środa, 18 lutego 2015

Rozdział 2

Tak jak Wlazły powiedział, pojawił się punkt 16:30 pod blokiem. Wsadziłam do torby jakąś koszulkę, legginsy, adidaski, ubrałam się luźno i zeszłam do niego. Nie wiedziałam czego się mogę spodziewać po pierwszym treningu z moim udziałem. Co ja tam będę robić? Mariusz przywitał mnie serdecznym uśmiechem.
-I jak? Gotowa na spotkanie z całą Skrą?
-Mam cykora jak cholera. Jak Ciebie z Michałem zobaczyłam to myślałam że padnę, a co dopiero całą resztę.
-Haha, nie bój nic. Jesteśmy normalni, może trochę zwariowani. Nie będziesz się nudzić.-Zaśmiał się
Dojechaliśmy pod halę zaraz po Wronie i Włodarczyku, którzy właśnie zniknęli za drzwiami budynku.
Wlazły zaprowadził mnie do Prezesa i Trenera. Siedzieli w gabinecie i czekali na mnie. Siatkarz przywitał się z nimi i opuścił pomieszczenie, zostawiając mnie z nimi. Przy drzwiach popatrzył jeszcze w moją stronę i posłał pokrzepiający uśmiech.
-Dzień dobry, Paulina Musik-przywitałam się.
-A tak, tak. Witaj-Podał mi dłoń, którą uścisnęłam - Ja jestem Konrad Piechocki czyli prezes a to Miguel Falasca, trener. Wiesz dlaczego się tu znalazłaś więc liczę, że nas nie zawiedziesz.
-Postaram się- Wysiliłam się na uśmiech. Po niedługiej rozmowie z prezesem, podpisaniu kilku dokumentów i tego typu rzeczy udałam się z trenerem na boisko. Idąc korytarzem słychać było śmiechy z sali. Kiedy stanęliśmy w drzwiach wydawało mi się, że jestem w jakimś Zoo. Andrzej z Kłosem gonili się wokół siatki, Mariusz z Michałem grali w łapki a zawodnicy z Serbii cykali sobie sweet focie.
-Przyzwyczajaj się - Szepnął do mnie Falasca - Ja tak mam codziennie - Zaśmiał się.- Dobra przedszkole, zbiórka w kółeczku- Krzyknął na całą hale. Wszyscy posłusznie wykonali polecenia trenera.
-Poznajcie Paulinę. Od dziś będzie miała tutaj staż z fizjoterapii. Jakieś bóle czy coś to do niej ale też nie przesadzajcie- Pogroził im.
-Jasne trenerze..-Powiedzieli chórkiem. Po chwili każdy zaczął się przedstawić. Stałam jak wmurowana w ziemię. Nogi miałam jak z waty.
-Dobra dobra.. Zaczynamy trening!-Gwizdnął mi przy uchu- 20 okrążeń na początek.
Żeby nie przeszkadzać usiadłam na trybunach i przypatrywałam się trenującym zawodnikom. Od razu widać było, że kochają to co robią. Wszystko starali robić jak najlepiej potrafią. Kiedyś jak wchodziłam na boisku byłam taka sama. Z rozmyślań wyrwał mnie krzyk Winiarskiego.
-Paulaa.. Tu mnie boli!- Złapał się za bark.- Wymasowała byś może?-Poruszał zabawnie brwiami i złapał piłkę.
-Masz od tego żonkę- Odkrzyknął mu Mariusz.-Postaraj się a może dostaniesz coś więcej.- Cała drużyna w tym momencie się zaśmiała.
-Panowie.. ja nie chce mieć zawodników z miękkimi kolanami na treningach!-Zaśmiał się trener.
Po chwili chłopaki podzielili się na drużyny.
-No i Paulina z nami i jest ciacia!- Wykrzyknął Wrona. Nie zdążyłam nawet zaprotestować, bo podbiegł Karol przerzucił mnie przed ramię i zaniósł na boisko.
-Ale panowie.. ja nie potrafię grać- jęknęłam.
-Dobra, dobra. Sranie w banie. W siatkówkę każdy potrafi trochę lepiej, lub gorzej.!- Zaśmiał się.
-Ech.. no niech wam będzie.-Zrezygnowana westchnęłam- Gdzie mam stać?
-No może idź na lewy atak.
Ustawiłam się tam gdzie trzeba. W składzie byłam z Karolem, Wroną, Piechockim, Brdjovicem i Conte. Po przeciwnej stronie siatki stali Wlazły, Winiar, Włodarczyk, Tille, Uriarte i Muzaj. Reszta zawodników grała na boisku obok. Zagrywkę miała moja drużyna więc razem z Facu podeszłam pod siatkę.
-Tylko delikatnie ma być! Nie połamać mi nowego nabytku- Wykrzyknął jeszcze trener.
Po flocie Kłosa piłkę po przeciwnej stronie przyjął Ferdi, wystawił Nico na lewe skrzydło do Winiara a ten po pięknej prostej wbił gwoździa. Gra była w miarę wyrównana. Udało mi się zdobyć nawet 2 pkt. Przyszła kolej na moją zagrywkę. Zastanawiałam się jak mam ją wykonać czy z miejsca na bezpiecznie czy z wyskoku jak w przeszłości. Zdecydowałam się zaryzykować. Oddaliłam się od lini końcowej policzyłam do trzech i wyrzuciłam piłkę. Zrobiłam kilka kroków wybiłam się w górę i uderzyłam z całej siły. Udało się! Włodarczyk nie przyjął jej dokładnie i poleciała w trybuny. Wszystkich wzrok utkwił na mnie. Łącznie z trenerem, stali z otwartymi buziami patrząc na mnie. Nie lubiłam takich sytuacji więc spuściłam głowę w dół.
-Ale...ale.. miało być delikatnie!-Oburzył się Wojtek.
-Dziewczyno.. jak ty to zrobiłaś.?!-Odezwał się Winiar- Wow..
-No tak jakoś..-Wzruszyłam ramionami.
Wróciliśmy do gry. Udało nam się wygrać 2 sety a trzeci był w trakcie. Ponownie stałam na lewym ataku a zagrywkę mieliśmy my. Stanęłam przy siatce i obserwowałam rozegranie po drugiej stronie. Przyjęcie, wystawa i orientuje się, że jest po mojej stronie na Wlazłego. Ile sił w nogach wyskoczyłam do góry i poczułam mocne uderzenie w dłonie. Po wylądowaniu otworzyłam oczy i zobaczyłam zdziwionego Mariusza.
-Trenerze ja się tak nie bawię!-Tupnął nogą.
-Oj... Mario, Mario.. Dziewczyna cię zablokowała.
Trening zakończył się po trzech setach. Zawodnicy udali się do trenera a ja w stronę mojej torby. Wyciągnęłam z niej picie i dosłownie przyssalam się do butelki.
-Podwieźć Cię do domu?-zapytał Mario.
-Dzięki ale wolę się przejść.-uśmiechnęłam się.
-A tak w ogóle to jutro robimy imprezę i jesteś zaproszona.-odezwał się Wronka.
-Eee.. Nie wiem czy to jest dobry pomysł - chciałam się wymigać
-Oj no nie daj się prosić - zrobił oczka kota ze Shreka.
-No dobra..-westchnęłam - ale dajcie mi adres miejsca.
-O to się nie martw - puścił mi oczko.
Wyszłam z hali i ruszyłam w stronę parku, którym idzie się w stronę mojego osiedla. Kolano bolało mnie coraz bardziej ale wiedziałam, że tak będzie zgadzając się z nimi zagrać. Ale nie żałuję tęskniłam za tym bardzo. Po chwili spaceru ktoś zasłonił mi oczy. wystraszona szybko się odwróciłam i ujrzałam Wronkę.
-Cześć, piękna- Zaśmiał się
-Cześć, wystraszyłeś mnie- Odparłam
-W ramach przeprosin odprowadzę Cię do domu-Spojrzał na mnie radośnie.
-No spoko-przytaknęłam.
Ruszyliśmy więc w dalszą drogę razem. Buzia mu się w ręcz nie zamykała. Dowiedziałam się, że jego najlepszym przyjacielem od lat jest Kłos. Nie ma dziewczyny nad czym ponoć ubolewa oraz, że to u niego jest jutro impreza. Ja w przeciwieństwie do niego odzywałam się sporadycznie. Tak już mam.
-To tutaj- Odparłam kiedy byliśmy pod moim blokiem
-Noo to powiem Ci, że masz wokół siebie siatkarzy.-Rozejrzał się.- Tam mieszkają Argentyńscy siatkarze- pokazał budynek oddalony o dwa bloki-O a tutaj Muzaj z Włodarczykiem- Tym razem wskazał blok obok.- Ja za to mieszkam ulicę dalej.-Zaśmiał się.
-Nie wiedziałam- Uśmiechnęłam się- A Winiar i Wlazły gdzie mieszkają?
-Oni jakieś 15min stąd. Z tą różnicą, że nie w bloku lecz w domu jednorodzinnym jak przystało na rodzinę-Plątał się- Są sąsiadami i ogólnie ich rodziny są ze sobą bardzo zżyte.
-Mhm..Dobra wiesz co.. ja już spadam- Puściłam mu oczko- Widzimy się jutro?
-A tak, tak-Ten człowiek wiecznie się śmieje- Na porannym treningu a później naa... IMPREZIE- wykrzyknął.
-Już się boję..- mruknęłam pod nosem z nadzieją, że nie usłyszy..
-Masz czego- Dźgnął mnie w żebra.- Dobra, nie zatrzymuję Cię, Pa- Ku mojemu zdziwieniu pocałował mnie w policzek i odszedł. Kilka chwil później weszłam do swojego mieszkania. Rozebrałam się z kurtki i butów po czym udałam się pod prysznic. Gorąca woda przyjemnie parzyła moje ciało. Wychodząc spod prysznica zarzucam na siebie krótkie spodenki, koszulkę i szeroką, dużą bluzę do połowy ud. Uwielbiałam w niej siedzieć wieczorami przed telewizorem z kubkiem kakaa w dłoniach. Tym razem była jedna różnica. Kolano bolało mnie coraz bardziej więc spróbowałam sposobu z lodem. Wyjęłam z zamrażalnika jakieś mięso zamrożone, wzięłam bandaż elastyczny i ruszyłam na sofę (Klub przed moim przyjazdem zaopatrzył się we wszystko). Przyłożyłam mrożonkę do kolana i owinęłam. Leżałam patrząc na Barwy Szczęścia kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Nikogo się nie spodziewałam więc zdziwiona ruszyłam otworzyć. Przekręciłam klucz i nacisnęłam klamkę. Moim oczom ukazał się Conte. Zmierzył mnie od góry do dołu zatrzymując się na chwilę na moim kolanie.
-Cześć- Odezwałam się pierwsza
-A tak, Cześć- Zmieszał się- Sorry, że tak późno ale mam dla Ciebie jakieś dokumenty które dostałem od trenera po tym ja wyszłaś.-Tłumaczył się
-Wejdź nie będziemy rozmawiać przez próg-Odsunęłam się z przejścia.-Prosto i w lewo do salonu.
-Dzięki-zdjął buty i ruszył we wskazanym kierunku.- A wiesz co to za dokumenty?-Zapytałam
-Nie, nie powiedział mi- Uśmiechnął się. Doczłapałam do sofy i na niej usiadłam- Mogę wiedzieć czemu mrozisz sobie kolano?- A łudziłam się, że nie zapyta
-No wiesz.. trochę mnie boli odkąd z wami grałam-Zmieszałam się-Ale to nic takiego.
-Mogę sprawdzić?-Zapytał niepewnie
-Yyy..no dobra.. -Zabrałam się za odwijanie bandaża. Po chwili Facu wziął moją nogę delikatni kładąc sobie na kolana. Obejrzał z każdej strony.
-Masz lekki obrzęk czyli musiałaś mieć to kolano uszkodzone w przeszłości- Spojrzał na mnie podejrzliwie a ja wzruszyłam ramionami. Nie lubiłam do tego wracać. - Widzę, że nie chcesz mówić, okej nie naciskam. Ale tutaj lód nie pomoże.
-A masz jakiś inny pomysł- Za ironizowałam
-Tak mam -Odpowiedział wstając.- Leż i nie ruszaj się. Jestem za góra 15 minut.-No i wybiegł z mieszkania.
Nic z tego nie rozumiałam. Wróciłam do oglądania serialu. Tak jak powiedział wrócił po kwadransie. Usiadł obok mnie biorąc ponownie moją nogę. Wycisnął na nią dużą ilość zimnej maści i obandażował.- Jutro będzie już po krzyku-Zaśmiał się.
-Dziękuję-Pokazałam swoje ząbki- Czekaj oddam Ci za tę maść.- Chciałam wstać ale mi nie pozwolił.
-Przestań..-Westchnął- Na maść mnie jeszcze stać.
-No dobra...
-Mogę Cię o coś spytać?
-No pewnie- wiedziałam o czym będzie to pytanie lecz nie chciałam byc niegrzeczna.
-Grasz w siatkówkę na naprawdę na wysokim poziomie. Trenowałaś kiedyś, prawda?-Spojrzał na mnie wyczekująco
-No tak trochę może..- Odparłam niechętnie.
-A powiesz mi co z twoim kolanem? I dlaczego już nie trenujesz?-kontynuował
-Facu przepraszam Cię ale nie lubię mówić o swojej bolesnej przeszłości. A zwłaszcza osobie, którą znam od kilku godzin.- Odpowiedziałam z przekonaniem.
-Jasne, przepraszam, nie powinienem pytać..-Podrapał się po głowie- Ale wiesz.. jak coś to możesz na mnie liczyć.. pamiętaj o tym.
-Dziękuję będę pamiętać.-Zaburczało mi w brzuchu-Masz może ochotę coś zjeść- Zaśmiałam się głośno.
-A wiesz.. chętnie.-Wstał- Chodź zrobimy coś razem -Wyciągnął do mnie ręce które chwyciłam i się podniosłam. Ruszyliśmy do kuchni.
-Na co masz ochotę-Zapytałam
-A co powiesz jak zaszalejemy i o godzinie 21 zjemy spaghetti?-Spojrzał na mnie.
-Hmm.. w sumie składniki mamy więc robimy!- Wzruszyłam ramionami.
Podczas przyrządzania posiłku śmiechu było mnóstwo. Z tego siatkarza  to naprawdę zajebisty człowiek jest. Pomyślałam przez chwilę,że jemu mogę zaufać. A w Bełchatowie przydało by się mieć jakiegoś przyjaciela. Wiem, że był jeszcze Winiar i Wlazły, którzy oferowali swoją pomoc ale jakoś nie chce ich obciążać. Mają swoje rodziny więc po co im ja jeszcze na głowie. A co do Wrony to polubiłam go bardzo. Pozytywny człowiek aczkolwiek wydaje mi się, że nie potrafiłabym mu tak w pełni zaufać. A Faco potrafi być zabawny, ale także poważny i pomocny. Oczywiście nie myślę o nim jak o kandydacie na partnera, ponieważ nie chce się z nikim wiązać. Zbyt bardzo sparzyłam się na przedstawicielach tej płci.
Chwilę później kolacja była już zrobiona. Zasiedliśmy do stołu i zajadaliśmy się posiłkiem.
-Mmm.. Pyszne-Delektował się Argentyńczyk.
-Zgadzam się.
Po skończonym posiłku pomógł mi posprzątać.
-To ja będę się zbierać. Nie chcę przeszkadzać-Zwrócił sie do mnie
-No coś ty, nie przeszkadzasz.- Podeszłam do niego kiedy był już na korytarzu-Dziękuję za miły wieczór i za pomoc z kolanem-Nieśmiało i delikatnie się do niego przytuliłam.
-Mnie również było miło-Usmiechnął się i przytulił mocniej- Cieszę się, że mogłem pomóc i pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć- Odsunęłam się a on dał mi pstryczka w nos na co go zmarszczyłam.
-Widzimy się jutro na treningu?-Zapytałam
-Naturalnie..Albo nie!-Krzyknął- Wpadne po Ciebie i pójdziemy razem?
-No w sumie.. czemu nie- wzruszyłam ramionami
-W takim razie dobranoc.- Zbliżył swoją twarz do mojej i pocałował w czoło automatycznie pojawiły sie na nim zmarszczki co go rozbawiło.
-Dobranoc- odparłam kiedy już wychodził. Zamknęłam za nim drzwi i udałam się do sypialni. Pościeliłam łóżko i na nie padłam. Leżałam analizując dzisiejszy dzień. Po chwili usłyszałam dźwiek sms. Wzięłam telefon do ręki i odczytałam wiadomość
- Słodkich snów, piękna ;* Andrzej. Zdziwiło mnie trochę skąd ma mój numer ale postanowiłam nie wnikać. Szybko odpisałam
-Wzajemnie ;)  I oddałam się w objęcia morfeusza.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oddajemy w wasze ręce rozdział 2 ;)
Liczymy na wsze szczere opinie które zamieścicie pod spodem w komentarzu.
Oraz powstała nowa zakładka informowani. Wstawiajcie tam swoje blogi na których mamy was powiadamiać o nowościach :)

5 komentarzy:

  1. Facundo taki opiekuńczy :D świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. http://doscignionaprzezmilosc.blogspot.com/2015/02/8.html tutaj poproszę rozdział świetny ;) <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Andrzej coś kombinuje, oj tak :D Facu taki dobry c:
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy kolejny rozdział?? czekam z niecierpliwością :)...

    Będzie mi miło,kiedy wpadniecie na mojego bloga:

    http://blogdlafanowzespolulemon.blogspot.com/

    Czy mogę liczyć na jakiś komentarz ??

    Pozdrawiam i serdecznie zapraszam oraz czekam na kontynuację :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesuniu jak ja kocham Faco *-* Jaki opiekuńczy *-* Kocham twoich chłopaków, wszystkich i lecę dalej
    Nicol
    www.zdradzeni-przez-serce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń