poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 3

Rano obudziłam się w doskonałym humorze. Była godzina 8, więc Conte miał być za godzinę. Naszykowałam sobie ubrania i ruszyłam pod prysznic. Szybko się umyłam, wytuszowałam rzęsy, ubrałam i wyszłam. Idąc do kuchni usłyszałam pukanie do drzwi, więc zmieniłam kierunek.
-Czy panienka zamawiała śniadanie?-Wskazał na torebkę z posiłkiem.
-Hm..Zależy co młodzieniec proponuje?-Wpuściłam go do mieszkania
-Naleśniki z nutellą- Spojrzał na mnie.
-No to nie pogardzę- Zaśmiałam się.- Siadaj a ja wyłożę to na talerze.
Tak jak powiedziałam tak też zrobiłam. Facowi nałożyłam 4 z racji, że jest duży to pewnie dużo je, a mi wystarczyły 2. Zrobiłam do tego po kubku herbaty i zaniosłam na stół. Zasiadłam naprzeciwko gościa i po życzeniu sobie "Smacznego" zaczęliśmy się delektować tymi pysznościami.
-Jak tak dalej pójdzie to będę gruba- Zaczęłam narzekać
-Zawsze mogę pomóc Ci to spalić- Poruszał zabawnie brwiami.
-Masz coś może konkretnego na myśli?-Spojrzałam na niego spod byka
-No wiesz.. Ty i ja.. piękny wieczór..- Rozmarzył się.
-Masz 3s. na ucieczkę!- Zmrużyłam oczy. On tylko na mnie spojrzał i powoli wstając z krzesła zaczął kierować się do salonu. W przeciwieństwie do niego zerwałam się z krzesła i zaczęłam go gonić. Biegaliśmy wokół sofy ale zbytnio nie miałam z nim szans. W pewnym momencie przewróciłam się łapiąc za kolano. Zadziałało i podbiegł od razu.
-Jezu.. zapomniałem.. Przepraszam..- Jąkał. A ja szybko pociągnęłam go za bluzę tak, że padł obok mnie. Podniosłam się i siadłam mu na brzuchu- Ej.. to było nie fair- Bulwersował się.
-Trzeba sobie radzić.-Pokazałam mu język
-Ale tak swoją drogą to masz strasznie zbereźne myśli, bo mi akurat chodziło o wieczorny jogging- Zaczął się śmiać. Spaliłam buraka.- Oj już się tak nie zawstydzaj- Spojrzał na mnie.
-Spadaj!-Wbiłam mu palce w żebra.- Nie rozmawiam z Tobą!- Wstałam z niego i chciałam wyjść posprzątać po śniadaniu. Poczułam jak przerzuca mnie przez ramię. Biłam go po plecach ale nie pomogło. Położył mnie na sofie siadając na mnie okrakiem. Czułam jego palce na moim brzuchu. Torturował mnie łaskotkami a ja wiłam się pod nim jak wąż. Piszczałam przez śmiech ale to nie pomagało.
-Prze..prze..przestań- Dukałam między śmiechem
-A gniewasz się jeszcze- Uf.. przestał.
Patrzyłam w jego oczy ale nie od powiedziałam nic i to był błąd! Wrócił do poprzedniej czynności. I w tym momencie na chwilę się podniósł a ja odruchowo zgięłam kolano przez co dostał w czułe miejsce. Zrobił się cały czerwony i zająknął.
-O boże! Ja przepraszam nie chciałam!- podniosłam się.
-Kobieto, jakiego ty masz kopa!-Wycedził.
-Boli bardzo?Może przynieść Ci lód czy coś?- wpadłam w lekka panikę.
-Możesz wymasować.-Puścił mi oczko.
-Idź ty zboczeńcu!- Uderzyłam go poduszką w głowę.
-No i czego mnie znów bijesz?! Najpierw moje piękne i drogocenne klejnoty atakujesz a teraz przystojną twarz.?- Oburzył się.
- Dobra, dobra.. najwyżej będziesz bezpłodny. A brzydszy już nie będziesz więc się nie przejmuj-Dogryzłam mu.
-Pogadamy za kilka lat jak dzieci będziesz ze mną chciała mieć!
-Hahaha żart Ci się wyostrzył.- Nie odpowiedział nic. Ponownie tego dnia usłyszałam dźwięk dzwonka. Conte posłał mi pytające spojrzenie a ja ruszyłam do drzwi za którymi stał nie kto inny jak.. Wronka.
-Witaj, piękna- Pocałował mnie w policzek- Pomyślałem, że razem pójdziemy na trening.
-Cześć, no pewnie.. czemu nie-Uśmiechnęłam się- Idź do salonu jest tam Faco a ja idę się zebrać.
-A co on tu robi tak wcześnie- Spojrzał na mnie podejrzliwie.
-To samo co ty.- Zaśmiałam się i ruszyłam do sypialni. Wrzuciłam do torebki telefon,słuchawki, portfel, teczkę z dokumentami, które przyniósł mi wczoraj Argentyńczyk i  butelkę wody. Gotowa poszłam do salonu w którym siedział tylko Andrzej.
-A gdzie Facundo?-Zapytałam go.
-Sprząta w kuchni- Wskazał kciukiem- Łączy was coś?
-Co?! Nie, coś ty.. tylko się kolegujemy.- Na te słowa widocznie się rozpromienił. Po chwili dołączył do nas temat rozmowy, zdecydowaliśmy, że możemy już iść więc zabrałam klucze, ubrałam kurtkę i buty. Po wyjściu zamknęłam drzwi i ruszyliśmy spacerkiem na hale. Środkowy i przyjmujący chyba niezbyt za sobą przepadali, bo jakby mogli to pozabijali by się wzrokiem.Na szczęście droga minęła nam szybko i po 20 minutach siedziałam na trybunach czekając na zawodników. Pierwsi weszli Winiar i Wlazły z jakimś chłopczykiem. Spojrzałam na nich pytająco ale tylko się uśmiechnęli i podeszli do mnie.
-Hej..-obydwoje dali mi buziaka w policzek
-Cześć.. to jest mój synek Arek- Dumnie powiedział Mariusz.
-Hej, smyku, jestem Paulina- Wyciągnęłam do niego rękę, którą nieśmiało uścisnął.
-Przepraszam, że Cię o to proszę ale mogłabyś się nim trochę zaopiekować na czas treningu? Moja żona dzisiaj nie mogła no i nie miałem wyboru- Zaczął się tłumaczyć.
-No jasne, że tak.- Zaśmiałam się
Po chwili na halę weszli pozostali zawodnicy. Faco od razu skierował się w moją stronę.
-Tego kopa Ci jeszcze nie wybaczyłem-Szepnął mi na ucho. Spojrzałam na niego spod ukosa i uniosłam jedną brew.- Nie bój się.. wymyślę coś-Zaśmiał się i odszedł. Michał z Mariuszem dziwnie się na mnie spojrzeli.
-Czy wy.. no wiesz..- Zapytał Michał.
-Y..Nie, zdecydowanie nie!-powiedziałam stanowczo- Zmykać mi na rozgrzewkę!- Wygoniłam ich.
Arek nieśmiało usiadł obok mnie i spoglądał na mnie. Szczerze powiedziawszy to nie miałam wcześniej okazji opiekować się małymi dziećmi, dlatego nie wiedziałam jak się zachować. We dwójkę przyglądaliśmy się treningowi, ale widziałam po małym, że się nudzi. Nerwowo bujał nogami i rozglądał się na wszystkie strony.
-Arek..? - zagadałam do młodego. - Co Ty na to, że może byśmy ukradli jedną piłkę z kosza i poodbijali?
Popatrzy na mnie i uśmiechnął się. W podskokach pobiegł po piłkę, a mi ulżyło. Nie będziemy się nudzić przez cały czas. Ulokowaliśmy się z boku boiska, tak żeby nikomu nie przeszkadzać. Arek podrzucił piłkę i uderzył w nią jedną ręką, troszkę mu zeszło ale technika po tatusiu jest. Powygłupialiśmy się dość chwilę, siatkarze mieli swoje zajęcia więc bez obaw, że ktoś na nas zwróci uwagę, zachowywałam się jak dziecko widzące pierwszy raz piłkę. Wygłupialiśmy się z Arkiem dość długi czas, mały nie miał już oporów przede mną i żywo rozmawialiśmy. W pewnym momencie Wlazły Junior siatkarskim rzutem padł na teraflex i się nie podnosił. Z przerażeniem podbiegłam do niego. Chwyciłam go lekko za ramię, ten tylko uniósł głowę i się zaśmiał.
-Nie chce mi się już - powiedział z rozbrajającym uśmiechem.
-Matko.. Arek! Weź tak nie strasz! - padłam na kolana obok niego. - Ale się wystraszyłam..
-No sorry - uśmiechnął się i usiadł obok mnie, przyglądając się grze taty i jego kolegów. - Pić mi się chce - odezwał się po chwili.
-Yyy.. mam wodę jeżeli chcesz - lekko mnie zaskoczył.
-Moze być - wzruszył ramionami i wstał z miejsca
Zrobiłam to samo i skierowaliśmy się z powrotem na trybuny. Młody złapał butelkę ode mnie, wypił trochę płynu i oddał mi resztę. Cały czas wpatrywał się w grających siatkarzy, w sumie ja robiłam to samo. Gracze mieli chwilę przerwy, usiedli na ławeczce obok boiska i rozmawiali. W pewnym momencie Wrona odwrócił się i posłał mi uroczy uśmiech. Odwdzięczyłam się tym samym, co tylko go zachęciło i skierował swoje kroki w moją stronę. Nie umknęło to uwadze Conte, który zrobił tylko skwaszoną minę. Andrzej usiadł obok nas.
-Jak Ci się tu u nas podoba?- zagadał.
-Spełnienie moich marzeń- uśmiechnęłam się tylko
-No i prawidłowo! Ej a tak w ogóle.. to co robił Conte u Ciebie rano?
-A co? zazdrosny?
-O Ciebie? Zawsze! - objął mnie ramieniem.
-Dobra, dobra. Już nie bajeruj. Spadaj grać bo Ci się zaraz oberwie. Albo co gorsza mi! Bo Cię tu zatrzymuję.
-Nie bój nic! Obronię Cię- wypiął dumnie klatę i poszedł z powrotem grać.
-Lubis go?- Arek wyskoczył z pytaniem.
-Ale że co?- byłam lekko zaskoczona. -Że Wrone?- pokiwał twierdząco głową.-No fajny jest. A co?
-Bo ja Ciebie tez lubię- wyszczerzył się.
Reszta treningu zleciała nam na luźniej rozmowie i oglądaniu gry Skrzatów. Po zakończonych zajęciach podszedł do mnie trener i oznajmił że mam wymasować plecy Winiara. Ojj teraz wyjdzie czego się nauczyłam na studiach. Miałam cykora "biorąc się" się za Michała. Starałam się być delikatna.
-No Młoda, coś taka delikatna?-odezwał się w pewnym momencie przyjmujący.
-Nie chcę Ci zrobić krzywdy.
-Eee no co Ty-popatrzył się na mnie. -Mi się nie nie da zrobić krzywdy. Dawaj mocniej.
Jak chciał, tak też zrobiłam. O dziwo był zadowolony z masażu. Po skończeniu, wyszliśmy razem z hali. Michał skierował swoje kroki w stronę auta, a ja w stronę swojego osiedla. Uszłam kilka metrów i moim oczom ukazał się Conte.
-Czy ja się od Ciebie nie uwolnię?-zapytałam z udawaną złością.
-Nie ma szans. Będę zawsze blisko Ciebie.
-Oho! muszę skombinować sobie zakaz zbliżania.
Droga zleciała nam na rozmowie. Facundo odprowadził mnie pod blok.
-To co? Zgarnąć Cię przed imprezą?
-Wronka już się z tym zaoferował..
-Ach no tak..-lekko się zasmucił.
-Oj nie dąsaj się. On tylko po mnie przyjdzie-dałam mu buziaka w policzek i zniknęłam za drzwiami klatki schodowej.
Miałam dobre kilka godzin do wieczornej imprezy u jednego z siatkarzy. Zjadłam jakiś lekki obiad i wskoczyłam pod prysznic. Wyszłam z łazienki w szlafroku, usadowiłam się na łóżku i odpaliłam tv. Leciała jakaś powtórka meczu Skrzatów. Oho akurat musiałam na to trafić. Zaczęłam się śmiać.
Nawet nie wiem kiedy zleciał mi czas przed telewizorem. Miałam godzinę do przyjścia Wrony po mnie. W panice zaczęłam szukać czegokolwiek nadającego się na imprezę, bo w sumie nie wzięłam za dużo ciuchów ze sobą. Odnalazłam ulubioną tunikę i legginsy, złapałam ciuchy i poszłam się ubrać do łazienki. Nałożyłam lekki makijaż i zrobiłam delikatne loki. Uznałam że mogę się tak pokazać siatkarzom.
Chwilę po umówionym czasie zapukał do drzwi Wronka. Powitałam Go promiennym uśmiechem, wzięłam skórzaną kurtkę i razem wyszliśmy z mieszkania. Przez chwilę szliśmy w milczeniu, lecz w końcu odezwał się Andrzej.
-Gotowa na najlepszą imprezę w życiu?-poruszył zabawnie brwiami.
-Hehe jaasne. Czy będzie najlepsza, okaże się później.
-Nie wierzysz w umiejętności organizatora?
-Oczywiście że wierzę-uśmiechnęłam się.-A w ogóle to skoro Ty organizujesz, a przyszedłeś po mnie to..? Tak wyszedłeś z mieszkania a tam co? Goście sami zostali?
-Karol z Wojtkiem się bawią w gospodarzy. Liczę że za ten czas mi nie rozniosą mieszkania. W sumie są do tego zdolni, ale noc jeszcze młoda i gości dużo nie ma więc wszystko powinno być dobrze.
Wronka się nakręcił, zaczął opowiadać jak to kiedyś Kłos zorganizował imprezę u siebie, a potem trzeba było zrobić mały remont, potem jak to byli młodzi i wkręcali się do klubów. Tak droga nam zleciała, głównie Andrzej opowiadał, ja czasem wtrąciłam kilka zdań.
Weszliśmy do mieszkania, zrzuciłam z siebie kurtkę i przywitałam się z wszystkimi. Poznałam dziewczynę Kłosa. Strasznie miła. Rozmawiałam przez chwilę z Olą, złapałyśmy kontakt. Po chwili pojawiali się inni siatkarze. Każdy mnie miło przyjął, zagadał na chwilę i zajęli się sobą. Impreza się na dobre rozkręciła, alkohol lał się, prawie każdy pił. Od samego początku nie widziałam w ogóle Conte. Lekko wstawiony Andrzej podszedł do mnie.
-Pięknaa jak tam?- wyszczerzył się.
-Emm świetnie- uśmiechnęłam się popijając sok pomarańczowy.
-A Ty co? Sam soczek? Tak nie może być! Chodź Maleńka- pociągnął mnie za sobą i chciał zrobić drinka.
-Ale Andrzej.. Ja nie chcę, naprawdę-byłam lekko speszona.
-No co Ty, jeden mały drink źle Ci nie zrobi.
-No wiem, już wypiłam.Wystarczy mi.
-Paulinka..-zbliżył się do mnie.
-Andrzej proszę Cię- odsunęłam się.-Innym razem.- Odwróciłam się i wpadłam na Conte.
-Cześć Paula-uśmiechnął się słodko Argentyńczyk.
-Ooo Faco- dałam mu buziaka w policzek. Kątem oka widziałam niezadowoloną minę środkowego.
-Może ze mną zatańczysz?- zaproponował Conte. Zgodziłam się. Leciała akurat jedna z wolniejszych piosenek. Faco delikatnie objął mnie w tali i przysunął się. Zawiesiłam swoje ręce na jego szyi. Bujaliśmy się w rytm muzyki, rozmawiając o jakichś głupotach.
-Ślicznie wyglądasz- popatrzył mi w oczy, a ja spuściłam wzrok.
-Dziękuję- wydukałam niepewnie.
-Ej o co chodziło z Wroną? Tam przed chwilą?
-Nic konkretnego. Chciał mi drinka zrobić.
-To nie wyglądało miło. Zmusił Cię..?-zatroskany popatrzył na mnie.
-Do niczego mnie nie zmusił. Nie chciałam i odeszłam.
-Ale Paulina, przecież on nie może..
-O co Ci chodzi?- wkurzyłam się trochę. -Nic mi nie zrobił, jetem cała.- odsunęłam się od niego i skierowałam swoje kroki w stronę drzwi.
-Wszystko dobrze?- złapał mnie za rękę Wlazły.
-Tak, tak- zmusiłam się do uśmiechu. -Muszę po prostu już lecieć.
Wyszłam z mieszkania. Na schodach złapał mnie jeszcze Conte.
-Paula.. Przepraszam. Po prostu widziałem, że Wrona się trochę przystawiał i..
-Jasne, jasne -zbiegłam po schodach i wyszłam na zewnątrz. Zimne powietrze uderzyło mnie w twarz. Na całym ciele poczułam dreszcze. W końcu byłam w samej tunice na zewnątrz w listopadzie. Nie mogłam się wrócić, wpadłabym na któregoś z siatkarzy, a tego najbardziej chciałam uniknąć. Daleko do swojego mieszkania nie miałam. Złożyłam ręce na klatce piersiowej i ruszyłam w drogę. Po kilkunastu metrach poczułam, że ktoś nakłada na mnie marynarkę. Ciut się wystraszyłam, ale jak tylko zobaczyłam uśmiech Conte, strach uleciał ze mnie. Założyłam na siebie jego marynarkę, było mi strasznie zimno.
-Dziękuję- powiedziałam nieśmiało.
Droga do mojego mieszkania upłynęła nam w całkowitej ciszy. Pod budynkiem zatrzymaliśmy się i popatrzyłam na niego Miał zatroskany wzrok.
-Facundo.. bo ja..-zaczęłam spokojnie. -Przepraszam za moje zachowanie, ale nie piję za bardzo alkoholu i nie lubię o tym mówić.
-Nie masz czym się przejmować. Po prostu widziałem że Andrzej trochę Ci się naprzykrzał i tak jakoś- puścił mi oczko.
-Nie bój nic, potrafię o siebie zadbać- odwróciłam się w stronę drzwi, ale popatrzyłam jeszcze na Argentyńczyka.- Wejdziesz do środka?-zaproponowałam. Kiwnął tylko głową i weszliśmy po schodach.
W mieszkaniu Conte usadowił się wygodnie na kanapie. Usiadłam na jej brzegu i popatrzyłam na przyjmującego.
-Przepraszam.. -wydukałam kolejny raz tego wieczora.
-Ej Mała- przysunął się do mnie.-To raczej ja powinienem przeprosić, za to że jestem nadgorliwy.- chwycił mnie za rękę.
-No co Ty. Miłe, że się ktoś chociaż trochę martwi.-wstałam. -Napijesz się może czegoś? Mam kilka owocowych herbat- popatrzyłam do szafki- ewentualnie czerwone półsłodkie wino jest- popatrzyłam na niego przez ramię.
-Może być- wyszczerzył się i podszedł do mnie. Oparł się o blat kuchenny i śledził każdy mój ruch.
Wyciągnęłam butelkę z czerwonym płynem, odnalazłam korkociąg i zabrałam się do otwierania. Trochę nieporadnie mi to szło, bo dawno tego nie robiłam. Conte, widząc że mi nie idzie, podszedł, złapał butelkę i sam otworzył. Ja w tym czasie poszukałam kieliszków. Usiedliśmy przed tv, odnalazłam w jednej z półek kilkanaście filmów na dvd, wybraliśmy jeden z nich i puściliśmy.
Rozmawialiśmy o wszystkim, mało co skupialiśmy się na filmie, piliśmy wino. Kompletnie nie pamiętam o czym był film. Robiłam się senna i mimowolnie moja głowa opadła na ramię towarzysza. Momentalnie ją podniosłam.
-Oj nie bój się ja nie gryzę -puścił mi oczko, a moja głowa opadła znowu na jego ramię.
Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę i popijaliśmy wino.Cieszyłam się, że mam takiego przyjaciela jak on. Wiedziałam, że mogę na nim polegać ale również powygłupiać się z nim. Zawsze uważałam, że tacy ludzie jak ja, nigdy nie będą mieć takich przyjaciół, a tu proszę!
-O czym tak myślisz?- zapytał Conte po chwili.
-Hm.. może o tym, że cieszę się, iż mam takiego przyjaciela jak ty?
-Też się cieszę, że mam taką przyjaciółkę jak ty- Dał mi pstryczka w nos.
-Wiesz.. Kiedyś pytałeś dlaczego nie gram w siatkówkę. –Zaczęłam ale mi przerwał. 
-Słuchaj.. nie musisz mówić jeżeli nie chcesz. Poczekam jak będziesz gotowa.
-Chcę dzisiaj.- Zmieniłam pozycje i położyłam się kładąc głowę na jego kolana. Jego dłoń powędrowała na moje włosy. Gładził mnie delikatnie ale zmysłowo. Spojrzałam w jego oczy i zaczęłam opowiadać.- Jak byłam nastolatką nie byłam zbyt mądra. W końcu popadłam w bardzo poważne kłopoty. Ale to kiedy indziej.. Pewnego dnia chodziłam po ulicy i zastanawiałam się co dalej. Musiałam zacząć coś robić żeby zapomnieć. Zmienić swoje życie. Nogi zaprowadziły mnie na salę gimnastyczną, na której chłopcy mieli treningi. Przyglądałam się ich grze. Brakowało im jednej osoby więc zaproponowali mi żebym z nimi zagrała. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, więc po prostu nie chciałam ale oni nalegali no i się zgodziłam. I wtedy coś we mnie uderzyło. Poczułam, że to jest to.. Trener na koniec treningu powiedział mi słowa, których nigdy nie zapomnę "Z siatkówką spotykasz się raz w swoim życiu i albo się w miej zakochujesz i oddajesz jej wszystko co masz, łącznie z duszą i sercem, albo dajesz jej spokój, bo widocznie nie jesteś na tyle hojny, aby poświęcić jej cząstkę siebie. Ty ją pokochałaś zacznij trenować." Te słowa wzięłam sobie do serca. Polecił mi dobry klub kobiecy i umówił z trenerem. Już na pierwszym treningu oddałam całą siebie. Nie wychodziły mi wszystkie elementy ale się nie poddawałam i brnęłam w to dalej. Po pewnym czasie nie wyobrażałam sobie życia bez siatkówki. W przeciągu 3 lat dostałam się do 1.ligi a z niej dostałam powołanie do reprezentacji. Był mecz finałowy. 2:1 w setach i 24:23 na tablicy wyników dla nas i zagrywka po drugiej stronie. Był to mocny flot ale nasza Libero poradziła sobie bez problemu. Rozgrywająca wystawiła szybką na prawą antenkę, gdzie byłam ja. Z całych sił się wybiłam i wbiłam gwoździa. Niestety przy lądowaniu coś było nie tak. Upadłam na parkiet. Czułam tylko przeraźliwy ból. Krzyczałam na całe gardło trzymając się za kolano. Zemdlałam i obudziłam się w szpitalu. Stał nade mną lekarz powiedział że mam zwichniętą rzepkę, zerwane więzadła boczne i naderwane przednie. Załamałam się. Leczenie było długie i bolesne. – Z moich oczy płynęły łzy które Conte wycierał kciukami.
-Próbowałaś po tym wszystkim wrócić do formy?- Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
-Oczywiście. Po rehabilitacji stopniowo wracałam do treningów ale im trening był cięższy tym kolano bardziej mnie bolało. Przychodząc do domu puchło co zresztą miałeś okazje zobaczyć.
-To dlatego studiujesz fizjoterapię? Żeby pomagać takim jak Ty?
-Ee.. jednak myślisz trochę Facundo..-Zaśmiałam się i wbiłam palca między żebra.
-Czasami mi się zdarzy.- Odwzajemnił się tym samym.
-Dobra, koniec ckliwych wyznań- uśmiechnęłam się.
-Czemu? Miło było..
-..ale się skończyło- wystawiłam mu język.
-Noo faktycznie, późno już. Przydałoby się iść do domu.
-Nie o to mi chodziło! A poza tym nie puszczę Cię po ciemku do domu.
-Jestem już dużym chłopcem, poradzę sobie- pstryknął mnie w nos kolejny raz tego wieczoru.
-Faco no weź..-już nie wiedziałam jakie argumenty do niego dotrą.
-Dobra noo- oparł się wygodnie na sofie.- Mogę tu spać, no chyba że wolisz gdzie indziej..- popatrzył zalotnie w stronę mojej sypialni, potem na mnie.
-Facundo Conte! weź się ogarnij- walnęłam go poduszką.
Oddał mi tym samym, biliśmy się przez chwilę.
-Dobra! Wystarczy!- odezwałam się w końcu.- Mam dość. Idziemy spać- zarządziłam.
-Tak jest pani..
Zmyłam się do łazienki, szybko umyłam i przebrałam się w koszulkę i krótkie spodenki. Jak wyszłam i Conte zniknął za drzwiami łazienki, odnalazłam jakiś koc i poduszkę i naszykowałam przyjmującemu kanapę do spania. Gdy gracz wyszedł w samych bokserkach, lekko się peszyłam. Nie chcąc patrzeć na niego, by się nie zarumienić zebrałam kieliszki ze stolika i skierowałam się do kuchni. Myjąc kieliszki odezwałam się:
-Ym.. liczę że będzie Ci wygodnie- zerkałam przez ramię na niego.- Luksusów nie ma, ale..
-Nie masz czym się przejmować, spałem niekiedy w gorszych warunkach.
-To dobrze- wytarłam ręce i skierowałam się do swojego pokoju.- Życzę miłych snów.
Minęłam go szybkim krokiem i złapałam klamkę drzwi. Odwróciłam się jeszcze do niego.
-Dziękuję za miły wieczór.-powiedziałam.
-To ja dziękuję, śpij spokojnie- uśmiechnął się.
Nie mogłam długo zasnąć, słyszałam że Conte też się wierci na sofie. Starałam się zasnąć i gdy już odpływałam, poczułam że do łóżka wchodzi Faco. Położył się obok mnie. Po chwili namysłu, odwróciłam się w jego stronę, ułożyłam na klatce piersiowej. On objął mnie ramieniem. Dalej nie wiem co się wydarzyło, bo odpłynęłam w krainę Morfeusza.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
jest trójeczka :D jak Wam się podoba? ;) liczymy na szczere komentarze. Każdym, nawet najkrótszym komem nas motywujecie, więc zostawiajcie po sobie ślad ;)
zachęcamy do zapoznania się z zakładkami na górze i mini ankieta z boku też jest..;)

środa, 18 lutego 2015

Rozdział 2

Tak jak Wlazły powiedział, pojawił się punkt 16:30 pod blokiem. Wsadziłam do torby jakąś koszulkę, legginsy, adidaski, ubrałam się luźno i zeszłam do niego. Nie wiedziałam czego się mogę spodziewać po pierwszym treningu z moim udziałem. Co ja tam będę robić? Mariusz przywitał mnie serdecznym uśmiechem.
-I jak? Gotowa na spotkanie z całą Skrą?
-Mam cykora jak cholera. Jak Ciebie z Michałem zobaczyłam to myślałam że padnę, a co dopiero całą resztę.
-Haha, nie bój nic. Jesteśmy normalni, może trochę zwariowani. Nie będziesz się nudzić.-Zaśmiał się
Dojechaliśmy pod halę zaraz po Wronie i Włodarczyku, którzy właśnie zniknęli za drzwiami budynku.
Wlazły zaprowadził mnie do Prezesa i Trenera. Siedzieli w gabinecie i czekali na mnie. Siatkarz przywitał się z nimi i opuścił pomieszczenie, zostawiając mnie z nimi. Przy drzwiach popatrzył jeszcze w moją stronę i posłał pokrzepiający uśmiech.
-Dzień dobry, Paulina Musik-przywitałam się.
-A tak, tak. Witaj-Podał mi dłoń, którą uścisnęłam - Ja jestem Konrad Piechocki czyli prezes a to Miguel Falasca, trener. Wiesz dlaczego się tu znalazłaś więc liczę, że nas nie zawiedziesz.
-Postaram się- Wysiliłam się na uśmiech. Po niedługiej rozmowie z prezesem, podpisaniu kilku dokumentów i tego typu rzeczy udałam się z trenerem na boisko. Idąc korytarzem słychać było śmiechy z sali. Kiedy stanęliśmy w drzwiach wydawało mi się, że jestem w jakimś Zoo. Andrzej z Kłosem gonili się wokół siatki, Mariusz z Michałem grali w łapki a zawodnicy z Serbii cykali sobie sweet focie.
-Przyzwyczajaj się - Szepnął do mnie Falasca - Ja tak mam codziennie - Zaśmiał się.- Dobra przedszkole, zbiórka w kółeczku- Krzyknął na całą hale. Wszyscy posłusznie wykonali polecenia trenera.
-Poznajcie Paulinę. Od dziś będzie miała tutaj staż z fizjoterapii. Jakieś bóle czy coś to do niej ale też nie przesadzajcie- Pogroził im.
-Jasne trenerze..-Powiedzieli chórkiem. Po chwili każdy zaczął się przedstawić. Stałam jak wmurowana w ziemię. Nogi miałam jak z waty.
-Dobra dobra.. Zaczynamy trening!-Gwizdnął mi przy uchu- 20 okrążeń na początek.
Żeby nie przeszkadzać usiadłam na trybunach i przypatrywałam się trenującym zawodnikom. Od razu widać było, że kochają to co robią. Wszystko starali robić jak najlepiej potrafią. Kiedyś jak wchodziłam na boisku byłam taka sama. Z rozmyślań wyrwał mnie krzyk Winiarskiego.
-Paulaa.. Tu mnie boli!- Złapał się za bark.- Wymasowała byś może?-Poruszał zabawnie brwiami i złapał piłkę.
-Masz od tego żonkę- Odkrzyknął mu Mariusz.-Postaraj się a może dostaniesz coś więcej.- Cała drużyna w tym momencie się zaśmiała.
-Panowie.. ja nie chce mieć zawodników z miękkimi kolanami na treningach!-Zaśmiał się trener.
Po chwili chłopaki podzielili się na drużyny.
-No i Paulina z nami i jest ciacia!- Wykrzyknął Wrona. Nie zdążyłam nawet zaprotestować, bo podbiegł Karol przerzucił mnie przed ramię i zaniósł na boisko.
-Ale panowie.. ja nie potrafię grać- jęknęłam.
-Dobra, dobra. Sranie w banie. W siatkówkę każdy potrafi trochę lepiej, lub gorzej.!- Zaśmiał się.
-Ech.. no niech wam będzie.-Zrezygnowana westchnęłam- Gdzie mam stać?
-No może idź na lewy atak.
Ustawiłam się tam gdzie trzeba. W składzie byłam z Karolem, Wroną, Piechockim, Brdjovicem i Conte. Po przeciwnej stronie siatki stali Wlazły, Winiar, Włodarczyk, Tille, Uriarte i Muzaj. Reszta zawodników grała na boisku obok. Zagrywkę miała moja drużyna więc razem z Facu podeszłam pod siatkę.
-Tylko delikatnie ma być! Nie połamać mi nowego nabytku- Wykrzyknął jeszcze trener.
Po flocie Kłosa piłkę po przeciwnej stronie przyjął Ferdi, wystawił Nico na lewe skrzydło do Winiara a ten po pięknej prostej wbił gwoździa. Gra była w miarę wyrównana. Udało mi się zdobyć nawet 2 pkt. Przyszła kolej na moją zagrywkę. Zastanawiałam się jak mam ją wykonać czy z miejsca na bezpiecznie czy z wyskoku jak w przeszłości. Zdecydowałam się zaryzykować. Oddaliłam się od lini końcowej policzyłam do trzech i wyrzuciłam piłkę. Zrobiłam kilka kroków wybiłam się w górę i uderzyłam z całej siły. Udało się! Włodarczyk nie przyjął jej dokładnie i poleciała w trybuny. Wszystkich wzrok utkwił na mnie. Łącznie z trenerem, stali z otwartymi buziami patrząc na mnie. Nie lubiłam takich sytuacji więc spuściłam głowę w dół.
-Ale...ale.. miało być delikatnie!-Oburzył się Wojtek.
-Dziewczyno.. jak ty to zrobiłaś.?!-Odezwał się Winiar- Wow..
-No tak jakoś..-Wzruszyłam ramionami.
Wróciliśmy do gry. Udało nam się wygrać 2 sety a trzeci był w trakcie. Ponownie stałam na lewym ataku a zagrywkę mieliśmy my. Stanęłam przy siatce i obserwowałam rozegranie po drugiej stronie. Przyjęcie, wystawa i orientuje się, że jest po mojej stronie na Wlazłego. Ile sił w nogach wyskoczyłam do góry i poczułam mocne uderzenie w dłonie. Po wylądowaniu otworzyłam oczy i zobaczyłam zdziwionego Mariusza.
-Trenerze ja się tak nie bawię!-Tupnął nogą.
-Oj... Mario, Mario.. Dziewczyna cię zablokowała.
Trening zakończył się po trzech setach. Zawodnicy udali się do trenera a ja w stronę mojej torby. Wyciągnęłam z niej picie i dosłownie przyssalam się do butelki.
-Podwieźć Cię do domu?-zapytał Mario.
-Dzięki ale wolę się przejść.-uśmiechnęłam się.
-A tak w ogóle to jutro robimy imprezę i jesteś zaproszona.-odezwał się Wronka.
-Eee.. Nie wiem czy to jest dobry pomysł - chciałam się wymigać
-Oj no nie daj się prosić - zrobił oczka kota ze Shreka.
-No dobra..-westchnęłam - ale dajcie mi adres miejsca.
-O to się nie martw - puścił mi oczko.
Wyszłam z hali i ruszyłam w stronę parku, którym idzie się w stronę mojego osiedla. Kolano bolało mnie coraz bardziej ale wiedziałam, że tak będzie zgadzając się z nimi zagrać. Ale nie żałuję tęskniłam za tym bardzo. Po chwili spaceru ktoś zasłonił mi oczy. wystraszona szybko się odwróciłam i ujrzałam Wronkę.
-Cześć, piękna- Zaśmiał się
-Cześć, wystraszyłeś mnie- Odparłam
-W ramach przeprosin odprowadzę Cię do domu-Spojrzał na mnie radośnie.
-No spoko-przytaknęłam.
Ruszyliśmy więc w dalszą drogę razem. Buzia mu się w ręcz nie zamykała. Dowiedziałam się, że jego najlepszym przyjacielem od lat jest Kłos. Nie ma dziewczyny nad czym ponoć ubolewa oraz, że to u niego jest jutro impreza. Ja w przeciwieństwie do niego odzywałam się sporadycznie. Tak już mam.
-To tutaj- Odparłam kiedy byliśmy pod moim blokiem
-Noo to powiem Ci, że masz wokół siebie siatkarzy.-Rozejrzał się.- Tam mieszkają Argentyńscy siatkarze- pokazał budynek oddalony o dwa bloki-O a tutaj Muzaj z Włodarczykiem- Tym razem wskazał blok obok.- Ja za to mieszkam ulicę dalej.-Zaśmiał się.
-Nie wiedziałam- Uśmiechnęłam się- A Winiar i Wlazły gdzie mieszkają?
-Oni jakieś 15min stąd. Z tą różnicą, że nie w bloku lecz w domu jednorodzinnym jak przystało na rodzinę-Plątał się- Są sąsiadami i ogólnie ich rodziny są ze sobą bardzo zżyte.
-Mhm..Dobra wiesz co.. ja już spadam- Puściłam mu oczko- Widzimy się jutro?
-A tak, tak-Ten człowiek wiecznie się śmieje- Na porannym treningu a później naa... IMPREZIE- wykrzyknął.
-Już się boję..- mruknęłam pod nosem z nadzieją, że nie usłyszy..
-Masz czego- Dźgnął mnie w żebra.- Dobra, nie zatrzymuję Cię, Pa- Ku mojemu zdziwieniu pocałował mnie w policzek i odszedł. Kilka chwil później weszłam do swojego mieszkania. Rozebrałam się z kurtki i butów po czym udałam się pod prysznic. Gorąca woda przyjemnie parzyła moje ciało. Wychodząc spod prysznica zarzucam na siebie krótkie spodenki, koszulkę i szeroką, dużą bluzę do połowy ud. Uwielbiałam w niej siedzieć wieczorami przed telewizorem z kubkiem kakaa w dłoniach. Tym razem była jedna różnica. Kolano bolało mnie coraz bardziej więc spróbowałam sposobu z lodem. Wyjęłam z zamrażalnika jakieś mięso zamrożone, wzięłam bandaż elastyczny i ruszyłam na sofę (Klub przed moim przyjazdem zaopatrzył się we wszystko). Przyłożyłam mrożonkę do kolana i owinęłam. Leżałam patrząc na Barwy Szczęścia kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Nikogo się nie spodziewałam więc zdziwiona ruszyłam otworzyć. Przekręciłam klucz i nacisnęłam klamkę. Moim oczom ukazał się Conte. Zmierzył mnie od góry do dołu zatrzymując się na chwilę na moim kolanie.
-Cześć- Odezwałam się pierwsza
-A tak, Cześć- Zmieszał się- Sorry, że tak późno ale mam dla Ciebie jakieś dokumenty które dostałem od trenera po tym ja wyszłaś.-Tłumaczył się
-Wejdź nie będziemy rozmawiać przez próg-Odsunęłam się z przejścia.-Prosto i w lewo do salonu.
-Dzięki-zdjął buty i ruszył we wskazanym kierunku.- A wiesz co to za dokumenty?-Zapytałam
-Nie, nie powiedział mi- Uśmiechnął się. Doczłapałam do sofy i na niej usiadłam- Mogę wiedzieć czemu mrozisz sobie kolano?- A łudziłam się, że nie zapyta
-No wiesz.. trochę mnie boli odkąd z wami grałam-Zmieszałam się-Ale to nic takiego.
-Mogę sprawdzić?-Zapytał niepewnie
-Yyy..no dobra.. -Zabrałam się za odwijanie bandaża. Po chwili Facu wziął moją nogę delikatni kładąc sobie na kolana. Obejrzał z każdej strony.
-Masz lekki obrzęk czyli musiałaś mieć to kolano uszkodzone w przeszłości- Spojrzał na mnie podejrzliwie a ja wzruszyłam ramionami. Nie lubiłam do tego wracać. - Widzę, że nie chcesz mówić, okej nie naciskam. Ale tutaj lód nie pomoże.
-A masz jakiś inny pomysł- Za ironizowałam
-Tak mam -Odpowiedział wstając.- Leż i nie ruszaj się. Jestem za góra 15 minut.-No i wybiegł z mieszkania.
Nic z tego nie rozumiałam. Wróciłam do oglądania serialu. Tak jak powiedział wrócił po kwadransie. Usiadł obok mnie biorąc ponownie moją nogę. Wycisnął na nią dużą ilość zimnej maści i obandażował.- Jutro będzie już po krzyku-Zaśmiał się.
-Dziękuję-Pokazałam swoje ząbki- Czekaj oddam Ci za tę maść.- Chciałam wstać ale mi nie pozwolił.
-Przestań..-Westchnął- Na maść mnie jeszcze stać.
-No dobra...
-Mogę Cię o coś spytać?
-No pewnie- wiedziałam o czym będzie to pytanie lecz nie chciałam byc niegrzeczna.
-Grasz w siatkówkę na naprawdę na wysokim poziomie. Trenowałaś kiedyś, prawda?-Spojrzał na mnie wyczekująco
-No tak trochę może..- Odparłam niechętnie.
-A powiesz mi co z twoim kolanem? I dlaczego już nie trenujesz?-kontynuował
-Facu przepraszam Cię ale nie lubię mówić o swojej bolesnej przeszłości. A zwłaszcza osobie, którą znam od kilku godzin.- Odpowiedziałam z przekonaniem.
-Jasne, przepraszam, nie powinienem pytać..-Podrapał się po głowie- Ale wiesz.. jak coś to możesz na mnie liczyć.. pamiętaj o tym.
-Dziękuję będę pamiętać.-Zaburczało mi w brzuchu-Masz może ochotę coś zjeść- Zaśmiałam się głośno.
-A wiesz.. chętnie.-Wstał- Chodź zrobimy coś razem -Wyciągnął do mnie ręce które chwyciłam i się podniosłam. Ruszyliśmy do kuchni.
-Na co masz ochotę-Zapytałam
-A co powiesz jak zaszalejemy i o godzinie 21 zjemy spaghetti?-Spojrzał na mnie.
-Hmm.. w sumie składniki mamy więc robimy!- Wzruszyłam ramionami.
Podczas przyrządzania posiłku śmiechu było mnóstwo. Z tego siatkarza  to naprawdę zajebisty człowiek jest. Pomyślałam przez chwilę,że jemu mogę zaufać. A w Bełchatowie przydało by się mieć jakiegoś przyjaciela. Wiem, że był jeszcze Winiar i Wlazły, którzy oferowali swoją pomoc ale jakoś nie chce ich obciążać. Mają swoje rodziny więc po co im ja jeszcze na głowie. A co do Wrony to polubiłam go bardzo. Pozytywny człowiek aczkolwiek wydaje mi się, że nie potrafiłabym mu tak w pełni zaufać. A Faco potrafi być zabawny, ale także poważny i pomocny. Oczywiście nie myślę o nim jak o kandydacie na partnera, ponieważ nie chce się z nikim wiązać. Zbyt bardzo sparzyłam się na przedstawicielach tej płci.
Chwilę później kolacja była już zrobiona. Zasiedliśmy do stołu i zajadaliśmy się posiłkiem.
-Mmm.. Pyszne-Delektował się Argentyńczyk.
-Zgadzam się.
Po skończonym posiłku pomógł mi posprzątać.
-To ja będę się zbierać. Nie chcę przeszkadzać-Zwrócił sie do mnie
-No coś ty, nie przeszkadzasz.- Podeszłam do niego kiedy był już na korytarzu-Dziękuję za miły wieczór i za pomoc z kolanem-Nieśmiało i delikatnie się do niego przytuliłam.
-Mnie również było miło-Usmiechnął się i przytulił mocniej- Cieszę się, że mogłem pomóc i pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć- Odsunęłam się a on dał mi pstryczka w nos na co go zmarszczyłam.
-Widzimy się jutro na treningu?-Zapytałam
-Naturalnie..Albo nie!-Krzyknął- Wpadne po Ciebie i pójdziemy razem?
-No w sumie.. czemu nie- wzruszyłam ramionami
-W takim razie dobranoc.- Zbliżył swoją twarz do mojej i pocałował w czoło automatycznie pojawiły sie na nim zmarszczki co go rozbawiło.
-Dobranoc- odparłam kiedy już wychodził. Zamknęłam za nim drzwi i udałam się do sypialni. Pościeliłam łóżko i na nie padłam. Leżałam analizując dzisiejszy dzień. Po chwili usłyszałam dźwiek sms. Wzięłam telefon do ręki i odczytałam wiadomość
- Słodkich snów, piękna ;* Andrzej. Zdziwiło mnie trochę skąd ma mój numer ale postanowiłam nie wnikać. Szybko odpisałam
-Wzajemnie ;)  I oddałam się w objęcia morfeusza.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oddajemy w wasze ręce rozdział 2 ;)
Liczymy na wsze szczere opinie które zamieścicie pod spodem w komentarzu.
Oraz powstała nowa zakładka informowani. Wstawiajcie tam swoje blogi na których mamy was powiadamiać o nowościach :)

niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 1

Czwartkowy dzień miał nie przynieść niczego specjalnego. Po porannej toalecie i śniadaniu, udałam się jak zwykle na uczelnię. Nie mogłam się skupić w ogóle na wykładach. Moje myśli były zaprzątnięte zbliżającym się stażem. Ja mam być w Skrze? Widzieć jak ten świetny klub funkcjonuje "od środka"? Być przy współtworzeniu kolejnego mistrzostwa? Spotkać się z moimi idolami, z najlepszymi siatkarzami świata? Ciągle nie mogę w to uwierzyć! Wykłady spędzałam na rozmyślaniu i tworzeniu listy co mi się przyda w Bełchatowie, bez czego nie przeżyję, co jeszcze potrzebuję. Kompletnie nie wiedziałam co wykładowcy mówią.
Na biomechanice wszedł do sali rektor.
-Dzień dobry - przywitał się z uczniami.- Pani Paulino - zwrócił się do mnie - mam dla Pani numer do Mariusza Wlazły. Prosił żebyś się z nim skontaktowała w wolnej chwili - powiedział przy całej grupie. Podeszłam do niego i wzięłam karteczkę z numerem. Cała klasa przyglądała się temu zdarzeniu z wielkim szokiem. Kiedy wróciłam na swoje miejsce odwróciła się do mnie Karolina siedząca przede mną.
-Jak to możliwe, że ktoś taki jak ty ma takie znajomości? - zapytała.
-A dlaczego ktoś taki jak ja nie może mieć takich znajomości? - Poirytowałam się.
-No wiesz.. jesteś kujonem, szarą myszą trzymającą się zawsze z boku.W siatkówkę też grać nie potrafisz, więc nie wiem dlaczego każdy cię tak wychwala.
-A co ty możesz o mnie wiedzieć? - podniosłam głos. - Widocznie to, że się uczę przynosi jakieś rezultaty i spełnię swoje marzenia pracując ze sportowcami. A ktoś taki jak ty zdający ledwo egzaminy może jedynie zazdrościć i żałować, że chodziło się na imprezy zamiast trochę więcej pouczyć. A swoją drogą, nic o mnie nie wiesz więc z łaski swojej zamknij tę swoją wytapetowaną twarz! - W tym samym momencie skończyły się zajęcia. Ruszyłam w stronę szatni kiedy pobiegła do mnie najlepsza przyjaciółka Karoliny.
-Wiesz co.. w końcu tyle lat chodzimy razem do tej samej grupy więc może nas zapoznasz z tymi przystojniakami? Zwłaszcza z Maćkiem Winiarskim. Ma taki śliczne oczy. Albo z Nicolasem Conte! On jest z Włoch czyli mega przystojny! - Kiedy tylko to usłyszałam omal nie wybuchnęłam śmiechem. Od razu widać, że nie zna się na siatkówce.
-Z pewnością - Zaśmiałam się. Przebrałam buty, wzięłam kurtkę i wyszłam z uczelni.
Gdy wróciłam do mieszkania, nie wiedziałam od czego zacząć pakowanie. Byłam w kompletnej rozsypce. Powyciągałam trochę ciuchów z szafy, jakieś buty, nie wiedziałam co jeszcze. Lista, którą zrobiłam na zajęciach w ogóle mi nie pomagała. Było jeszcze gorzej. Musiałam się jakoś uspokoić. Zrobiłam sobie herbatę, coś do zjedzenia, odpaliłam muzykę i na spokojnie pakowałam potrzebne rzeczy. Przetrząsając po raz kolejny notesik z zapiskami, wypadła z niego mała żółta karteczka. Popatrzyłam na nią, widniał tam numer do Mariusza Wlazły. Fakt!! Miałam do niego zadzwonić!
Wystukałam na telefonie 9 cyfr numeru, ale miałam obawy by wcisnąć zieloną słuchawkę. Przecież miałam zadzwonić do samego Mistrza Świata! Po chwili rozmyślania co mogę usłyszeć w telefonie, odważyłam się zadzwonić.
Po kilku sygnałach odezwał się sam Mariusz Wlazły.
-Tak słucham..?
-Yyy.. dzień dobry.. ee.. z tej strony Paulina Musik, ja yy w sprawie tego stażu, bo rektor kazał ee znaczy bo..
-A tak, tak. Miło mi. Mariusz z tej strony. Fajnie że dzwonisz. To jak? O której mam po Ciebie wpaść?
-Yyy.. Ale że serio? Myślałam, że sama mam dotrzeć do Bełchatowa.
-No co Ty. Wpadniemy.
-No to.. może koło 12, żebym zdążyła się jeszcze z rana ogarnąć i..
-O 12 kończymy trening to będziemy koło 13.
-Yyy nie spieszcie się, mi to obojętnie o której będziecie - byłam lekko speszona.
-Idealnie jest, po treningu wsiądziemy w auto i wpadniemy. To co? Do zobaczenia jutro.
-No tak. Do jutra - z uśmiechem na twarzy rozłączyłam się.
Nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Rozmawiałam z samym Wlazłym. Ja- Paulina, dziewczyna nikomu nieznana. Po chwili zadzwonił mi telefon- odebrałam.
-Tu Mariusz. Bo nie zapytałem gdzie mam podjechać. Czy mogłabyś..?
-Haha spooko. Każdemu się zdarza.
Podałam mu adres i wróciłam do pakowania. Skończyłam koło 21. Miałam chyba wszystko spakowane, ale znając siebie czegoś nie wrzuciłam do walizki.
Przed 23 poszłam spać.
Nie mogłam kompletnie zasnąć. Całą noc rozmyślałam, że to nie może być prawda, że to pewni jakiś żart. Ale jednak tliła się we mnie iskierka, może w końcu szczęście się do mnie uśmiechnęło.
Nie poszłam na zajęcia, wszystko miałam mieć usprawiedliwione. Do godziny 12 chodziłam bez celu po mieszkaniu, sprawdzałam czy wszystko mam spakowane, czy czegoś nie zapomniałam. Kila minut po 12 dostałam smsa od kapitana Skry, że wyjeżdżają z Bełchatowa i będą za niedługo. W tym momencie się już kompletnie zdenerwowałam, co chwilę wyglądałam za okno, czy aby jakieś auto nie podjechało pod mój blok. Zastanawiałam się kim są ci MY. Przecież Mariusz miał sam przyjechać. A tak.. Pewnie żona jedzie z nim.
Chwilę przed 13 zadzwonił Wlazły.
-Jesteśmy pod blokiem. Gotowa? Może Ci pomóc? - usłyszałam w słuchawce.
-Nie, nie. Poradzę sobie, już schodzę.
Wzięłam walizkę, mniejszą torbę i torebkę, zarzuciłam na siebie kurtkę i wyszłam z mieszkania. Gdy zamknęłam za sobą drzwi bloku, moim oczom ukazali się dwaj żywo rozmawiający siatkarze oparci o samochód. Na ich widok lekko ugięły mi się kolana. Panowie widząc mnie targającą walizkę i torbę podeszli od razu.
-Paulina tak? - odezwał się od razu Wlazły.
-Ymm no tak - starałam się opanować nerwy.
-Miło nam cię poznać. Pewnie nas kojarzysz, ale.. Jestem Michał a to Mariusz - uśmiechnął się Winiar.
-Mi też - speszyłam się gdy spojrzałam w te jego niebieskie oczy.
-Daj, pomożemy - wzięli mi torby i zaprowadzili do auta.
Początkowo rozmowa się nam nie kleiła. Głownie rozmawiali Mariusz z Michałem, ale po pewnym czasie dołączyłam się. Wypytywali mnie o studia, to mi pasowało. Ale gdy weszli na temat rodziny i lat wcześniejszych, to nie chciałam się zbytnio tym dzielić. Rozmawialiśmy o Skrze, klubie, chłopakach. I tak przez całą drogę. Rozluźniłam się przy nich. W końcu (mimo że Mistrzowie Świata) to też są normalni ludzie.
Wjechaliśmy do Bełchatowa, potem pod jeden z bloków.
-No to panna, tu będziesz mieszkać. Chodź, pokażemy Ci - zwrócił się do mnie kapitan. Zabraliśmy moje rzeczy z bagażnika, albo raczej panowie je zabrali. No nie powiem, miłe to było.
Weszliśmy do mieszkania, w którym przez ten okres będę mieszkać. Malutkie, przyjemne, podobne do tego w Łodzi. Sypialnia, kuchnia z salonem no i łazienka. Do szczęścia mi więcej nie potrzebne.
-Luksusów nie ma, ale powinno Ci wystarczyć - wyszczerzył się Winiarski.
-W zupełności wystarcza. I tak ciągle nie wierzę że tu jestem i to jeszcze z Wami.
-Ooo jakie to słodkie. Z nami nie zginiesz - Mariusz oparł się o mnie ramieniem. - Tak więc, możesz się rozgościć, a o 17 pierwszy trening na którym masz się pojawić.
-No spoko, może jakoś dotrę do hali..
-Tym się nie przejmuj, zgarnę Cię po drodze. Wszystko jest załatwione.
-Nawet nie wiem, jak Wam dziękować. Musicie się ze mną użerać.
-Ej no co Ty - uśmiechnął się Michał. - Dla nas to przyjemność pomóc młodej, zdolnej i w dodatku ładnej pannie.
-Tee Kasanowa chodź już, bo Twoja Dagmara się o wszystkim dowie - nabijał się Wlazły. - Paula bądź przygotowana o 16:30, podjadę po Ciebie - posłał mi śliczny uśmiech i razem z Winiarskim wyszli z mieszkania.
Zostało mi tylko zadomowić się chociaż trochę.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
no to i jest jedyneczka :) oceniajcie bo.. Komentarz=Motywacja :D
aa i jeszcze jedno- chcecie być informowane/ni to zostawicie po sobie ślad w zakładce "Spam" to będziemy wiedzieć do kogo pisać :D
czekamy na opinie :)

czwartek, 12 lutego 2015

Prolog

Dzisiejszy dzień zaczęłam od 8 rano. Wstałam i udałam się do łazienki w celu porannej toalety. Wzięłam prysznic, pomalowałam rzęsy. Następnie zjadłam płatki na mleku i wyszłam na przystanek. Wsiadłam w MPK jadący bezpośrednio na moją uczelnie. Gdy dotarłam na miejsce, udałam się ze znajomymi na pierwsze zajęcia - anatomia.Zdecydowałam się na studia o kierunku fizjoterapii. Dzisiaj jestem na ostatnim roku magisterki. Na zajęciach w sumie nie było niczego ciekawego. Po chwili do sali wszedł rektor uczelni.
-Dzień dobry-Powiedzieli wszyscy uczniowie
-Witam was moje dzieci-Przywitał się z uśmiechem.-Czy mógłbym prosić ze sobą Paulinę Musik?
W momencie kiedy usłyszałam swoje Imię i Nazwisko serce ze strachu zabiło mi mocniej.
-M-mni-mnie?-Zająkłam się a przez głowę przeleciały wydarzenia z ostatnich dni. Ale raczej nic nie naskrobałam
-Tak, tak Ciebie-Posłał mi wesoły uśmiech.
Wstałam z ławki, podchodząc do dyrektora. Otworzył mi drzwi więc posłusznie wyszłam i udałam się w stronę gabinetu. Przywitałam się z panią sekretarką.
-Napije się pani czegoś?Herbata, Kawa, Woda?-Spytała grzecznie.
-Hmm.. może być szklanka wody.-Posłałam jej nieśmiały uśmiech-Dziękuję-odebrałam od niej napój.
Weszłam z panem Marianem i usiadłam przy stoliku.
-Nie bardzo rozumiem dlaczego tutaj jestem-powiedziałam nieśmiało.
-Spokojnie, nic nie zrobiłaś.Jest dla Ciebie pewna propozycja, którą chciałbym, żebyś przemyślała.-Popatrzył na mnie.
-Więc słucham
-Nasza uczelnia co jakiś czas dostaje propozycje z rożnych miejsc posłania jednego ze studentów na staż trwający ok.2 miesięcy.
W tym roku też jest taka propozycja z klubu siatkarskiego mianowicie Skry Bełchatów.
-Nie bardzo rozumiem co ja mam w tym wspólnego- odparłam zmieszana
-Chciałbym abyś to ty skorzystała z tej propozycji.
-A.Al..Ale jak to ja?-Moje oczy przypominały 5zł. Nie mogłam uwierzyć, że to właśnie mnie coś takiego spotkało.
-Nie ukrywam, że jesteś najlepsza. Chodzisz regularnie na zajęcia, zaliczasz wszystko w pierwszych terminach.Z charakteru też jesteś spokojną, opanowaną dziewczyną co jeszcze bardziej mi się podoba. A ponad to zdaję sobie sprawę, że kochasz siatkówkę. Nie rozumiem dlaczego nie trenujesz w żadnym klubie, ponieważ twój psor od wychowania fizycznego jest zachwycony twoją grą.-Spojrzał na mnie pytająco
-Nie chciałabym o tym mówić,jeżeli pan pozwoli. A co do stażu to bardzo się cieszę, ze pomyślał pan o mnie. Oczywiście zgadzam się!-Zaśmiałam się delikatnie- Zawsze marzyłam o tym by pomagać sportowcą w walce z kontuzjami.
-Bradzo się cieszę.-Rozweselił się jeszcze bardziej.- Prawdę mówiąc to zaczynasz za 3 dni. Z Łodzi do Bełchatowa jest nie daleko ale jednak trochę jest więc, jeżeli się zgodzisz to na okres stażu przeprowadzisz się do mieszkania oferowanego przez klub.
-Szybko..Obawiam się, że nie stać mnie na utrzymanie mieszkania.-Powiedziałam nieśmiało.
-Ależ Paulino. Źle mnie zrozumiałaś. Klub oferuje mieszkanie czyli będzie także je opłacał.
-Hm.. no to bardzo się cieszę.A co ze studiami.-Zapytałam
-O to się nie martw.Dni będziesz miała usprawiedliwione a egzaminy będziesz zdawać w wyznaczonych terminach. Poproszę jakąś osobę, żeby wysyłał Ci notatki. Jesteś na tyle zdolna, że poradzisz sobie z nauką sama.-Zaśmiał się na co ja odparłam tym samym.
-Nawet nie wiem jak mam panu dziękować.-Moje oczy się zaszkliły.
-Nie musisz. Po prostu nie zmarnuj tego. Wierzę w Ciebie.- Wstałam i rzuciłam się na szyję Rektorowi.- Dzisiaj mamy środę a w piątek po południu przyjedzie po ciebie pan Wlazły i zabierze Cię do mieszkania w Bełchatowie.
Porozmawiałam jeszcze chwilę z panem Żeromskim i wyszłam z gabinetu. Pożegnałam się z panią sekretarkę i w podskokach wróciłam na salę. Byłam bardzo zadowolona. Spełniają się moje marzenia i postanowienia. Będę pomagać sportowcą wrócić do formy. Nie pozwolę na to, żeby któryś z nich przechodził przez to samo piekło co ja. Wchodząc na sale każdy patrzał się na mnie dziwnie. Przyzwyczaiłam się już do tego. Wśród tych osób zawsze była obiektem drwin,kujonem zamkniętym w sobie. Reszta dnia zleciała na nudnych zajęciach. Ostatnie zajęcia czyli wf. Graliśmy w siatkówkę. Na samą myśl, że będę miała styczność z tym sportem, siatkarzami całe 2 miesiące na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Trener bardzo chwalił moje ataki, przyjęci i zagrywkę. Niestety w szatni później dziewczyny się ze mnie naśmiewały, że mu pewnie dupy dałam dlatego mnie chwali. No cóż.. już się z tym przyzwyczaiłam, bo praktycznie zawsze tak jest.
Po dniu spędzonym na uczelni wróciłam do domu. Zrobiłam sobie na szybko obiad i usiadłam przed telewizorem oglądając powtórkę meczu Resovi z Jastrzębiem. Wygrali pasiaki po 5 setowym boju. Byłam zmęczona dzisiejszym dniem ale także zadowolona. Udałam się więc pod prysznic. Po wyjściu spakowałam się na jutrzejsze zajęcia i położyłam się spać.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jest i prolog ;) Prosimy o wyrozumiałość ze względu, że to nasz pierwszy (i pewnie ostatni :P) wspólny blog i dopiero zaczynamy :)
Jeżeli macie jakieś pytania, uwagi, zastrzeżenia to bardzo prosimy o podzielenie się nimi ;) krytyka mile widziana :D
Komentarz=Motywacja :)
Postaramy się aby rozdziały pojawiały się w miarę regularnie. :) Serniczek o to zadba :P