niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział 20

Wylądowaliśmy w Polsce. Szarej, ponurej Polsce. Wysiedliśmy z samolotu, przebyliśmy odprawę i wyszliśmy na zewnątrz czekając na Nicolasa.
-Cholera, jak tu zimno-trzęsłam się cała.
-Chodź tu do mnie- Facu zagarnął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.
Wtuliłam się w niego. Czułam zapach jego perfum, tak bosko pachniał. Im bardziej drżałam z zimna, tym mocniej Facu mnie tulił. Czułam się cudownie, móc być tak blisko Conte.
Po kilkunastu minutach auto zatrzymało się koło nas.
-Nico przyjechał-oznajmił Facu.-Wsiadaj do auta.-Złapał mnie za rękę i pociągnął do samochodu.
-Jak tam zakochańce?-zaśmiał się rozgrywający. Popatrzyłam na niego pytająco.
-Cześć Stary.-Siatkarze się przywitali.
-No nie patrz tak na mnie-Uriarte zwrócił się do mnie.-Widać że jesteście zakochani. Wsiadaj do auta.
Zaśmialiśmy się. Wsiadłam do samochodu, chłopaki wsadzili walizki do bagażnika i sami też usadowili się z przodu.
-Tooo?-zaczął Nicolas.-Jak tam zakochańce?
-Nico..-Facu popatrzył sceptycznie na przyjaciela.-Przestań nas tak nazywać.
-A co? Źle mówię? Ale skoro nie pasuje to nie-wystawił język.-Jak było?
-Cudownie-odezwałam się.-Barcelona jest taka piękna! Facu ma wspaniałą rodzinę.
-Taaa.. Kiedyś zarywałem do Manueli.-wyglądał na rozmarzonego.
-Ale Cie olała-wybuchnął śmiechem Facu.-Za bardzo się naprzykrzałeś.
-Jasne, ty ją nastawiałeś przeciwko mnie..
Chłopaki prowadzili bardzo fascynującą kłótnię. Zapatrzyłam się na widoki za oknem. Polska nie może się równać z Hiszpanią, Barceloną. Teraz tu było biało, zimno, ale.. jednak nawet ładnie.
Ziewałam. W końcu był środek nocy.
-Paulaa!-odezwali się równocześnie siatkarze.
-Co?-wyrwałam się z rozmyślań.
-Nie słuchasz nas w ogóle.
-Co wy ode mnie oczekujecie? Chcę spać, jest środek nocy.
-Za niedługo będziemy kochanie- troskliwie się popatrzył na mnie Facu.
Reszta drogi zleciała nam na opowiadaniu o Barcelonie i weselu. Śmialiśmy się przy tym dużo.
W końcu dotarliśmy pod mój blok.
-Poczekaj chwilę, zaraz wrócę.-Facu zwrócił się do przyjaciela.-Chodź Paula.
Wyszliśmy z auta, Conte wziął moją torbę. Skierowaliśmy się do klatki schodowej, wyszliśmy po schodach i stanęliśmy przed drzwiami. Odnalazłam klucz i przekręciłam zamek.
-Paula..-Facu złapał mnie za rękę. Obróciłam się do niego. Zbliżył się do mnie. Nasze usta dzieliły milimetry. Oparłam się o drzwi. Przyjmujący delikatnie musnął moje usta.
-Wejdziesz?-wyszeptałam.
-Nico czeka i późno już.-Puścił mi oczko. -Wyśpij się Mała.-Pocałował mnie z początku delikatnie ale po chwili zdecydowanie wpił się w moje usta.
-Zostań, proszę..- wyszeptałam między pocałunkami
-Daj mi 5 min kochanie- uśmiechnął się i uciekł do samochodu. Ja w tym czasie weszłam w do mieszkania, zatargałam torbę do sypialni i jak stałam tak padłam na łóżko ze zmęczenia.
-Paula? Gdzie jesteś?-Usłyszałam krzyk Faco.
-W sypialni!-Burknęłam ledwie słyszalnie.
Poczułam jak materac ugina się pod ciężarem siatkarza a po chwili delikatny pocałunek na ramieniu. Zamruczałam czym go rozbawiłam.
-Idziemy pod prysznic?-Zapytał na co ja lekko się zmieszałam.-Spokojnie tylko się razem umyjemy, nic więcej- dodał widząc moją minę.
-Przepraszam nie jestem gotowa na coś więcej.. jeszcze nie teraz.-Odparłam smutnym głosem.
-Słońce rozumiem.. nie musimy się śpieszyć. Poczekamy, aż będziesz gotowa.-Zapewnił mnie i pocałował w usta.- A teraz chodź się umyć.-Wstał i pociągnął mnie za sobą do łazienki. Przy drzwiach zaczął mnie delikatnie i zmysłowo całować tak, że przeszedł mi dreszcz po całym ciele. Poczułam dłonie Facundo pod moją bluzką która po chwili leżała już na ziemi. Nie zostałam mu dłużna i także jego t-shirt tam wylądował.
Chwilę później staliśmy jak pan Bóg nas stworzył. Nadzy i szczęśliwi. W przeciwieństwie do siatkarza poczułam się skrępowana nagością. Próbowałam zakryć dłońmi miejsca intymne oraz piersi.
-Kochanie.. nie wstydź się.. jesteś piękna..-Wyszeptał patrząc w moje oczy i chwytając moje dłonie w swoje.-Kocham Cię jak wariat.
-Ja Ciebie też, nawet nie wiesz jak bardzo.
Podczas wspólnego prysznicu, gdzie oboje poznawaliśmy swoje ciała czułam się jak w bajce. Facundo co chwilę zachwycał się moim ciałem i mówił jak bardzo mnie kocha. Całował mnie delikatnie po ciele, przytulał, a mnie co chwile przechodził przyjemny dreszcz. Czułam się jak w bajce.

Po dokładnym prysznicu oboje zmęczeni padliśmy na łóżko. Wtuliłam się mocno w siatkarza a ten równie mocno mnie objął i  pocałował w czoło.
-Nawet nie wyobrażasz sobie jaka jestem szczęśliwa.
-Wyobrażam.. bo jestem równie mocno szczęśliwy.-Zaśmiał się cicho.- Idziemy spać. Dobranoc kochanie.
-Dobranoc misiu.-odparłam i oboje oddaliśmy się do krainy Morfeusza.

-----------------------------------------------------------------------------------
wracamy po dość dłuuugiej przerwie z nowymi pomysłami i zapałem :P postaramy się wrzucać w miarę często kolejne rozdziały ;)
a teraz.. jak się podobało? czekamy na opinie :)