Rano obudziłam się w doskonałym humorze. Była godzina 8, więc Conte miał być za godzinę. Naszykowałam sobie ubrania i ruszyłam pod prysznic. Szybko się umyłam, wytuszowałam rzęsy, ubrałam i wyszłam. Idąc do kuchni usłyszałam pukanie do drzwi, więc zmieniłam kierunek.
-Czy panienka zamawiała śniadanie?-Wskazał na torebkę z posiłkiem.
-Hm..Zależy co młodzieniec proponuje?-Wpuściłam go do mieszkania
-Naleśniki z nutellą- Spojrzał na mnie.
-No to nie pogardzę- Zaśmiałam się.- Siadaj a ja wyłożę to na talerze.
Tak jak powiedziałam tak też zrobiłam. Facowi nałożyłam 4 z racji, że jest duży to pewnie dużo je, a mi wystarczyły 2. Zrobiłam do tego po kubku herbaty i zaniosłam na stół. Zasiadłam naprzeciwko gościa i po życzeniu sobie "Smacznego" zaczęliśmy się delektować tymi pysznościami.
-Jak tak dalej pójdzie to będę gruba- Zaczęłam narzekać
-Zawsze mogę pomóc Ci to spalić- Poruszał zabawnie brwiami.
-Masz coś może konkretnego na myśli?-Spojrzałam na niego spod byka
-No wiesz.. Ty i ja.. piękny wieczór..- Rozmarzył się.
-Masz 3s. na ucieczkę!- Zmrużyłam oczy. On tylko na mnie spojrzał i powoli wstając z krzesła zaczął kierować się do salonu. W przeciwieństwie do niego zerwałam się z krzesła i zaczęłam go gonić. Biegaliśmy wokół sofy ale zbytnio nie miałam z nim szans. W pewnym momencie przewróciłam się łapiąc za kolano. Zadziałało i podbiegł od razu.
-Jezu.. zapomniałem.. Przepraszam..- Jąkał. A ja szybko pociągnęłam go za bluzę tak, że padł obok mnie. Podniosłam się i siadłam mu na brzuchu- Ej.. to było nie fair- Bulwersował się.
-Trzeba sobie radzić.-Pokazałam mu język
-Ale tak swoją drogą to masz strasznie zbereźne myśli, bo mi akurat chodziło o wieczorny jogging- Zaczął się śmiać. Spaliłam buraka.- Oj już się tak nie zawstydzaj- Spojrzał na mnie.
-Spadaj!-Wbiłam mu palce w żebra.- Nie rozmawiam z Tobą!- Wstałam z niego i chciałam wyjść posprzątać po śniadaniu. Poczułam jak przerzuca mnie przez ramię. Biłam go po plecach ale nie pomogło. Położył mnie na sofie siadając na mnie okrakiem. Czułam jego palce na moim brzuchu. Torturował mnie łaskotkami a ja wiłam się pod nim jak wąż. Piszczałam przez śmiech ale to nie pomagało.
-Prze..prze..przestań- Dukałam między śmiechem
-A gniewasz się jeszcze- Uf.. przestał.
Patrzyłam w jego oczy ale nie od powiedziałam nic i to był błąd! Wrócił do poprzedniej czynności. I w tym momencie na chwilę się podniósł a ja odruchowo zgięłam kolano przez co dostał w czułe miejsce. Zrobił się cały czerwony i zająknął.
-O boże! Ja przepraszam nie chciałam!- podniosłam się.
-Kobieto, jakiego ty masz kopa!-Wycedził.
-Boli bardzo?Może przynieść Ci lód czy coś?- wpadłam w lekka panikę.
-Możesz wymasować.-Puścił mi oczko.
-Idź ty zboczeńcu!- Uderzyłam go poduszką w głowę.
-No i czego mnie znów bijesz?! Najpierw moje piękne i drogocenne klejnoty atakujesz a teraz przystojną twarz.?- Oburzył się.
- Dobra, dobra.. najwyżej będziesz bezpłodny. A brzydszy już nie będziesz więc się nie przejmuj-Dogryzłam mu.
-Pogadamy za kilka lat jak dzieci będziesz ze mną chciała mieć!
-Hahaha żart Ci się wyostrzył.- Nie odpowiedział nic. Ponownie tego dnia usłyszałam dźwięk dzwonka. Conte posłał mi pytające spojrzenie a ja ruszyłam do drzwi za którymi stał nie kto inny jak.. Wronka.
-Witaj, piękna- Pocałował mnie w policzek- Pomyślałem, że razem pójdziemy na trening.
-Cześć, no pewnie.. czemu nie-Uśmiechnęłam się- Idź do salonu jest tam Faco a ja idę się zebrać.
-A co on tu robi tak wcześnie- Spojrzał na mnie podejrzliwie.
-To samo co ty.- Zaśmiałam się i ruszyłam do sypialni. Wrzuciłam do torebki telefon,słuchawki, portfel, teczkę z dokumentami, które przyniósł mi wczoraj Argentyńczyk i butelkę wody. Gotowa poszłam do salonu w którym siedział tylko Andrzej.
-A gdzie Facundo?-Zapytałam go.
-Sprząta w kuchni- Wskazał kciukiem- Łączy was coś?
-Co?! Nie, coś ty.. tylko się kolegujemy.- Na te słowa widocznie się rozpromienił. Po chwili dołączył do nas temat rozmowy, zdecydowaliśmy, że możemy już iść więc zabrałam klucze, ubrałam kurtkę i buty. Po wyjściu zamknęłam drzwi i ruszyliśmy spacerkiem na hale. Środkowy i przyjmujący chyba niezbyt za sobą przepadali, bo jakby mogli to pozabijali by się wzrokiem.Na szczęście droga minęła nam szybko i po 20 minutach siedziałam na trybunach czekając na zawodników. Pierwsi weszli Winiar i Wlazły z jakimś chłopczykiem. Spojrzałam na nich pytająco ale tylko się uśmiechnęli i podeszli do mnie.
-Hej..-obydwoje dali mi buziaka w policzek
-Cześć.. to jest mój synek Arek- Dumnie powiedział Mariusz.
-Hej, smyku, jestem Paulina- Wyciągnęłam do niego rękę, którą nieśmiało uścisnął.
-Przepraszam, że Cię o to proszę ale mogłabyś się nim trochę zaopiekować na czas treningu? Moja żona dzisiaj nie mogła no i nie miałem wyboru- Zaczął się tłumaczyć.
-No jasne, że tak.- Zaśmiałam się
Po chwili na halę weszli pozostali zawodnicy. Faco od razu skierował się w moją stronę.
-Tego kopa Ci jeszcze nie wybaczyłem-Szepnął mi na ucho. Spojrzałam na niego spod ukosa i uniosłam jedną brew.- Nie bój się.. wymyślę coś-Zaśmiał się i odszedł. Michał z Mariuszem dziwnie się na mnie spojrzeli.
-Czy wy.. no wiesz..- Zapytał Michał.
-Y..Nie, zdecydowanie nie!-powiedziałam stanowczo- Zmykać mi na rozgrzewkę!- Wygoniłam ich.
Arek nieśmiało usiadł obok mnie i spoglądał na mnie. Szczerze powiedziawszy to nie miałam wcześniej okazji opiekować się małymi dziećmi, dlatego nie wiedziałam jak się zachować. We dwójkę przyglądaliśmy się treningowi, ale widziałam po małym, że się nudzi. Nerwowo bujał nogami i rozglądał się na wszystkie strony.
-Arek..? - zagadałam do młodego. - Co Ty na to, że może byśmy ukradli jedną piłkę z kosza i poodbijali?
Popatrzy na mnie i uśmiechnął się. W podskokach pobiegł po piłkę, a mi ulżyło. Nie będziemy się nudzić przez cały czas. Ulokowaliśmy się z boku boiska, tak żeby nikomu nie przeszkadzać. Arek podrzucił piłkę i uderzył w nią jedną ręką, troszkę mu zeszło ale technika po tatusiu jest. Powygłupialiśmy się dość chwilę, siatkarze mieli swoje zajęcia więc bez obaw, że ktoś na nas zwróci uwagę, zachowywałam się jak dziecko widzące pierwszy raz piłkę. Wygłupialiśmy się z Arkiem dość długi czas, mały nie miał już oporów przede mną i żywo rozmawialiśmy. W pewnym momencie Wlazły Junior siatkarskim rzutem padł na teraflex i się nie podnosił. Z przerażeniem podbiegłam do niego. Chwyciłam go lekko za ramię, ten tylko uniósł głowę i się zaśmiał.
-Nie chce mi się już - powiedział z rozbrajającym uśmiechem.
-Matko.. Arek! Weź tak nie strasz! - padłam na kolana obok niego. - Ale się wystraszyłam..
-No sorry - uśmiechnął się i usiadł obok mnie, przyglądając się grze taty i jego kolegów. - Pić mi się chce - odezwał się po chwili.
-Yyy.. mam wodę jeżeli chcesz - lekko mnie zaskoczył.
-Moze być - wzruszył ramionami i wstał z miejsca
Zrobiłam to samo i skierowaliśmy się z powrotem na trybuny. Młody złapał butelkę ode mnie, wypił trochę płynu i oddał mi resztę. Cały czas wpatrywał się w grających siatkarzy, w sumie ja robiłam to samo. Gracze mieli chwilę przerwy, usiedli na ławeczce obok boiska i rozmawiali. W pewnym momencie Wrona odwrócił się i posłał mi uroczy uśmiech. Odwdzięczyłam się tym samym, co tylko go zachęciło i skierował swoje kroki w moją stronę. Nie umknęło to uwadze Conte, który zrobił tylko skwaszoną minę. Andrzej usiadł obok nas.
-Jak Ci się tu u nas podoba?- zagadał.
-Spełnienie moich marzeń- uśmiechnęłam się tylko
-No i prawidłowo! Ej a tak w ogóle.. to co robił Conte u Ciebie rano?
-A co? zazdrosny?
-O Ciebie? Zawsze! - objął mnie ramieniem.
-Dobra, dobra. Już nie bajeruj. Spadaj grać bo Ci się zaraz oberwie. Albo co gorsza mi! Bo Cię tu zatrzymuję.
-Nie bój nic! Obronię Cię- wypiął dumnie klatę i poszedł z powrotem grać.
-Lubis go?- Arek wyskoczył z pytaniem.
-Ale że co?- byłam lekko zaskoczona. -Że Wrone?- pokiwał twierdząco głową.-No fajny jest. A co?
-Bo ja Ciebie tez lubię- wyszczerzył się.
Reszta treningu zleciała nam na luźniej rozmowie i oglądaniu gry Skrzatów. Po zakończonych zajęciach podszedł do mnie trener i oznajmił że mam wymasować plecy Winiara. Ojj teraz wyjdzie czego się nauczyłam na studiach. Miałam cykora "biorąc się" się za Michała. Starałam się być delikatna.
-No Młoda, coś taka delikatna?-odezwał się w pewnym momencie przyjmujący.
-Nie chcę Ci zrobić krzywdy.
-Eee no co Ty-popatrzył się na mnie. -Mi się nie nie da zrobić krzywdy. Dawaj mocniej.
Jak chciał, tak też zrobiłam. O dziwo był zadowolony z masażu. Po skończeniu, wyszliśmy razem z hali. Michał skierował swoje kroki w stronę auta, a ja w stronę swojego osiedla. Uszłam kilka metrów i moim oczom ukazał się Conte.
-Czy ja się od Ciebie nie uwolnię?-zapytałam z udawaną złością.
-Nie ma szans. Będę zawsze blisko Ciebie.
-Oho! muszę skombinować sobie zakaz zbliżania.
Droga zleciała nam na rozmowie. Facundo odprowadził mnie pod blok.
-To co? Zgarnąć Cię przed imprezą?
-Wronka już się z tym zaoferował..
-Ach no tak..-lekko się zasmucił.
-Oj nie dąsaj się. On tylko po mnie przyjdzie-dałam mu buziaka w policzek i zniknęłam za drzwiami klatki schodowej.
Miałam dobre kilka godzin do wieczornej imprezy u jednego z siatkarzy. Zjadłam jakiś lekki obiad i wskoczyłam pod prysznic. Wyszłam z łazienki w szlafroku, usadowiłam się na łóżku i odpaliłam tv. Leciała jakaś powtórka meczu Skrzatów. Oho akurat musiałam na to trafić. Zaczęłam się śmiać.
Nawet nie wiem kiedy zleciał mi czas przed telewizorem. Miałam godzinę do przyjścia Wrony po mnie. W panice zaczęłam szukać czegokolwiek nadającego się na imprezę, bo w sumie nie wzięłam za dużo ciuchów ze sobą. Odnalazłam ulubioną tunikę i legginsy, złapałam ciuchy i poszłam się ubrać do łazienki. Nałożyłam lekki makijaż i zrobiłam delikatne loki. Uznałam że mogę się tak pokazać siatkarzom.
Chwilę po umówionym czasie zapukał do drzwi Wronka. Powitałam Go promiennym uśmiechem, wzięłam skórzaną kurtkę i razem wyszliśmy z mieszkania. Przez chwilę szliśmy w milczeniu, lecz w końcu odezwał się Andrzej.
-Gotowa na najlepszą imprezę w życiu?-poruszył zabawnie brwiami.
-Hehe jaasne. Czy będzie najlepsza, okaże się później.
-Nie wierzysz w umiejętności organizatora?
-Oczywiście że wierzę-uśmiechnęłam się.-A w ogóle to skoro Ty organizujesz, a przyszedłeś po mnie to..? Tak wyszedłeś z mieszkania a tam co? Goście sami zostali?
-Karol z Wojtkiem się bawią w gospodarzy. Liczę że za ten czas mi nie rozniosą mieszkania. W sumie są do tego zdolni, ale noc jeszcze młoda i gości dużo nie ma więc wszystko powinno być dobrze.
Wronka się nakręcił, zaczął opowiadać jak to kiedyś Kłos zorganizował imprezę u siebie, a potem trzeba było zrobić mały remont, potem jak to byli młodzi i wkręcali się do klubów. Tak droga nam zleciała, głównie Andrzej opowiadał, ja czasem wtrąciłam kilka zdań.
Weszliśmy do mieszkania, zrzuciłam z siebie kurtkę i przywitałam się z wszystkimi. Poznałam dziewczynę Kłosa. Strasznie miła. Rozmawiałam przez chwilę z Olą, złapałyśmy kontakt. Po chwili pojawiali się inni siatkarze. Każdy mnie miło przyjął, zagadał na chwilę i zajęli się sobą. Impreza się na dobre rozkręciła, alkohol lał się, prawie każdy pił. Od samego początku nie widziałam w ogóle Conte. Lekko wstawiony Andrzej podszedł do mnie.
-Pięknaa jak tam?- wyszczerzył się.
-Emm świetnie- uśmiechnęłam się popijając sok pomarańczowy.
-A Ty co? Sam soczek? Tak nie może być! Chodź Maleńka- pociągnął mnie za sobą i chciał zrobić drinka.
-Ale Andrzej.. Ja nie chcę, naprawdę-byłam lekko speszona.
-No co Ty, jeden mały drink źle Ci nie zrobi.
-No wiem, już wypiłam.Wystarczy mi.
-Paulinka..-zbliżył się do mnie.
-Andrzej proszę Cię- odsunęłam się.-Innym razem.- Odwróciłam się i wpadłam na Conte.
-Cześć Paula-uśmiechnął się słodko Argentyńczyk.
-Ooo Faco- dałam mu buziaka w policzek. Kątem oka widziałam niezadowoloną minę środkowego.
-Może ze mną zatańczysz?- zaproponował Conte. Zgodziłam się. Leciała akurat jedna z wolniejszych piosenek. Faco delikatnie objął mnie w tali i przysunął się. Zawiesiłam swoje ręce na jego szyi. Bujaliśmy się w rytm muzyki, rozmawiając o jakichś głupotach.
-Ślicznie wyglądasz- popatrzył mi w oczy, a ja spuściłam wzrok.
-Dziękuję- wydukałam niepewnie.
-Ej o co chodziło z Wroną? Tam przed chwilą?
-Nic konkretnego. Chciał mi drinka zrobić.
-To nie wyglądało miło. Zmusił Cię..?-zatroskany popatrzył na mnie.
-Do niczego mnie nie zmusił. Nie chciałam i odeszłam.
-Ale Paulina, przecież on nie może..
-O co Ci chodzi?- wkurzyłam się trochę. -Nic mi nie zrobił, jetem cała.- odsunęłam się od niego i skierowałam swoje kroki w stronę drzwi.
-Wszystko dobrze?- złapał mnie za rękę Wlazły.
-Tak, tak- zmusiłam się do uśmiechu. -Muszę po prostu już lecieć.
Wyszłam z mieszkania. Na schodach złapał mnie jeszcze Conte.
-Paula.. Przepraszam. Po prostu widziałem, że Wrona się trochę przystawiał i..
-Jasne, jasne -zbiegłam po schodach i wyszłam na zewnątrz. Zimne powietrze uderzyło mnie w twarz. Na całym ciele poczułam dreszcze. W końcu byłam w samej tunice na zewnątrz w listopadzie. Nie mogłam się wrócić, wpadłabym na któregoś z siatkarzy, a tego najbardziej chciałam uniknąć. Daleko do swojego mieszkania nie miałam. Złożyłam ręce na klatce piersiowej i ruszyłam w drogę. Po kilkunastu metrach poczułam, że ktoś nakłada na mnie marynarkę. Ciut się wystraszyłam, ale jak tylko zobaczyłam uśmiech Conte, strach uleciał ze mnie. Założyłam na siebie jego marynarkę, było mi strasznie zimno.
-Dziękuję- powiedziałam nieśmiało.
Droga do mojego mieszkania upłynęła nam w całkowitej ciszy. Pod budynkiem zatrzymaliśmy się i popatrzyłam na niego Miał zatroskany wzrok.
-Facundo.. bo ja..-zaczęłam spokojnie. -Przepraszam za moje zachowanie, ale nie piję za bardzo alkoholu i nie lubię o tym mówić.
-Nie masz czym się przejmować. Po prostu widziałem że Andrzej trochę Ci się naprzykrzał i tak jakoś- puścił mi oczko.
-Nie bój nic, potrafię o siebie zadbać- odwróciłam się w stronę drzwi, ale popatrzyłam jeszcze na Argentyńczyka.- Wejdziesz do środka?-zaproponowałam. Kiwnął tylko głową i weszliśmy po schodach.
W mieszkaniu Conte usadowił się wygodnie na kanapie. Usiadłam na jej brzegu i popatrzyłam na przyjmującego.
-Przepraszam.. -wydukałam kolejny raz tego wieczora.
-Ej Mała- przysunął się do mnie.-To raczej ja powinienem przeprosić, za to że jestem nadgorliwy.- chwycił mnie za rękę.
-No co Ty. Miłe, że się ktoś chociaż trochę martwi.-wstałam. -Napijesz się może czegoś? Mam kilka owocowych herbat- popatrzyłam do szafki- ewentualnie czerwone półsłodkie wino jest- popatrzyłam na niego przez ramię.
-Może być- wyszczerzył się i podszedł do mnie. Oparł się o blat kuchenny i śledził każdy mój ruch.
Wyciągnęłam butelkę z czerwonym płynem, odnalazłam korkociąg i zabrałam się do otwierania. Trochę nieporadnie mi to szło, bo dawno tego nie robiłam. Conte, widząc że mi nie idzie, podszedł, złapał butelkę i sam otworzył. Ja w tym czasie poszukałam kieliszków. Usiedliśmy przed tv, odnalazłam w jednej z półek kilkanaście filmów na dvd, wybraliśmy jeden z nich i puściliśmy.
Rozmawialiśmy o wszystkim, mało co skupialiśmy się na filmie, piliśmy wino. Kompletnie nie pamiętam o czym był film. Robiłam się senna i mimowolnie moja głowa opadła na ramię towarzysza. Momentalnie ją podniosłam.
-Oj nie bój się ja nie gryzę -puścił mi oczko, a moja głowa opadła znowu na jego ramię.
Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę i popijaliśmy wino.Cieszyłam się, że mam takiego przyjaciela jak
on. Wiedziałam, że mogę na nim polegać ale również powygłupiać się z nim. Zawsze
uważałam, że tacy ludzie jak ja, nigdy nie będą mieć takich przyjaciół, a tu proszę!
-O czym tak myślisz?- zapytał Conte po chwili.
-Hm.. może o tym, że cieszę się, iż mam takiego przyjaciela jak ty?
-Też się cieszę, że mam taką przyjaciółkę jak ty- Dał mi pstryczka w nos.
-Wiesz.. Kiedyś pytałeś dlaczego nie gram w siatkówkę. –Zaczęłam ale mi przerwał.
-Słuchaj.. nie musisz mówić jeżeli nie chcesz. Poczekam jak będziesz gotowa.
-Chcę dzisiaj.- Zmieniłam pozycje i położyłam się kładąc głowę na jego kolana.
Jego dłoń powędrowała na moje włosy. Gładził mnie delikatnie ale zmysłowo.
Spojrzałam w jego oczy i zaczęłam opowiadać.- Jak byłam nastolatką nie byłam
zbyt mądra. W końcu popadłam w bardzo poważne kłopoty. Ale to kiedy indziej..
Pewnego dnia chodziłam po ulicy i zastanawiałam się co dalej. Musiałam zacząć
coś robić żeby zapomnieć. Zmienić swoje życie. Nogi zaprowadziły mnie na salę
gimnastyczną, na której chłopcy mieli treningi. Przyglądałam się ich grze. Brakowało im jednej osoby więc
zaproponowali mi żebym z nimi zagrała. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, więc po
prostu nie chciałam ale oni nalegali no i się zgodziłam. I wtedy coś we mnie
uderzyło. Poczułam, że to jest to.. Trener na koniec treningu powiedział mi słowa,
których nigdy nie zapomnę "Z siatkówką spotykasz się raz w swoim życiu i
albo się w miej zakochujesz i oddajesz jej wszystko co masz, łącznie z duszą i
sercem, albo dajesz jej spokój, bo widocznie nie jesteś na tyle hojny, aby
poświęcić jej cząstkę siebie. Ty ją pokochałaś zacznij trenować." Te słowa
wzięłam sobie do serca. Polecił mi dobry klub kobiecy i umówił z trenerem. Już na pierwszym treningu oddałam całą siebie.
Nie wychodziły mi wszystkie elementy ale się nie poddawałam i brnęłam w to
dalej. Po pewnym czasie nie wyobrażałam sobie życia bez siatkówki. W przeciągu
3 lat dostałam się do 1.ligi a z niej dostałam powołanie do reprezentacji. Był mecz finałowy. 2:1 w setach i 24:23 na
tablicy wyników dla nas i zagrywka po drugiej stronie. Był to mocny flot ale
nasza Libero poradziła sobie bez problemu. Rozgrywająca wystawiła szybką na
prawą antenkę, gdzie byłam ja. Z całych sił się wybiłam i wbiłam gwoździa.
Niestety przy lądowaniu coś było nie tak. Upadłam na parkiet. Czułam tylko
przeraźliwy ból. Krzyczałam na całe gardło trzymając się za kolano. Zemdlałam i
obudziłam się w szpitalu. Stał nade mną lekarz powiedział że mam zwichniętą
rzepkę, zerwane więzadła boczne i naderwane przednie. Załamałam się. Leczenie
było długie i bolesne. – Z moich oczy płynęły łzy które Conte wycierał
kciukami.
-Próbowałaś po tym wszystkim wrócić do formy?- Spojrzał na mnie smutnym
wzrokiem.
-Oczywiście. Po rehabilitacji stopniowo wracałam do treningów ale im trening
był cięższy tym kolano bardziej mnie bolało. Przychodząc do domu puchło co
zresztą miałeś okazje zobaczyć.
-To dlatego studiujesz fizjoterapię? Żeby pomagać takim jak Ty?
-Ee.. jednak myślisz trochę Facundo..-Zaśmiałam się i wbiłam palca między żebra.
-Czasami mi się zdarzy.- Odwzajemnił się tym samym.
-Dobra, koniec ckliwych wyznań- uśmiechnęłam się.
-Czemu? Miło było..
-..ale się skończyło- wystawiłam mu język.
-Noo faktycznie, późno już. Przydałoby się iść do domu.
-Nie o to mi chodziło! A poza tym nie puszczę Cię po ciemku do domu.
-Jestem już dużym chłopcem, poradzę sobie- pstryknął mnie w nos kolejny raz tego wieczoru.
-Faco no weź..-już nie wiedziałam jakie argumenty do niego dotrą.
-Dobra noo- oparł się wygodnie na sofie.- Mogę tu spać, no chyba że wolisz gdzie indziej..- popatrzył zalotnie w stronę mojej sypialni, potem na mnie.
-Facundo Conte! weź się ogarnij- walnęłam go poduszką.
Oddał mi tym samym, biliśmy się przez chwilę.
-Dobra! Wystarczy!- odezwałam się w końcu.- Mam dość. Idziemy spać- zarządziłam.
-Tak jest pani..
Zmyłam się do łazienki, szybko umyłam i przebrałam się w koszulkę i krótkie spodenki. Jak wyszłam i Conte zniknął za drzwiami łazienki, odnalazłam jakiś koc i poduszkę i naszykowałam przyjmującemu kanapę do spania. Gdy gracz wyszedł w samych bokserkach, lekko się peszyłam. Nie chcąc patrzeć na niego, by się nie zarumienić zebrałam kieliszki ze stolika i skierowałam się do kuchni. Myjąc kieliszki odezwałam się:
-Ym.. liczę że będzie Ci wygodnie- zerkałam przez ramię na niego.- Luksusów nie ma, ale..
-Nie masz czym się przejmować, spałem niekiedy w gorszych warunkach.
-To dobrze- wytarłam ręce i skierowałam się do swojego pokoju.- Życzę miłych snów.
Minęłam go szybkim krokiem i złapałam klamkę drzwi. Odwróciłam się jeszcze do niego.
-Dziękuję za miły wieczór.-powiedziałam.
-To ja dziękuję, śpij spokojnie- uśmiechnął się.
Nie mogłam długo zasnąć, słyszałam że Conte też się wierci na sofie. Starałam się zasnąć i gdy już odpływałam, poczułam że do łóżka wchodzi Faco. Położył się obok mnie. Po chwili namysłu, odwróciłam się w jego stronę, ułożyłam na klatce piersiowej. On objął mnie ramieniem. Dalej nie wiem co się wydarzyło, bo odpłynęłam w krainę Morfeusza.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
jest trójeczka :D jak Wam się podoba? ;) liczymy na szczere komentarze. Każdym, nawet najkrótszym komem nas motywujecie, więc zostawiajcie po sobie ślad ;)
zachęcamy do zapoznania się z zakładkami na górze i mini ankieta z boku też jest..;)
Tak bardzo nie mogłam doczekać się 3 rozdziału,genialny !!..
OdpowiedzUsuńWpadajcie również do mnie i jeśli chcecie zostawcie komentarze pod postami:
http://blogdlafanowzespolulemon.blogspot.com/
ps:kiedy kolejny rozdział ?? :)
kolejny? jak napiszemy ;) szczerze-to nie wiemy :P ale powinien w ciągu kilku dni się pojawić :D
UsuńBardzo fajnie :)...
UsuńBardzo mi się podobał! I do tego jaki długi, było co czytać! :D
OdpowiedzUsuńA z Conte taki cudowny towarzysz! Tylko pozazdrościć!
Pozdrawiam!
http://pelniawyobrazni.blogspot.com
Dziękujemy ;)
UsuńCzyli mamy rozumieć, że podobają wam się długie i taki chcecie? ;>
Cudowny, bardzo mi się podoba. Czekam na następny! :)
OdpowiedzUsuńDopiero znalazłam tego bloga i nadrabiam zaległości. Rozdział świetny i co się rzadko zdarza bardzo długi:) Conte taki opiekuńczy. Z niecierpliwością czekam na następny. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAle oni są szybcy xD Ciekawisz dziewczyno, ciekawisz xD Szczerze ci powiem, że moje serce należy do Karola ale dokąd kibicuję Skrze uwielbiam Faco i twojego również :)
OdpowiedzUsuńNicol
www.zdradzeni-przez-serce.blogspot.com
Wszystko nadrobiłam, jest super, ładnie, pięknie, jest Facu i Endrju, czuję wojnę czyli czytam i obserwuję :D haha ;)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny, buziaczki :*
Uwielbiam
OdpowiedzUsuńwas normalnie! *=*
Coś czuję, że Facu tu odegra ważniejszą rolę od Wronki - i w sumie to
tak lepiej, bo już mam dość opowiadań o Andrzeju (chyba, że są na serio
dobrze napisane). :D
Pozdrawiam:*
Jeśli chcecie to wpadnijcie do mnie- walczycomilosc.blogspot.com :)