
-A na co ma moja cudowna narzeczona ochotę?-zalotnie się uśmiechnął.
-Ty wiesz dobrze co.-Wystawiłam mu język.
-Obiecałaś że już nigdy nie wspomnisz o siatkówce!-Wstał oburzony.-Tak mają wyglądać złożone przez Ciebie obietnice?-Krzyczał na mnie.
-Ale..
-Żadnego ale! Po tym jak ten kretyn Conte chciał mnie pobić, a potem sam zginął to...
Obudziłam się z krzykiem! Na szczęście to był tylko sen, a raczej koszmar! Nikogo nie było przy mnie, Facu gdzieś poszedł. Skuliłam się pod kołdrą i rozpłakałam się. Za dużo się dzieje ostatnio.
-Skarbie..?-usłyszałam głos Conte i poczułam uginający się materac.-Co się stało..?
Nie odpowiadałam.
-Paulinka..?-nie dawał za wygraną. Ściągnął ze mnie kołdrę. Patrzył takim zatroskanym wzrokiem.
-Nic, po prostu zły sen..-łzy dalej mi spływały po policzkach.
-Ale już minął.-Przysunął się do mnie i objął ramieniem.-Nie myśl o tym, tylko opowiadaj ze szczegółami jak przebiegła wizyta u lekarza-uśmiechnął się pogodnie.
-Emm.. W sumie to się dużo nowego nie dowiedziałam, bo wiem co mi jest. Ale jutro mam pierwszy zastrzyk i zaczynam leczenie.
-To cudownie!-przytulił mnie mocniej i pocałował w czoło.-Wiedziałem że nam się uda.
-A tak a propos tej wizyty. Czemu zapłaciłeś? Przecież obiecałeś, że sama będę płacić.
-Ja?-udawał, że nie wie o co chodzi.-O czym ty mówisz?
-Oj Conte, Conte.. Jesteś kochany-pocałowałam go.
-To chyba za wszystkie wizyty Ci muszę zapłacić, jak taka nagroda mnie czeka-zaśmiał się.
-Więc to ty!
-Chodź już na śniadanie. Co Ci zrobić?
-Wszystko tylko nie naleśniki.
-Oookej.-Popatrzył lekko zdziwiony na mnie, ale bez zbędnego gadania wyszedł z pokoju.
Poszłam pod prysznic. Musiałam się jakoś wybudzić i zapomnieć o nieprzyjemnych wydarzeniach z wczoraj. Ciepła woda zmyła wszystko ze mnie i już w lepszym humorze poszłam na śniadanie. A Conte przygotował.. gofry!
-A tobie wolno takie rzeczy jeść?-Popatrzyłam na niego.
-Czemu by nie..?
-Bo jesteś SPORTOWCEM. Jakaś dieta czy coś. Nic Ci to nie mówi?
-Eee tam. Raz na jakiś czas mogę zjeść słodkie śniadanie z moją ukochaną.
-Zaczynam się Ciebie bać.
-Czemu?-zapytał zdziwiony.
-Jesteś za dobry dla mnie. To..
-Siedź cicho. Po prostu Cię kocham i tyle-wyszczerzył się.-Siadaj i jedz.
Facu postawił na stole jeszcze ciepłe gofry, a do tego Nutellę, dżem brzoskwiniowy i bitą śmietanę w spayu. Taką ilość kalorii to w rok nie spalę! Ale nic się już nie odzywałam tylko usiadłam i razem zjedliśmy śniadanie.
A po posiłku pojechaliśmy autem Conte na trening. Chłopaki wylewali z siebie siódme poty, musieli poprawić swoją skuteczność, bo nie wszystkie mecze im wychodziły koncertowo.
Siedziałam jak zwykle na swoim stałym miejscu. W pewnym momencie przysiadł się do mnie mój dzisiejszy koszmar. Wystraszyłam się na jego widok. Chciałam odejść ale mnie złapał za rękę.
-Zaczekaj-wyszeptał.
Przeszedł mnie dreszcz. Nie potrafiłam na niego spojrzeć. Błagalnym wzrokiem patrzyłam w stronę trenujących siatkarzy. Żaden akurat nie patrzył! Jak na złość.. Nie wiedziałam co robić. Serce waliło mi jak oszalałe, tylko.. czy to ze strachu, czy może na wspomnienie wszystkich chwil z Adrianem. Poczułam, że łzy napływają mi do oczu.
-Porozmawiajmy..-błagał.
-Skąd w ogóle wiedziałeś gdzie będę?
-Nie ważne. Paula, proszę..
-Co chcesz ode mnie?
-Możemy porozmawiać? Chcę wiedzieć co u Ciebie, co się działo z Tobą..
-Ja jakoś nie chcę wiedzieć co się z TOBĄ działo. Jak mogłeś..?-ze łzami w oczach na niego patrzyłam.
-Przepraszam, nie wiedziałem jak długo będę siedzieć. Chciałem żebyś Ty dalej żyła, a nie czekała na mnie.
-Adrian.. Ale..
-Przepraszam bardzo!-odezwał się manager Skry, który obserwował trening siatkarzy.-Ale to trening zamknięty. Nie powinno pana tu być-zwrócił się do Adriana.
-Oczywiście, rozumiem. Już znikam-odpowiedział.-Daj mi szansę.-Wyszeptał do mnie.
-Może..
Adrian ostatni raz popatrzył na mnie i zszedł z trybun kierując się do wyjścia. Zaczerpnęłam głęboko powietrza i wróciłam do oglądania siatkarzy. Conte stał i się mi dziwnie przyglądał. Udałam, że nie znam "gościa co był przed chwilą koło mnie" i wzruszyłam tylko ramionami. Chyba to nie bardzo przekonało siatkarza, ale wrócił do treningu. Nie mógł się w ogóle skupić. Widać to po nim było. Falasca się mocno na niego denerwował, aż w końcu wysłał go do szatni. Facu idąc się przebrać, kiwnął na mnie ręką. Wolałam już sobie bardziej nie grabić i poszłam za nim. Weszłam zaraz za nim do szatni. Conte zdążył już ściągnąć koszulkę, więc miałam okazję znów zobaczyć jego wyrzeźbioną klatę.
-Kto to był?-od razu się odezwał.
-Bo ja wiem.. Jakiś gościu wypytywał o Was, ale spokojnie, nic mu nie powiedziałam.
-Paula, kłamiesz.
-Co? Zgłupiałeś do reszty.-Odwróciłam się i chciałam wrócić na trybuny.-Ochłoń trochę siatkarzyku.-Wystawiłam mu język i zniknęłam za drzwiami.
Bałam się, że mógł coś wyczuć, ale starałam się być przekonująca. Wróciłam na trybuny. Chłopaki kończyli się rozciągać, więc miałam wkroczyć do roboty. Wymasowałam kilku siatkarzy i razem z Conte wyszliśmy z hali. Na ławeczce przed budynkiem siedział Adrian. Modliłam się w duchu, żeby tylko nie podszedł do nas. Chyba wiedział że nie ma to sensu, więc siedział dalej.
-Do mnie czy do ciebie?-zapytał Facu.
-Wiesz..
-Chcesz mnie spławić?
-Jasne-zaśmiałam się.-A tak serio łeb mnie boli i położyłabym się. Nie masz nic przeciwko?
-Co ty.-Pocałował mnie w czoło.-Chodź, podrzucę Cię do mieszkania.
-Daleko nie mam. Dotlenie się po drodze.
-Ewidentnie chcesz się mnie pozbyć.-Patrzył na mnie podejrzliwie.
-Nie dramatyzuj. Zobaczymy się na popołudniowym treningu.-Pocałowałam go i ruszyłam w stronę swojego mieszkania, a Conte do auta. Z piskiem opon ruszył z miejsca, szczerząc się jeszcze do mnie przez szyby samochodu.
Szłam przez park. Wiedziałam, że w każdej chwili może do mnie dołączyć Adrian. Tak też się stało.
-Teraz możemy pogadać?-stanął przede mną.
-Chyba nie mam innego wyjścia.

---------------------------------------------------------------------------------------
dawno nas nie było, ale postanawiamy poprawę! musicie nam wybaczyć, szkoła, studia i te sprawy ;)
i podwyższamy poprzeczkę: 14 komentarzy= nowy rozdział :)
czytajcie, oceniajcie, komentujcie :D