poniedziałek, 21 września 2015

Rozdział 22

-Porozmawiamy? Prooszę.-Usłyszałam za sobą.
-Zostaw mnie. Ty nie żyjesz-miałam łzy w oczach. To nie mogło być prawdą.
-Paulinko.. Mogę Ci wytłumaczyć wszystko-złapał mnie za rękę.
Popatrzyłam w jego oczy. Wróciły wszystkie wspomnienia. Wszystkie spędzone chwile, spędzone razem. Nie chciałam powtórki.
-Paula..-patrzył cierpliwie na mnie.
-Nie! Nie chcę! -coraz bardziej byłam rozgoryczona.-Ale skąd się tu wziąłeś? Przecież.. ty nie żyjesz!
-Paulina, daj wytłumaczyć.
-Cudowne zmartwychwstanie?!-Czułam spływające po moich policzkach łzy.
-Nie, to nie tak.
-A jak?! Zostaw mnie..-odeszłam od niego.
Nie myślałam w tym momencie racjonalnie. Zostawiłam swoje auto i zdziwionego chłopaka i ruszyłam przed siebie. Po kilkunastu krokach Adrian złapał mnie za rękę.
-Błagam. Poświęć mi 10 minut.
-Co się z Tobą działo przez te lata? Przecież popełniłeś samobójstwo w więzieniu, więc jak..? Ty żyjesz..-ostatnie słowa powiedziałam ledwo słyszalnie.
-Paulina-kiedyś uwielbiałam jak wypowiadał moje imię.-Zrozum, to nie tak miało być-chwycił moją twarz w dłonie.
-A jak..?-pytałam z rezygnacją w głosie.
-Nie dostałem kilkunastu lat więzienia. Dostałem 7, ale po 5 wyszedłem za dobre sprawowanie.
-A samobójstwo..?
-Nie było. Wszystko zostało uknute.. Nie chciałem, żebyś zmarnowała sobie przeze mnie życie. Zrozum, kochałem Cie. Dalej kocham..
-Jakbyś mnie kochał, nie zrobiłbyś czegoś takiego!!-wybuchnęłam.
-Chciałem żebyś ułożyła sobie życie. Z kimś dobrym, normalnym. Kimś kto Cię bezwarunkowo pokocha.
-Mówiłeś, że mnie kochasz.. Chciałam z Tobą ułożyć sobie życie.. Kochałam Cię, ufałam Ci..
-Maleńka. Nie wiedziałem, że tu będziesz. Liczyłem, że się nigdy już nie spotkamy.
-I tak będzie. Nie zobaczymy się już nigdy. Nie kontaktuj się ze mną. Dla mnie nie żyjesz!-Ruszyłam z powrotem do mojego auta. Wsiadłam do środka, odpaliłam silnik, ale nie potrafiłam ruszyć.
W końcu się przemogłam i odjechałam. Po 15minutach byłam znów pod swoim blokiem. Weszłam do mieszkania i rzuciłam się na łóżko. Nie mogłam powstrzymać spływających łez. Dzień, który dawał nadzieję, zmienił się w najgorszy w moim życiu. Chciałam móc się teraz do kogoś przytulić, komuś wyżalić.. Conte był tak daleko, a rozmową przez telefon nie będę go męczyć.
Miałam mętlik w głowie. Jak on mógł mi coś takiego zrobić?! Jak mógł upozorować własną śmierć?! Jak mógł mnie tak skrzywdzić..? Dlaczego..?
-Kochanie już jestem!- Usłyszałam krzyk z korytarza.- A co ty, spałaś?- Zapytał zdziwiony wchodząc do sypialni. Z tego wszystkiego nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Spojrzałam na zegarek w telefonie, który wskazywał 21.30
-No tak jakoś..-odparłam smutnym głosem.
-Ale jestem zmęczony.. Mecz z Soviakami potrafi wymęczyć ale na szczęście wygraliśmy!
-Aha, no to super..-wysiliłam się na uśmiech.
-No a jak mi piłki dzisiaj dobrze siadały, Nico mi idealne wystawiał..nawet statuetkę dostałem - Conte mówił jak najęty, a ja robiłam dobrą minę do złej gry.- W ogóle Winiar jak wszystkim nerwów napędził to Ci mówię... Była piłka setowa, Tille nie przyjął dokładnie i piła leciała w trybuny a Michał za nią! Przeskoczył przez bandy, piłka wróciła na boisko, Wlazły zaatakował i wygraliśmy seta.. patrzymy, a obok Michała cały sztab lekarski! Na szczęście zacisnął zęby i grał dalej..- Emocjonował się jakby nadal był na meczu.. mało go rozumiałam i słuchałam, bo w głowie miałam co innego- Idę się myć kotek.- Wstał i wyszedł..
-Super kuźwa..-mruknęłam i z powrotem położyłam się do łóżka. Z moich oczu nadal płynęły łzy, a w głowie pojawiły się myśli czy by jednak nie wysłuchać Adriana.. jestem ciekawa co ma mi do powiedzenia? Jak wyglądało jego życie po wyjściu z więzienia? Jak sobie poradził i teraz wygląda na normalnego, szczęśliwego faceta? Z tymi i wieloma innymi myślami usnęłam.

------------------------------------------------------------------------------------------------------
ej no ejj! co jest? tylko trzy komentarze pod ostatnim postem..? :( jak nie będzie więcej to się obrazimy! ;) więc.. 10komentarzy = kolejny rozdział :)
a co do samego rozdziału..? co sądzicie? czekamy na opinie :)

niedziela, 6 września 2015

Rozdział 21

Nazajutrz obudziłam się sama w łóżku. Spojrzałam na telefon, było grubo po 10. Leniwie wstałam, rozejrzałam się po pokoju. Wszędzie leżały nasze ubrania z wczoraj. Na wspomnienie wspólnego prysznica roześmiałam się. Złapałam do ręki koszulkę Conte i założyłam ją na siebie. Lubiłam chodzić w męskich koszulkach, jeszcze do tego zapach jego perfum.. Rozpływałam się.
Skierowałam swoje kroki do kuchni, gdy tylko uchyliłam drzwi z pokoju dotarł do mnie słodki zapach. Zdziwiona ruszyłam prosto za cudowną wonią. Przy kuchence, w rytm muzyki poruszał się Facu, smażąc naleśniki. Podeszłam bliżej niego.
-Eee.. Co ty tworzysz?-odezwałam się.
-Śniadanie dla mojej cudownej dziewczyny-zbliżył się i namiętnie pocałował.
-Facu..
-No co?-uśmiechnął się.
-Wiesz, że nie musiałeś?
-Ale chciałem.-Znów zbliżył się do mnie i pocałował.
Zatopiliśmy się w pocałunku. Chwilę to trwało, i pewnie by trwało dłużej, ale dotarł do nas zapach spalonego naleśnika.
-Facundo!-oderwałam się od niego i złapałam za patelnię.-Świetny z Ciebie kucharz-wystawiłam mu język.
-Oj tam.. jeden naleśnik mi nie wyszedł.
-Ja się już zajmę resztą-uśmiechnęłam się i kończyłam śniadanie.
Facu w tym czasie buszował w lodówce w poszukiwaniu czegoś do naleśników. Znalazł Nutellę i resztkę dżemu wiśniowego. Gdy kończyłam smażyć ostatniego naleśnika, Conte stanął za mną, przytulił się do moich pleców i wyszeptał:
-Nawet nie wiesz jak dobrze mi jest z Tobą-pocałował mnie w szyję.
-Wiem misiu, bo mnie jest równie cudownie!- Odwróciłam się i złożyłam pocałunek na jego ustach. Z każdą chwilą, chwila namiętności była coraz bardziej intensywna, dlatego wiedziałam, że muszę ją przerwać.
-Siadaj do stołu- wymruczałam odrywając się od niego.
-Ech..okej..- słyszałam w jego głosie jęk zawodu. I w tym momencie poczułam dziwne uczucie. Zrozumiałam, że nie potrafię mu dać tego czego on pragnie. Nie chodzi o to, że go nie pragnę ale po prostu boję się. Być może mają na to wpływ także wydarzenia z przeszłości? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Po prostu jest we mnie jakaś blokada której nie potrafię pokonać. W momencie z mojej twarzy zniknął uśmiech.
-Wszystko ok?
-Tak pewnie- wymusiłam uśmiech.
-Umówiłem Cię do lekarza..-powiedział po cichu i obserwował moją reakcje.
-Co?! Jak to?! Po co?!- Zdenerwowałam się.
-Paula.. rozmawialiśmy o tym.. obiecałaś, że spróbujesz.-mówił ze spokojem w głosie nie przejmując się moją złością- Jest to najlepszy ortopeda jakiego znam. Wyciągnął mnie z niejednej kontuzji i wiem, że Tobie też pomoże.
-Mnie się już nie da pomóc! Moje kolano jest w opłakanym stanie! A ty mówiąc takie rzeczy dajesz mi tylko nadzieję..!- Znaczenie podniosłam głos.
-Daj sobie pomóc Paulina!- również krzyknął
-I po co to wszystko?
-Jeszcze niedawno mówiłaś, że brakuje Ci siatkówki, że marzysz o tym by wrócić na parkiet!
-No bo tak jest!
-No to zrób wszystko żeby to marzenie się spełniło! Wiadomo.. na początku będzie ciężko nawet bardzo ale jeżeli się czegoś bardzo chce to nie istnieją żadne bariery.- Powiedział dobitnie.
-Dlaczego tak bardzo zależy Ci na tym aby mi pomóc?-Spojrzałam w jego oczy.
-Dlaczego?-Prychnął- Bo wiem co to znaczy tęsknić za siatkówką. Bo chciałbym zobaczyć jak moja cudowna dziewczyna daje z siebie wszystko na parkietach. Bo za każdym razem, gdy jesteśmy na hali lub obok hali widzę w Twoich oczach jak bardzo Ci tego brakuje i jak bardzo to kochasz! Ale również dlatego że chcę Ci pomóc spełnić marzenia!
-No nie wiem...- nadal nie byłam przekonana- Ile kosztuje wizyta?
-Tym się nie przejmuj ja zap..
-ILE?!- nie pozwoliłam mu dokończyć.
-Ale czy to ważne..?- zmieszał się
-Dla mnie tak, więc?
-No jedna wizyta to tak z 280zł.-spuścił głowę unikając mojego wzroku.
-Człowieku przecież ja zbankrutuje..
-Już mówiłem, że płace za wszystko, tylko się zgódź proszę.- Kucnął przede mną i chwycił moje dłonie.
-Dobra, spróbujmy- westchnęłam- Ale ja płacę za wszystko sama!- podkreśliłam widząc jego radość.
-Jeszcze zobaczymy.- zaśmiał się i mocno przytulił.-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też misiek.
-Wizytę masz za 7 dni godzina 8 rano.
-Pójdziesz ze mną?- Spojrzałam na niego oczami kota ze Shreka.
-No przecież Cię samej nie puszczę. On jest zbyt młody i ponoć przystojny!- Oburzył się.
-Idź ty zazdrośniku!- dałam mu kuksańca w ramię i udałam się do łazienki.

Tydzień później. 
Nie przespałam dzisiaj pół nocy zastanawiając się czy to ma sens? Czy jest szansa na mój powrót do siatkówki bez bólu? Czy jest szansa, że znów zacznę grać na najwyższym poziomie? A może to wszystko to tylko złudne nadzieje i kasa wydana w błoto? Przekonam się już dziś.
Wstałam z łóżka o 7 rano i standardowo udałam się do łazienki. Poranny prysznic, toaleta itp. Po wykonanych czynnościach udałam się do kuchni jednak na nic nie miałam ochoty dlatego stwierdziłam, że nic się nie stanie jeżeli do lekarza udam się bez śniadania. Pewnie się zastanawiacie, gdzie jest mój kochany siatkarz? Otóż niestety musiał jechać na mecz do Rzeszowa i wróci dopiero jutro. Obiecałam mu, że zaraz po wizycie do niego zadzwonię. Równo o 7.40 wsiadłam do mojej zielonej maszyny, wyjechałam z mieszkania i udałam się w kierunku kliniki.
Droga minęła mi szybko i prawie bez problemu.. dlaczego prawie? Ponieważ oczywiście z miejscem parkingowym był koszmar. Jeździłam w kółko kilka razy aż w końcu ktoś wyjechał a ja spokojnie sobie zaparkowałam. Była już 7.55 więc biegiem udałam się pod wskazany gabinet. Idąc szybkim krokiem korytarzem wpadłam na jakiegoś mężczyznę. Zderzenie zakończyło się upadkiem na moje cztery litery..
-Przeprasza. Nie zauważyłem pani.- Odezwał się. Znałam skądś ten głos.. myśl Paula myśl. Podniosłam wzrok i od razu go poznałam. Nie mogłam w to uwierzyć! Co on tu robi!
-O boże..-wyszeptałam i się podniosłam.- Ale jak? Dlaczego?!
-Słucham? Chyba mnie pani z kimś pomyliła.-Zmieszał się
-Nie udawaj!-krzyknęłam
-Paulina proszę..
-A więc jednak pamiętasz..
-Pani Musik zapraszam do gabinetu. Pan doktor czeka- przerwała nam pielęgniarka
-Już idę, dziękuję.-odpowiedziałam starszej pani.
-Spotkajmy się proszę. Chcę wiedzieć co u Ciebie..-Złapał mnie za rękę gdy chciałam odejść.
-Co u mnie?! Dla mnie nie istniejesz. Zginąłeś te kilkanaście lat temu.- Spojrzałam na niego z bólem w oczach. .
-Proszę...
-Cześć- Powiedziałam i odeszłam.
-Witam. Proszę sobie usiąść.-Przywitał mnie lekarz. Rzeczywiście.. Conte miał racje młody, przystojny..
-Dzień dobry.-Uśmiechnęłam się i usiadłam na krześle naprzeciwko niego.
-Co panią do mnie sprowadza.?- Przeniósł wzrok z ekranu komputera na mnie.
-Chciałabym się dowiedzieć jakie są szanse na wyleczenie mojego kolana po kontuzji tak aby wrócić do treningów z siatkówki. Tutaj są wszystkie dokumentu z przebiegu leczenia po kontuzji.- Podałam mu teczkę z papierami.
- Ciekawie nie jest ale też nie jest tak źle jak by się mogło wydawać.- Posłał mi pokrzepiający uśmiech- Proszę się położyć chciałbym jeszcze zbadać kolano.
Posłusznie położyłam się na kozetce. Doktor Morawski chwycił kolano i zaczął badać. W miejscach przy więzadłach odczuwałam bóle.
-Więc tak.. miała pani zwichniętą rzepkę ale to zostało wyleczone. Naderwane więzadło się zrosło ale prawdopodobnie jest osłabione i niektóre elementy mogą być rozłączone. Ale niepokoi mnie jeden fakt.. tutaj wynika z dokumentacji, że miała pani zerwane więzadła boczne lecz ja tutaj niczego takiego nie widzę. Co prawda odczuwa pani ból ale to może być taka sama przyczyna jak z więzadłem przednim.
-Czyli jaki werdykt panie doktorze?- Zapytałam nerwowo.
-Werdykt proszę pani jest taki, że nie jest źle.. zastosujemy leczenie proloterapią polega ona na..-zaczął ale mu przerwałam.
-Tak wiem polega ona na wzmacnianiu i odbudowaniu osłabionych, naderwanych czy rozłączonych elementów mięśniowo-szkieletowych oraz pomaga stabilizować i usprawniać je przynosząc jednocześnie ulgę od bólu i dyskomfortu jednocześnie likwidując problem.- Powiedziałam z pamięci a lekarz spojrzał na mnie jak bym spadła z kosmosu.- Niedawno miałam o tym zajęcia na wykładach.- Dodałam śmiejąc się.
-W takim razie proszę mi jeszcze powiedzieć panno Musik w jaki sposób przebiega leczenie tym sposobem.?- Zapytał rozbawiony sytuacją.
- Tak więc. Proloterapia polega na wstrzykiwaniu substancji pobudzających wzrost do określonych ścięgien, więzadeł, mięśni i stawów. Najczęściej używane środki, w tym dekstroza, P2G to jest związek fenolu, glukozy i gliceryny.-Wyrecytowałam pięknie a lekarzowi szczena opadła.
-No widać jest pani pilną studentką fizjoterapii.-Uśmiechnął się.
-Ciekawi mnie to po prostu.- Odwzajemniłam uśmiech.
-W takim razie widzę, że jest pani świadoma tego jakie leczenie chcę przeprowadzić.-Zaśmiał się.
-Ano jestem-Również się zaśmiałam.
Po dokładnym omówieniu terminów zastrzyków oraz innych obowiązkowych rzeczy wizyta dobiegała ku końcowi.
-Czyli wszystko jasne. Widzimy się za 2 dni na zastrzyku i tym sposobem zaczynamy kurację? Zgadza się?- Zapytał zapisując wszystko w notesiku.
-Zgadza się. Ile płacę?- Sięgnęłam do torebki po portfel.
-Ale pani wizyta została już opłacona.- Zmieszał się.- Wpłaty dokonał Pan Conte.
-Ugh.. co za baran.- mruknęłam pod nosem.- Dobrze dziękuję. Wszystko na dziś?
-Hm.. raczej nie powinienem ale czy mógłbym prosić pani numer telefonu? Spotkalibyśmy się może na kawie?- Zaczął nieśmiało.
-Dlaczego by nie..-uśmiechnęłam się pisząc na kartce swój numer.- Do widzenia doktorze.
Wyszłam z gabinetu w wyśmienitym humorze. Byłam zadowolona, że są duże szanse na powrót do siatkówki. Od razu chwyciłam telefon do ręki i zobaczyłam dwa nieodebrane połączenia oraz sms. Dzwonił do mnie Facundo oraz ten sam numer od którego mam sms. Otworzyłam wiadomość. ,,Tutaj Adrian. Odezwij się jak wyjdziesz od lekarza. Proszę".  Skąd ona ma kurwa mój numer?! Czego chce ode mnie mnie ten człowiek?! Zadzwoniłam do siatkarza. Odebrał po pierwszym sygnale jakby siedział z telefonem w ręku i czekał na ten telefon. Opowiedziałam mu wszystko czego się dowiedziałam. Cieszył się tak samo jak ja. Oczywiście opieprzyłam go o to, ze zapłacił wizytę ale na niego nie potrafię się długo gniewać. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i zakończyłam połączenie. Wychodząc z kliniki opatuliłam się szalikiem i ruszyłam w kierunku samochodu.
-Porozmawiamy? Prooszę.  - Usłyszałam za sobą.
_________________________________________________________________________
Pamiętacie kim był Adrian? :D Postanowiłyśmy trochę pomieszać.. :D
PS:. Jeżeli chcecie zobaczyć jakiegoś bohatera to poproście a my wrzucimy go do zakładki :)