niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 10

-No to moi drodzy mam dla Was małą informację. W składzie częściej będzie się teraz pojawiać Piotrek Badura-trener położył rękę na ramieniu młodego środkowego- bo Wrona z nami już grać nie będzie.
-CO?! - równocześnie wykrzyknęliśmy z Conte i się na siebie popatrzyliśmy.
-Jak wiecie trwa okienko transferowe i Andrzej dostał propozycje z Araksu Izmir. Nie zastanawiał się długo i praktycznie z dnia na dzień podjął decyzję.-wyjaśnił trener- No a teraz panowie zaczynamy trening. 15 kółeczek-gwizdnął i każdy ruszył a ja udałam się na trybuny. Po pewnym czasie ku mojemu zdziwieniu dosiadł się do mnie trener.
-Ciebie też skrzywdził-bardziej stwierdził niż zapytał.
-Skąd trener wie?
-Jakiś czas temu zabawił się tak moją córką.Niestety załamała się i jest pod opieką psychologa. Wrona nie wiedział, że ona jest moją córką a ja nie chciałem go już więcej w mojej drużynie. Postawiłem ultimatum prezesowi: ja albo Wrona. W dość szybkim czasie załatwił mu propozycję z Turcji jak widać.-Odszedł a mnie wbiło w krzesło.
 
Nie miałam pojęcia, że wykorzystał córkę trenera. Przecież ona ma zaledwie 17 lat..Jak można być takim...bezdusznym, bez serca, dupkiem! Potrząsnęłam głowę i wróciłam do obserwowania treningu. 

-Wiedziałeś o tym?-Spytałam Conte kiedy po treningu. Byliśmy u mnie .
-O czym? O tym, że wyleciał tak naprawdę z klubu?-Spojrzał na mnie wymownie-Podejrzewałem, iż tak to się skończy.
-W sumie to się cieszę z takiego obrotu spraw.-Zaśmiałam się. 
-Ja też.-Poczochrał moje włosy na co posłałam mu groźne spojrzenie.- Spadam do siebie... o 20 przychodzę po Ciebie i zabieram Cię gdzieś- Uśmiechnął się i ruszył w stronę drzwi wejściowych.
-A gdzie idziemy?
-Zobaczysz- pokazał mi język i wyszedł. 
Westchnęłam i udałam się do kuchni. Była godzina 18 więc miałam jeszcze trochę czasu. Zrobiłam sobie kubek kakao i usiadłam na sofie, gdzie wcześniej siedziałam z Faco. W telewizji leciał akurat serial "Szpital" więc zaczęłam oglądać. Po wypiciu napoju wyłączyłam TV i poszłam do łazienki. Nalałam do wanny wody, dodałam różnych olejków przez co w powietrzu unosił się śliczny, odprężający zapach. W telefonie włączyłam muzykę i weszłam do wody. Moje ciało od razu zaczęło się rozluźniać. Zamknęłam oczy i oddałam się relaksowi.
Poczułam, że woda zaczyna stygnąć więc na szybko umyłam włosy oraz ciało. Wyszłam z wanny i spojrzałam na telefon. Byłam przerażona kiedy zobaczyłam 19.45! Miałam 15minut na wyszykowanie się a jestem w proszku. Czym prędzej wytarłam ciało, założyłam szlafrok i pobiegłam do sypialni. Stanęłam przed szafą i zastanawiałam się co ubrać. Nie wiedziałam nawet gdzie mnie zabiera.. Na sukienkę było za zimno więc postawiłam na zwykłe czarne rurki do tego śliczny sweter, który kupiłam niedawno. Następnie chwyciłam w ręce suszarkę i walczyłam z włosami. Po spryskaniu specjalną odżywką zaczęłam kręcić delikatnie prostownicą dzięki czemu wyszły ładne loki. Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi pobiegłam otworzyć. 
-Daj mi jeszcze 5min.! Błagam!-Powiedziałam po otworzeniu drzwi i uciekłam z powrotem do łazienki. 
Stanęłam przed lustrem nakładając delikatny makijaż. Zadowolona z końcowego efektu ruszyłam do salonu, gdzie znajdował się chłopak. Kiedy mnie zobaczył wstał z sofy i na mnie spojrzał. Swoją drogą był nieziemsko przystojny w koszuli w kratę, czarnych jeansach i skórzanej kurtce. 
-Ślicznie wyglądasz- Szepnął mi do ucha przed co się zarumieniłam. 
-Dziękuję- wydukałam. Założyłam buty i mogliśmy wychodzić.
Przed blokiem zobaczyłam dwa rowery. Zdezorientowana spojrzałam na mojego towarzysza a ten tylko wzruszył ramionami podchodząc do jednego z nich. 
-Podejrzewam, że potrafisz jeździć, więc jedziemy na przejażdżkę- Zaśmiał się. 
-Haha, potrafię ale nie spodziewałam się tego- przyznałam szczerze.- A gdzie jedziemy? 
-Zobaczysz. Wsiadaj- Zaśmiał się i powoli ruszył. Z uśmiechem na twarzy pojechałam za nim. Po paru minutach byliśmy już na ścieżce rowerowej. Śmiejąc się jechaliśmy przed siebie. 
-Uśmiech proszę!- Usłyszałam i odwróciłam się do niego z wyszczerzonymi zębami. Ale nie spodziewałam się, iż ten debil zrobi mi zdjęcie! 
-Facundo! Usuń to!- Spojrzałam na niego poważnie ale po chwili i tak wybuchnęłam śmiechem. 
Po chwili skręciliśmy w jakąś uliczkę i jechaliśmy niewielkim laskiem. 
-Za chwilę będziemy na miejscu.- Stwierdził. 
Tak jak powiedział po około 3min zeszliśmy z rowerów, które oparliśmy o drzewa. Rozejrzałam się wokół ale po za lasami w dalszym ciągu nic nie widziałam! Faco pociągnął mnie za rękę i chwilę szliśmy spacerkiem. Skręciliśmy w boczną, wąską drużkę i weszliśmy pod jakąś górę. Na jej szczycie moim oczom ukazał się pięknie oświetlony Bełchatów. 
-Wow- Tylko tyle udało mi się powiedzieć.
-Zobacz tam-wskazał na łąkę niedaleko nas. Był na niej wybudowany do połowy dom jednorodzinny.
-Mhm.. ktoś się tu buduje..
-To ja buduję tutaj dom. Kiedyś w przyszłości chciałbym w Polsce zostać na stałe, założyć rodzinę, zasadzić drzewo i być szczęśliwym.- Spojrzałam w jego oczy. Tańczyły w nich wesołe iskierki. 
-Chłopaki wiedzą?-Spytałam, bo nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. 
-Nikt nie wie po za Tobą- przytulił się do moich pleców.- To jest moja taka oaza, zawsze przychodzę tutaj kiedy chcę być sam, kiedy chcę pomyśleć. I wtedy stwierdziłem, że chciałbym tutaj zostać już na zawsze. Akurat tamta łąka była na sprzedaż, więc nie zastanawiałem się długo. Obiecałem sobie, że zamieszkam tutaj z osobą, którą naprawdę pokocham. 
-Więc dlaczego mnie tutaj zabrałeś? To twoje miejsce.- Odwróciłam się do niego przodem. 
-Bo jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym. Traktuję Cię jak siostrę i nie dam Cię nikomu więcej skrzywdzić.- Te słowa mówił z taką powagą w głosie. Wiedziałam, że nie kłamie. Po moich policzkach spłynęły łzy szczęścia. Po tylu latach bycia niewidzialną, obiektem drwin i żartów znalazłam przyjaciela. Prawdziwego przyjaciela. Przytuliłam się do niego a on mocno objął mnie swoimi ramionami. 
-Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy.- Wyszeptałam.
-Musimy wracać, bo rowery trzeba oddać do wypożyczalni.-Zaśmiał się. 

W drodze powrotnej jechaliśmy w ciszy ale z uśmiechami na twarzach. Kilka razy spojrzeliśmy na siebie szerzej się uśmiechając. Oddaliśmy rowery i stwierdziliśmy, że nie będziemy jeszcze wracać do domu. Miałam ochotę potańczyć więc udaliśmy się do pobliskiego klubu. Weszliśmy do środka ja zajęłam miejsce przy stoliku a Conte poszedł po coś do picia. Oczywiście nie zamierzaliśmy pić niczego z alkoholem więc wrócił z sokiem. Po tej przejażdżce byłam spragniona więc szybko wypiłam i ruszyłam na parkiet. Po kilku minutach dołączył do mnie Faco i razem szaleliśmy. Tego było mi trzeba. W jego towarzystwie czułam się swobodnie, bezpiecznie i szczęśliwie. Nie zwracaliśmy uwagi na ludzi dookoła świetnie się bawiąc. Byłam już zmęczona, kiedy na moje szczęście puścili wolny kawałek. Facundo niepewnie przyciągnął mnie do siebie kładąc dłonie na moich biodrach. Z uśmiechem zarzuciłam mu ręce na szyję i przytuliłam do niego. Kołysaliśmy się delikatnie. 
-Późno już, może wracamy?- Spytałam po którejś piosence z kolei.
-Możemy.- Zaśmiał się. 

Wyszliśmy razem z klubu. Facundo mnie objął ramieniem i szliśmy przez chwilę w milczeniu.
-Ej! Skoro chcesz tu założyć rodzinę i w ogóle tooo...-przerwałam ciszę.
-To co?-uniósł brew i poparzył na mnie.
-To! Jaki jest Twój ideał dziewczyny?
-Że co?-zdziwił się lekko.
-No co? Muszę Ci pomóc znaleźć dziewczynę. Młody już nie jesteś, czas najwyższy..
-Osz Ty!!-chciał mnie połaskotać, ale mu uciekłam.
Przez kilka minut goniliśmy się po Bełchatowie. Minęliśmy kilka osób patrzących na nas jak na idiotów. W końcu mnie złapał i przewiesił przez ramię. Zaczęłam kopać nogami i krzyczeć przez śmiech. 
-Postaw mnie!! Facu!! Proszę Cię! Zrobię wszystko tylko mnie puść!
-Wszystko?
-Taaak!! Conte proszę..
Delikatnie postawił mnie na ziemi i spojrzał głęboko w oczy.
-Co chcesz? Nie patrz się tak na mnie!-szturchnęłam go w ramię, wyminęłam i poszłam przed siebie.
-Młoda! Nie tak szybko!-dogonił mnie i złapał za rękę.-Mówiłaś że zrobisz wszystko.
-W granicach rozsądku-wystawiłam mu język.
-Nie lubię Cię-udawał smutnego.
-Ojojojj biedactwo moje. Chodź już, bo późno.
Złapałam go za rękaw kurtki i pociągnęłam za sobą. Przyjmujący wsadził ręce do kieszeni i udawał obrażonego. Dotarliśmy pod mój blok w ciszy. Stanęłam przed nim.
-Będziesz cały czas fochnięty?
-Tak.
-Facundooo..
-Najpierw obiecujesz a potem się wycofujesz-spuścił głowę.
-Ej noo-złapałam go za przedramiona.-To co mam zrobić?
-Ja tam nie wiem-Starał się być poważny, ale widziałam że powstrzymuje śmiech.
-Conte.. Znajdź se babe!-dałam mu buziaka w policzek i zniknęłam za drzwiami klatki.
Weszłam po schodach na górę, otworzyłam drzwi i weszłam do mieszkania. Ściągnęłam kurtkę i chciałam zamknąć drzwi na klucz, ale gwałtownie się otworzyły, a moim oczom ukazał się po raz kolejny dziś Conte.
-Co się stało? Zapomniałeś o czymś?-zapytałam zgłupiała. 
Przyjmujący nic nie odpowiedział tylko przywarł mnie do ściany, oparł się rękami po obu stronach mojej głowy i popatrzył głęboko w oczy.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
jak się podoba kolejna część? jak sądzicie- co się wydarzy dalej? czekamy na propozycje w komentarzach :D 
możne tym razem nas nie rozgryziecie :P

środa, 25 marca 2015

Rozdział 9

Po kilkunastu minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam bez słowa i skierowałam się z powrotem do salonu. Za mną w milczeniu poszedł Conte. Usiadł obok mnie z zatroskaną miną. Przez chwilę nic nie mówił, tylko wpatrywał się we mnie. Odezwałam się jako pierwsza.
-Dlaczego..?
-Paula.. Co się stało? Wrona coś..
-Wiem o wszystkim. Jacy jesteście... Jaki jest Wrona, jaki Ty byłeś..- mówiłam, ocierając płynące łzy.-Dlaczego to robiliście?
-Od kogo to wiesz? Mariusz? Michał?
-Czy to jest teraz ważne? Powiedz mi po prostu dlaczego?-popatrzyłam mu w oczy.
-Paulina, posłuchaj-złapał mnie za rękę, ale cofnęłam ją.-To nie jest tak jak myślisz.
-A skąd możesz wiedzieć co ja myślę?- wybuchnęłam i wstałam z miejsca.-Nie rozumiem jak można coś takiego robić. To jest obrzydliwe.. Jesteście bez serca. Ile dziewczyn skrzywdziliście? Ja miałam być następna?
-Ja się zmieniłem, po tym jak.. -urwał.
-Po tym jak co? Jak jedna dziewczyna o mało się nie zabiła przez waszą głupotę?-krzyczałam na niego.
-Tak. Zrozumiałem wtedy że tak nie można, że to co robiliśmy jest nienormalne.
-Facundo..-po raz kolejny popatrzyłam mu w oczy. Żałował tego co robił, jaki był.-Powiedz mi proszę, że już nigdy czegoś takiego nie zrobisz. Proszę Cię..
-Nie bój się, nigdy więcej. Wiem co ta dziewczyna przeżyła. Wiem jak cierpiała. Nigdy sobie nie wybaczę tego co robiłem.-Usiadł z twarzą ukrytą w dłoniach.
Nie wiedziałam co zrobić. Byłam na niego cholernie zła, miałam ochotę go wyrzucić z mieszkania, ale równocześnie chciałam go przytulić. Żałował tego co zrobił. Usiadłam obok niego i objęłam ramieniem.
-Facu..
-Paulina, ja już taki nie jestem. Zmieniłem się. Chciałem Cię chronić przed Wroną. Wiem że ten kretyn dalej to robi. A ja Cię polubiłem- popatrzył na mnie.- Miałem nadzieję że nie zwiążesz się z nim. Mariusz z Michałem też próbowali Cię ostrzec..
-Wiem- przerwałam mu- i za to siebie nienawidzę, że Was nie posłuchałam, że nie zaufałam. Przepraszam.-spuściłam głowę.
-Ej Maleńka- złapał mnie za podbródek i popatrzył w oczy.-Ty nie masz za co przepraszać. Andrzej rozkochał Cię w sobie i tyle. Dobry jest w tym..
-Jaka ja byłam głupia..
-Nie mów tak. Było, minęło. Spróbuj zapomnieć. Wiem, że będzie to trudne, sam też często myślę o Karolinie. Ale z czasem będzie lepiej.
Przytuliłam się do niego. Potrzebowałam teraz tego.
-Późno już, pójdę. Ale jakbyś potrzebowała czegokolwiek to dzwoń, pisz, przyjdź.. Dla Ciebie jestem zawsze wolny.
-Dziękuję Ci. Jesteś kochany- po raz kolejny się do niego przytuliłam.
Gdy tylko Facundo opuścił mieszkanie, udałam się pod prysznic. Ciepła woda cudownie obmywała moje ciało. Przebrałam się szybko w coś do spania i wskoczyłam do łóżka. Długo nie mogłam zasnąć. Cały czas miałam przed oczami głupkowaty wyraz twarzy Wrony. Starałam się wyrzucić go z umysłu, ale było to trudne. Po pewnym czasie udało mi się jednak zasnąć.

Kolejny dzień, kolejny trening.
Bałam się iść na ten trening, bałam się spotkania z Wroną.. Po porannej toalecie, lekkim śniadaniu wyszłam z mieszkania. Nie uszłam kilkunastu metrów, a przy mnie pojawił się Conte.
-Cześć, jak tam?- powitał mnie niepewnym uśmiechem.
-Już lepiej. Dzięki.
-Głowa do góry, jestem przy Tobie.-objął mnie ramieniem i tak szliśmy całą drogę.
Tradycyjnie Conte udał się do szatni a ja na boisko, na trybuny. Po kilku minutach pojawiali się pierwsi siatkarze. Każdy się uśmiechnął, pomachał czy cokolwiek. Jak zawsze. Gdy tylko pojawił się Wrona, nie mogłam na niego patrzeć. Odwróciłam wzrok, czułam napływające łzy. Chciałam uniknąć jakiegokolwiek kontaktu z nim. Nie udało się. Przysiadł się do mnie.
-Jak tam?- powiedział, a na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech.
-Masz jeszcze czelność się do mnie odzywać?
-Czemu by nie, Kochanie?- objął mnie ramieniem.
-Nie dotykaj mnie- zrzuciłam momentalnie jego rękę.- Jesteś..
-No jaki?- przerwał mi.- Jestem sobą, a Ty naiwną idiotką. Myślałaś że ktoś może z Tobą być? To była tylko zabawa, nic więcej.
-Dlaczego to robisz? Lubisz ranić ludzi?- byłam coraz bardziej wkurzona.
-Nie, tylko głupie laski, takie jak Ty- popatrzył na mnie tryumfalnie.
-Jesteś bezduszny- wstałam, chciałam odejść, ale złapał mnie za rękę.
-Nawet nie próbuj tego komukolwiek mówić, chociaż.. rób co chcesz. I tak Ci nikt nie uwierzy. Bo siatkarze są idealni- oparł się wygodnie na krzesełku i założył ręce za głowę.
Czułam wzbierającą we mnie złość, ale i smutek. Łzy napłynęły mi do oczu. Zbiegłam z trybun, skierowałam się do wyjścia. Słyszałam że ktoś mnie woła, ale nie byłam w stanie rozróżnić głosu. Wybiegłam na świeże powietrze. Oparłam się o ścianę hali, ukryłam twarz w dłoniach i rozpłakałam się. Nie byłam w stanie być na zajęciach.
Nie wiem jak długo tak siedziałam na ziemi, nie obchodziło mnie to. Po pewnym czasie poczułam czyjąś dłoń na moim kolanie. Wystraszona podniosłam głowę, lecz po chwili strach ze mnie uleciał, bo to Conte klęczał przede mną.
-Może odprowadzę Cię do mieszkania?- patrzył na mnie tymi swoimi czekoladowymi oczami.
-Idź na trening, ze mną jest okej- wymusiłam na sobie sztuczny uśmiech.
-Właśnie widzę. Wstań-podał mi dłoń- wezmę Twoje rzeczy z hali, trenerowi powiem, że się źle czujesz i pójdziemy.
-Nie będziesz zarywał przeze mnie treningów.
-Oj tam- puścił mi oczko.-Jeden odpuszczę to nic mi nie będzie. Zafunduję sobie większą dawkę ćwiczeń popołudniu.
-Tylko żebym potem nie musiała codziennie Cię masować, bo sobie coś naciągnąłeś- uśmiechnęłam się do niego.
-Dla mnie to by była przyjemna kara.
-Niedoczekanie Twoje.
-Jaaasne- skwitował.-Chodź do środka, bo zimno. Wszystko masz na trybunach? Zabiorę Twoje rzeczy, przebiorę się i idziemy.
-Hmm.. Dobrze. Niech Ci będzie. Idź już, poczekam tu.
Przyjmujący jak szybko zniknął, tak jeszcze szybciej się pojawił trzymając w rękach moją torbę i kurtkę, a także swoje rzeczy.
-To co Mała? Idziemy- uśmiechnął się szeroko.
-Falasca serio uwierzył w śpiewkę, że się źle czuję?
-A czemu by nie? Powiedziałem, że chyba się czymś zatrułaś, bo szybko wybiegłaś z boiska do łazienki.
-Łazienki, serio? Dobry z Ciebie kłamca.-szturchnęłam go.
-E nie bardzo. Czasem się uda, ale rzadko posuwam się do oszustwa.
-Dobra, dobra. Już się nie tłumacz. Chodź.
Szliśmy przez park, gdy go opuściliśmy chciałam skierować się w stronę swojego mieszkania, ale Facu pociągnął mnie za sobą i poszliśmy do niego. W mieszkaniu, skierowaliśmy się do kuchni. Conte postawił wodę na herbatkę i usiadł na przeciwko mnie przy stole. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim.
-A tak w ogóle to pewnie jesteś głodna- wystrzelił w pewnym momencie i podszedł do lodówki.- Tyle że..
-Nie trudź się, nie jestem głodna.
-..u mnie w lodówce jak zwykle pusto- kontynuował, jakby wcale nie słyszał moich słów.-Więc albo coś zamówimy, albo będziemy głodować. Co wybierasz?- zamknął lodówkę i wyszczerzył się do mnie.
-Możemy głodować.
-Tak nie będzie. Co wybierasz? Chińczyk, tajska..
-Heloooł!! Mówię, że głodna nie jestem
-Masz rację, pizza będzie najlepsza.
-Boże.. Z kim ja się zadaję..
-No oczywiście, że ze mną.-Złapał telefon.-To jaką zamawiamy?
-Mi tam obojętne. Tylko bez jakichś krewetek, małży, czy innych dziwactw.
-Nooo tooo.. Hawajską mają dobrą. Kurczak, ananas, kukurydza. Mniam!
-Bierz co chcesz. Widzę że nie mam nic do gadania.
Gdy dotarła pizza, usiedliśmy w saloniku, włączyliśmy tv i zajadaliśmy się. Całe popołudnie zleciało nam na wygłupach, łaskotkach, szturchaniu się, przepychaniu i wielu innych. Gdy zbliżała się godzina wieczornego treningu, z powrotem pojawiały się obawy przed spotkaniem z Wroną. Chciałam dalej udawać, że jestem chora ale Faco w końcu mnie wyciągnął i z nim poszłam. Droga upływała nam w milczeniu, w końcu odezwał się przyjmujący.
-Paulinka, nie masz co się obawiać. Nie pozwolę mu się zbliżyć do Ciebie.
-Sama jego obecność, to że się na mnie popatrzy będzie mnie krępować. Nie chcę znowu wybiegnąć z hali z płaczem.
-Nie wybiegniesz, obiecuję Ci.-uśmiechnął się nieśmiało.
-Może jednak nie pójdę na ten trening?-popatrzyłam na niego błagalnie.
-Panno Musik! Idzie pani na trening i koniec! Musisz być twarda.
-Łatwo Ci mówić..
-Ej noo.. Jestem przy Tobie- objął mnie- nie zapominaj o tym.
Weszliśmy na halę. Czekałam na rozpoczęcie treningu na krzesełkach. Pojawiali się kolejno siatkarze, tego jednego bałam się bardzo, ale go nie widziałam. Weszli wszyscy oprócz Wrony. Conte uniósł tylko ramiona w geście że nic nie wie. Po chwili Falasca zwołał wszystkich w kółeczko, mnie także. Zdziwiłam się tym, ale podeszłam i stanęłam koło Faco.
-No to moi drodzy mam dla Was małą informację. W składzie częściej będzie się teraz pojawiać Piotrek Badura-trener położył rękę na ramieniu młodego środkowego- bo Wronka z nami już grać nie będzie.
-CO?! - równocześnie wykrzyknęliśmy z Conte i się na siebie popatrzyliśmy.

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 8

-Możesz mi powiedzieć o co tutaj chodzi?!- wyczekująco na niego spojrzałam.
-Ta dziewczyna jest niezrównoważona psychicznie. Cokolwiek Ci powie nie powinnaś jej wierzyć- Powiedział spokojnie ale w jego oczach widziałam strach.
-Wiesz co.. mam dość dzisiejszego dnia.. wracam do domu. Po meczu przeproś ode mnie chłopaków.-Wstałam i wyszłam z hali.

Perspektywa Kacpra. 
Kiedy wrócił Wrona Karolina wstała i z płaczem wybiegła. Bez niczego pobiegłem za nią. Znalazłem ją siedzącą na ławce przed halą.
-Kochanie..- przytuliłem ją do siebie.
-Misiek.. to był on..-jeszcze bardziej się rozpłakała.
-Ej.. spokojnie.. powiedz mi na spokojnie..
-Andrzej to był ten chłopak przez którego chciałam się zabić..!-Mocniej się we mnie wtuliła.
-Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś, że to Wrona Cię skrzywdził?!- prawie krzyknąłem.
-O czekaj idzie Paulina to powiem wam wszystko od początku. Myślę, że ona też powinna znać prawdę o swoim chłopaku.-Oderwała się i zawołała wychodzącą z hali Paulinę.- Słuchaj...ja wiem, że to może dziwne ale ja z Andrzejem się znamy.. myślę, że ty i Kacper powinniście znać prawdę a nie sądzę, żeby Andrzej Ci o tym powiedział..-wyjaśniła Karola kiedy Paula do nas podeszła.
-Yy.. no dobra.. to może chodźcie do mnie na herbatę. Mieszkam niedaleko.-Delikatnie się uśmiechnęła

Perspektywa Pauliny
Zdziwiły mnie słowa Karoliny. Z jednej strony w głowie miałam cały czas słowa Andrzeja, że jest niezrównoważona psychicznie i mam jej nie wierzyć lecz z drugiej wiedziałam w jego oczach ten strach. Stwierdziłam, że mam w końcu okazję dowiedzieć się tego przed czym ostrzegają mnie przyjaciele.
Pojechaliśmy samochodem Kacpra i po 10 min. byliśmy na miejscu. Po wejściu do mieszkania goście udali się do salonu a ja do kuchni przyszykować herbatę.
-Więc słuchamy Cię.- Zaczął Kacper kiedy siedzieliśmy już wszyscy.
-Ale muszę was ostrzec a zwłaszcza Ciebie- spojrzała na mnie- że to nie jest miłe i nie oceniajcie mnie źle..
-Do rzeczy- niecierpliwiłam się.
-Andrzeja poznałam na jednej z dyskotek. Zaczęliśmy razem tańczyć później wziął mój numer telefonu. Następnego dnia po imprezie zadzwonił i umówiliśmy się na kawę. I wtedy zachowywał się już podejrzanie a ja byłam zaślepiona i tego nie zauważałam.-Zaśmiała się ironicznie-Zawsze chciał się spotykać tak, żeby nie widziało nas wiele osób. Nie chciał mi nigdy powiedzieć czym się zajmuje, interesuje, jakie ma hobby a jak pytałam o głupie nazwisko to wymyślił Kowalski. Kiedy zaczęliśmy być razem było super. Po pewnym czasie coś po 2 miesiącach bycia razem zauważyłam, że wieczorami jest nieosiągalny na około 2/3h i to zawsze w tych samych godzinach. Zaczęło mnie to zastanawiać, dlatego pewnego dnia w sobotę zaczęłam go śledzić. Wyszłam z mieszkania i samochodem pojechałam za nim. Jechałam tak z jakieś 10km aż w końcu się zatrzymał na jakimś obleśnym osiedlu. Wszedł do środka a ja za nim. Widziałam do jakiego mieszkania wszedł i odczekałam może z jakieś 40min. i zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzyła mi roznegliżowana dziewczyna a ja nie mówiąc nic wtargnęłam do jej mieszkania i obleciałam wszystkie pokoje. Na końcu wpadłam do sypialni w której na łóżku leżał goły Andrzej. Zdziwił się na mój widok a następnie głośno zaczął się śmiać. Z płaczem zapytałam ile to trwa to odpowiedział mi, że lubi po prostu dobry seks no i że ma dużo dziwek na mieście do których jeździ. Na końcu wyśmiał mnie, że jestem łatwa i naiwna. Strzeliłam mu z liścia i wybiegłam.- Szlochała w ramię Kacpra a ja byłam w szoku. Po chwili do mnie dotarło co usłyszałam a w oczach zebrały się łzy.
-A co do tego ma Facundo i dlaczego chciałaś się zabić? -Zapytałam łamiącym głosem.
-Z Facundo było trochę inaczej. Po tej sytuacji z Andrzejem załamałam się i żeby zapomnieć o tych wydarzeniach zaczęłam co weekend imprezować. Kiedyś nie byłam w stanie wrócić do mieszkania i on mi pomógł zawożąc mnie do hotelu. Rano kiedy się obudziłam spał na fotelu. Od tamtej pory zaczęliśmy się spotykać ale on od razu powiedział mi że jest siatkarzem i niczego nie ukrywał. Kiedy byliśmy razem na spacerze spotkaliśmy Andrzeja. Podszedł do nas i jak gdyby ni przywitał się z Faco. Szepnęli coś na ucho i wtedy Conte się ode mnie oderwał i bez niczego powiedział, że był ze mną ze względu na zakład. Założyli się o to ile razy Facundo mnie zaliczy. To było okropne. Po raz kolejny zostałam oszukana. A najbardziej poczułam się upokorzona kiedy Andrzej wyciągnął telefon i włączył filmik na którym uprawialiśmy seks. Wyśmiał mnie, że podobam się jego kolegą.. Nie wytrzymałam tego i zobaczyłam rozpędzonego tira. Niewiele myśląc biegiem rzuciłam się i po prostu pod niego wskoczyłam.
-Ale jak zobaczyłaś Conte na boisku to jakoś nie wybiegłaś z płaczem?! -Wtrąciłam się
-Bo po tym wszystkim zapadłam w śpiączkę, miałam złamaną nogę. Kiedy się wybudziłam dowiedziałam się od lekarzy, że Faco przychodził do mnie. Nawet zapłacił za jakieś badania. Kiedy znów do mnie wpadł, lekarz powiedział przy nim, że konieczna jest rehabilitacja lecz niestety jest ona kosztowna. Nie było mnie na nią stać a on powiedział, że zapłaci za wszystko. Nie mogłam go zrozumieć. Najpierw zakłada się o mnie, naśmiewa, upokarza a teraz pomaga. Po szczerej rozmowie dowiedziałam się, że był przerażony i zrozumiał, że nie można tak dalej żyć. Dzięki mnie zrozumiał jak bardzo krzywdzi dziewczyny swoim zachowaniem. Po tym jak Andrzej uciekł z miejsca wypadku zrozumiał jaki z niego jest tchórz i prostak. Wezwał pogotowie i od tamtej pory pomagał jak tylko mógł. Wiedział, że czuję do niego nienawiść i rzeczywiście tak było. Przez cały okres rehabilitacji woził mnie na nią. Opłacał wszystko co trzeba. A ja za każdym razem, gdy go widziałam wracało wszystko. Stwierdziliśmy, iż lepiej będzie jak zerwiemy kontakty. Przeprosił mnie za wszystko a ja podziękowałam za pomoc i tak zakończyła się nasza znajomość.
-Jakie to wszystko jest pokręcone-Westchnął Kacper.
-Boże.. nie mogę w to uwierzyć!-Nerwowo zaczęłam chodzić po pokoju.
-Słuchaj.. ja wiem, że to jest trudne ale on się nie zmienił. Co jakiś czas z czystej ciekawości jechałam pod ten sam blok i on tam był co weekend. Sądzę, że do tej pory nie zmienił nawyków.-Podeszła do mnie i delikatnie przytuliła. Rozpłakałam się w jej ramię jak mała dziewczynka.
-Dziewczyny-Odezwał się Kacper- właściwie to jest dzisiaj weekend, mecz się za niedługo skoczy więc możemy jechać i to sprawdzić.
-Masz racje.. ale chciałabym tam pojechać sama. Bez świadków!-Ożywiłam się.
-Okej.. ale najpierw masz ochłonąć!-Powiedział stanowczo.-Zaparzę Ci melisę.-wyszedł do kuchni
-Na pewno chcesz jechać sama?-spojrzała na mnie wyczekująco. W odpowiedzi pokiwałam tylko głową.- Niech Ci będzie. Zapiszę Ci adres.. ale jakby co to dzwoń- uśmiechnęła się pokrzepiająco.
-Dziękuję, za wszystko-mocno ją przytuliłam.
-Możesz na nas liczyć, zawsze- stwierdził Piechu wchodząc z melisą.

Wieczorem wyjechałam z mieszkania i udałam się pod wskazany adres. Będąc na miejscu zauważyłam znajome auto. W mojej głowie pojawiły się myśli czy na pewno chcę to zobaczyć. Zacisnęłam zęby i wysiadłam z samochodu. Schody na górę pokonałam w mgnieniu oka. Zapukałam do odpowiednich drzwi i otworzyła mi długonoga blondynka z dwoma zębami. Zmierzyłam ją wzrokiem.
-Słucham- odezwała się
-Ja tylko przyszłam zobaczyć ten cyrk- zaśmiałam się i weszłam do mieszkania. Bez problemu znalazłam sypialnie. Na łóżku leżał ten nasz cyrkowiec z jakąś brunetką. Zaczęłam się śmiać a on zdezorientowany nie wiedział co powiedzieć.
-Jednak to prawda.-Powiedziałam kiedy się uspokoiłam.- Byłam w związku z męską dziwką. Ale tak na marginesie to myślałam, że masz lepszy gust..-skrzywiłam się. Pożegnałam się ładnie z dziewczynami i wybiegłam z mieszkania. Wsiadając do samochodu z piskiem opon wyjechałam z tego osiedla i udałam sie do mojego mieszkania. Dopiero kiedy usiadłam na sofie zaniosłam się płaczem. Ledwie łapałam oddech. Po raz kolejny zostałam zraniona. Nie chciałam być sama więc wybrałam odpowiedni numer i zadzwoniłam.
-Halo?
-Proszę, przyjedź
.- powiedziałam i się rozłączyłam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
to jak? jak myślicie- do kogo zadzwoniła? dawajcie propozycje w komentarzach :)
oceniajcie, komentujcie, zgłaszajcie zażalenia :P
już wkrótce kolejna cześć :)

środa, 18 marca 2015

Rozdział 7

Minął miesiąc odkąd pracuję ze skrzatami. Z Andrzejem jestem nadal. Czasami się kłócimy ale jak to w każdym związku są wzloty i upadki. Przez ten czas zdążyłam zaobserwować jego zachowanie. W sumie to nie ma nic podejrzanego po za tym, że każdego dnia wieczorami jest niedostępny przez ok 2h. i zdarza się to praktycznie w tych samych godzinach. Zastanawia mnie także fakt, że nie próbował niczego więcej w stosunku do mnie. Co prawda czuję, że nie potrafiłabym iść z nim do łóżka, ponieważ gdy tylko sobie o tym pomyślę to wracają wspomnienia sprzed kilku lat. Czy go kocham? Szczerze to sama nie wiem. Jakoś nie czuję tych motyli w brzuchu, nie skacze z radości na jego widok a dziewczyny z którymi go widuję nie wzbudzają we mnie zazdrości. Być może jesteśmy razem z przyzwyczajenia ale nie potrafię zakończyć tego związku. Pewnie zastanawia was co z Conte, Wlazłym i Winiarskim? Ano jakoś dajemy radę. Co prawda nie jest między nami tak jak na początku, bo gdy tylko Wrona dowie się,  że spędziłam z nimi czas czy coś innego to robi mi awanturę i obraża się na połowę dnia..  Oczywiście chłopaki cały czas mówią mi, że mogę na nich liczyć mimo wszystko co niezmiernie mnie cieszy, iż mam takich przyjaciół. W międzyczasie kontuzji nabawił się Piechocki przez co mam z nim codzienne zajęcia. Nie przeszkadza mi to, w końcu jestem tu w pracy a nie na wakacjach.
Dzisiejszy dzień zaczął się monotonnie. Wstałam z łóżka, szybka poranna toaleta, śniadanie i wyjście z mieszkania na halę. Po 15min. spacerku byłam na miejscu. Przywitałam się ze wszystkimi obecnymi i razem z Kacprem udałam się do gabinetu. Położył się na kozetce a ja zajęłam się jego kolanem.
-Paula.. będziesz na meczu?
-No jasne, że będę!- Zaśmiałam się.
-Wiesz.. przyjdzie dziś na mecz moja dziewczyna no i chciałbym, żebyś się nią trochę zajęła, bo ona będzie po raz pierwszy na meczu.-Powiedział nieśmiało.
-Jasne, nie ma sprawy.-Uśmiechnęłam się- Nie wiedziałam, że masz dziewczynę...
-No bo na początku była moją przyjaciółkę, pomogłem jej wyjść z ogromnego doła.. powiem szczerze, że dużo przeszła no a niedawno poczułem, że kocham ją no i tak jakoś dalej się samo potoczyło.
-Uuu...Czy ty się Kacprze Piechocki czerwienisz?-Zaśmiałam się
-Spadaj Musikowa!
W radosnej atmosferze dobrnęliśmy do końca zajęć. Wychodząc z hali spotkałam się z Andrzejem i razem poszliśmy do mnie.
-Co jemy?- Zapytałam kiedy weszliśmy do mieszkania.
-Obojętnie- wzruszył ramionami.
-Ech.. nie mam za wiele w lodówce więc zrobię spaghetti..-westchnęłam.
-Może być..-usiadł na krzesełku.
-Jak poczucie przed meczem z Gdańskiem?-Musiałam jakoś podtrzymać rozmowę.
-Oglądam mecz z trybun więc nie jest najgorzej..
-Co?! Dlaczego z trybun?!
-Bo naciągnąłem na treningu jakiś mięsień i trener mi nie pozwolił grać..-skrzywił się.
-Dlaczego mi kurwa nic nie powiedziałeś!- Zirytowana krzyknęłam.
-No przecież Ci mówię, nie krzycz.
-Ale gdybym nie zapytała to byś nie raczył się nic odezwać!
-Boże.. znów Ci coś nie pasuje..nic poważnego mi się nie stało, zajął się mną fizjoterapeuta klubowy a za kilka dni wznawiam treningi! Wyluzuj...
-Nie mam do Ciebie nerwów..-Załamałam ręce-W sumie dobrze się składa, bo na meczu Kacpi ma nam przedstawić swoją dziewczynę.-Powiedziałam już spokojnie..
-On ma dziewczynę!? Nic nie mówił-Zdziwił się.
-No ma od niedawna.. ponoć pomógł jej wyjść z jakiegoś wielkiego doła emocjonalnego, zaprzyjaźnili się a teraz są razem..-Uśmiechnęłam się na wspomnienie czerwieniejącego się Kacpra.
-No to nasz Kacperek się zakochał.. kto by pomyślał- Zachichotał pod nosem
Po chwili obiad był już gotowy. Zjedliśmy go w ciszy a następnie poszłam się odświeżyć a zaraz po mnie Wrona. W między czasie weszłam do sypialni się przebrać. Skoro nie gra dzisiaj Andrzej to założyłam koszulkę Conte. Wiedziałam, że nie będzie z tego zadowolony mój chłopak ale to nie mój problem.
Po chwili wyszedł z łazienki i tak jak mówiłam zadowolony nie był.
-No chyba nie myślisz, że pójdziesz w tej koszulce..- Spojrzał na mnie spod byka.
-Pójdę..- Wyminęłam go i udałam się do salonu.
-Przebierz się albo nigdzie nie idziemy! Moja dziewczyna nie będzie nosiła koszulki tego typa.!- Krzyknął na mnie.
-A ponoć z tym "tym typem" się przyjaźniłeś..-Wkurzona spojrzałam w jego oczy.
-To było dawno i nie wracaj do tego!
-Wiesz co.. ma dość tej twojej chorej zazdrości, gdy mam się spotkać z Conte, Mariuszem czy Miśkiem! Powiedz mi tylko dlaczego masz na nich takie uczulenie! Jakoś innych chłopaków się nie czepiasz!!
-Bo ich po prostu nie lubię i nie trawię!
-Wiesz co.. ty mi przyjaciół wybierać nie będziesz! A teraz ubieraj się i wychodzimy, bo za 60min. zaczyna się mecz!
-Przebierz się!
-Andrzej- westchnęłam- to tylko koszulka-podeszłam do niego i pocałowałam delikatnie w usta. Nie chciałam się po prostu kłócić a wiem, że w ten sposób mogę go udobruchać.
-No niech Ci będzie..- westchną i pocałował mnie namiętnie.
-Idziemy panie Wrona.- oderwałam się od niego, ubrałam kurtkę i wyszliśmy w stronę hali.

Na halę wpadliśmy głośno sapiąc, ponieważ w parku goniliśmy się i wygłupialiśmy. Udaliśmy się na miejsca dla rodzin czyli te najbliżej boiska. Kacpra o dziwo nie było co trochę mnie zdziwiło. Umówiliśmy się, że spotkamy się w tym miejscu. Zajęliśmy z Andrzejem miejsca i obserwowaliśmy rozgrzewających się chłopaków. Po chwili Andrzej powiadomił mnie, iż idzie do toalety i po coś do picia. W czasie kiedy zostałam sama w zobaczyłam kierującego się w moją stronę Piechockiego. Obok niego szła niska szatynka. Swoją drogą była naprawdę ładna i wyglądała na sympatyczną.
-Hej, poznaj Karolinę, moją dziewczynę-Przytulił ją do siebie-Kochanie poznaj naszą fizjoterapeutkę Paulinę.
-Cześć- powiedziałyśmy równo podając sobie dłonie.
-A gdzie masz Andrzeja? Słyszałem, że nie gra dzisiaj.- Zapytał Piechu siadając obok.
-Wyszedł do toalety. Zaraz powinien wrócić- Uśmiechnęłam się i przesiadłam obok dziewczyny. Chciałam zapoznać się z nią bliżej. I tak jak się spodziewałam była bardzo miła i sympatyczna. Rozmowa nam, się od początku kleiła. Dowiedziałam się, że mieszka niedaleko mnie, kiedyś studiowała ale sytuacja życiowa zmusiła ją do zaprzestania nauki oraz, że od niedawna gra w siatkówkę. Ja opowiedziałam jej trochę o sobie, czyli jak się znalazłam na praktykach tutaj, trochę o chłopakach z drużyny. Swoją drogą Facundo przyglądał nam się z dużym szokiem wymalowanym na twarzy a Karolina kiedy go zobaczyła nerwowo odwróciła wzrok. Po paru minutach wrócił do nas Andrzej niosąc dwa kubki. Kiedy podszedł  stanął jak wryty upuszczając napoje.
-Co ty tutaj kurwa robisz?-Krzyknęła dziewczyna i z płaczem wybiegła z hali.

**
Zgodnie z umową jest nowy :D Czekamy na wasze opinie :-D

poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 6

Rano obudziłam się w objęciach Andrzeja. Ale żeby wszystko było jasne do niczego więcej niż pocałunki mu nie pozwoliłam. Dla mnie byłoby to za szybko. Wstałam delikatnie, żeby nie zbudzić mężczyzny, wykonałam poranna toaletę i poszłam zrobić śniadanie. Nie bardzo wiedziałam co lubi, więc postawiłam na tradycyjną jajecznice i kakao. Ułożyłam wszystko na tacę i ruszyłam do sypialni. Położyłam śniadanie na szafce nocnej i delikatnie weszłam na łóżko. Złożyłam na jego policzku delikatny pocałunek ale nie zareagował, więc wędrowałam w stronę jego ust. Kiedy byłam już przy kącikach pociągnął mnie tak, że leżałam pod nim i wpił się w me usta. Uwielbiałam czuć smak jego ust. Idealnie pasowały do moich.
-Zrobiłam śniadanie-Stwierdziłam kiedy rozłączyliśmy usta.
-Czuję jak pięknie pachnie.- Zaśmiał się.
Usiedliśmy na łóżku, Wronka wziął tacę na kolana i po chwili oboje zajadaliśmy się śniadaniem mistrzów.
-Aaa.. Leci samolot, wysuń pas lądowania.- Machał kanapką z jajkami przed moją buzią. 
Zaczęłam się śmiać ale posłusznie otworzyłam usta i wysunęłam "pas lądowania". Po śniadaniu poszłam razem z Andrzejem najpierw do niego, aby się odświeżył i przebrał a następnie trzymając się za ręce w stronę hali.Po 30min. spokojnego spacerku byliśmy na miejscu. Standardowo ja na salę on do szatni. Podeszłam do trenera się przywitać a po chwili na boisko zaczęli się schodzić chłopaki. Każdy się ze mną przywitał tylko nie dwójka zawodników. Jak się można domyśleć Wlazły i Conte.. Miałam na to zlewkę, bo moim zdaniem, jeżeli uważali się za moich przyjaciół powinni mnie wspierać, pomagać i cieszyć się ze mną a nie odwracać się. Zawiodłam się na nich. Na samym końcu wpadł Andrzej. Chwilę pośmiali się z trenerem i mieli zacząć biegać. Wrona podbiegł szybko do mnie i pocałował w usta. Na sali rozległy się gwizdy i gratulacje. Zawstydziłam się i spuściłam głowę. Endrju wrócił do rozgrzewki a ja cały czas mu się przypatrywałam. Dla mnie był idealny. Kochany, przystojny, radosny, żartobliwy, pozytywnie nastawiony do życia, czego chcieć więcej?
W połowie treningu przerzuciłam wzrok na Conte. Zaczęłam się zastanawiać o co chodzi jemu i Mariuszowi? Przecież, gdyby Andrzej coś brał lub nawet nadużywał alkoholu to bym zauważyła przez ten czas a na pewno zauważył by to klub. Wiem jak trudno jest ukrywać takie rzeczy dlatego nie uważam, żeby jemu się to udało. Rozum podpowiadał, żebym na niego uważała, bo będę cierpieć natomiast serce przeciwnie. W tym momencie kieruję się sercem i zobaczymy co z tego wyniknie.
Nim się obejrzałam nastał koniec treningu. Wszyscy udali się do szatni a ja przed halę w celu zaczekania na mojego nowego chłopaka. Nie chciało mi się stać więc usiadłam na ławce i przyglądałam się otaczającemu mnie światu.
-Możemy porozmawiać?- Usłyszałam obok siebie.
-A mamy o czym?-Wysyczałam przez zęby kiedy zobaczyłam Facundo.
-Paula... proszę Cię.. nie chce, żeby nasza znajomość a nawet przyjaźń się tak zakończyła.
-Nie! Wiesz co.. to ty robisz wszystko, żeby tak się to skończyło! Myślałam, że jeżeli jesteś moim przyjacielem to będziesz mnie wspierał i cieszył się razem ze mną moim szczęściem! Ale ty widocznie do tego nie dorosłeś a w dodatku nasyłasz na mnie Wlazłego!- Wykrzyczałam mu w twarz.
-To nie jest tak.. Zależy mi na naszej przyjaźni ale nie potrafię zaakceptować, że jesteś z Andrzejem! Zrozum, że on nie jest taki jak teraz kiedy pojawiłaś się ty!
-Przestańcie mi kur*wa mówić jaki on jest! Może właśnie kiedy pojawiam się ja, to się zmienił!?
-A może po prostu chce zamydlić nam oczy?!-Teraz to on krzyknął.
-Faco..-westchnęłam-obiecałeś, że będziesz przy mnie a nie robił mi wyrzuty.- Powiedziałam już spokojnie.
-Wiem, przepraszam..- przytulił mnie.- Ale obiecasz mi, że będziesz na niego uważać i mieć go na oku?
-Znów zaczynasz...?
-Proszę obiecaj..- Spojrzał w moje oczy.
-No niech Ci będzie..obiecuję.-Jeszcze mocniej wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
-Weź te łapska z mojej dziewczyny!-Usłyszeliśmy nad sobą zdenerwowanego Andrzeja.
-Ej.. misiek spokojnie..- oderwałam się od Conte i objęłam Andrzeja.
-Ja już będę leciał..-mruknął Faco- Trzymaj się i pamiętaj co mi obiecałaś- Wyszeptał mi co ucha a następnie pocałował w policzek. Andrzej zgromił go wzrokiem a ja się uśmiechnęłam. Każdy rozszedł się w swoje strony. Szliśmy z Andrzejem za rękę w ciszy, którą w pewnym momencie przerwał.
-Co chciał od Ciebie ten palant?- warknął.
-Nie mów o nim tak.. to mój przyjaciel..-Spojrzałam na niego spod byka.
-Co chciał?- Zirytowany powtórzył
-Porozmawiać! Powtarzam to mój przyjaciel a z przyjaciółmi się rozmawia.
-Nie chcę żebyś się z nim przyjaźniła a najlepiej żebyście w ogóle nie utrzymywali bliższych kontaktów!

****
Przepraszamy że taki krótki i tak późno dodany ale są dwie przyczyny= brak czasu, brak weny.

Jak myślicie co wydarzy się dalej? :D Czekamy na wsze propozycje :D

10 komentarzy = następny!.  ;)


czwartek, 5 marca 2015

Rozdział 5

-Paulina..-usłyszałam głos Facudno.
Momentalnie się odwróciłam, moje oczy były na wysokości jego klatki piersiowej. Uniosłam swój wzrok wyżej i zatonęłam w jego cudnych oczach.
-Facundo.
-Chciałem Cię przeprosić za swoje zachowanie. W sumie nawet nie wiem dlaczego takie było.- Przytulił mnie.
-Faco proszę nie bądź zazdrosny o moje kontakty z Andrzejem. Potrzebuję przyjaciela takiego jakim jesteś a nie co chwilę strzelającego fochy.- Mocniej się w niego wtuliłam a w moich oczach zebrały się łzy.
-Masz rację.-Wyszeptał.- Ale nic nie poradzę na to, że on ewidentnie na Ciebie leci a ja wiem jaki on ma stosunek do kobiet i stałych związków. Nie chcę żebyś cierpiała..- Spojrzał na mnie- Ej.. nie płacz.
-Przepraszam..- Wysiliłam się na uśmiech- Obiecaj, że nie będziesz wnikał w moje relacje z nim.Jeżeli uznam, że chce mu zaufać to, to zrobię.
-Obiecuję ale ty mi obiecaj, że mimo wszystko będziesz pamiętać, że możesz na mnie liczyć.-Zaśmiał się.
-No przecież wiem.. ale obiecuję!- Dałam mu kuksańca.- Za słodko się zrobiło.. spadaj do domu, bo masz być wypoczęty na trening poranny!
-No chyba nie myślisz, że pozwolę Ci samej wrócić do domu?!-Spojrzał na mnie jak na idiotkę
-No a czemu niby nie?
-Bo jest ciemno, późno a ty wracasz przez park a tam są podejrzane typy-Skwasił się.
-Nie przesadzaj Conte!Tyle razy tam wracałam a nigdy nie widziałam nikogo podejrzanego.
-Jest po 22 i wątpię żebyś wracała kiedyś tak późno.- Pokazał mi język- Proszę nie kłóć się ze mną i zbieraj te swoje śliczne cztery litery i chodź.
-Piękne cztery litery?-Spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Czekam za drzwiami!-Zaśmiał się.
Wyszedł a ja z uśmiechem na twarzy, że w końcu sobie wszytstko wyjaśniliśmy zaczęłam ogarniać w gabinecie. Poukładałam olejki i inne maści na swoje miejsca, zużyte ręczniki wrzuciłam do kosza na pranie. Kiedy wszystko w miarę było OK ubrałam się w kurtkę i wyszłam do Facundo. Siedział na stołku z zamkniętymi oczami więc nie mogłam przepuścić takiej okazji. Podeszłam do niego na palcach i poczochrałam włosy. Zdezorientowany otworzył oczy i spojrzał na mnie spod byka. Zaśmiałam się i ruszyłam w kierunku wyjścia. Ruszył za mną ale włosy miał schowane pod czapką. Zaśmiałam się i ruszyliśmy w stronę parku. Nie mówiliśmy nic. Zaczęła mnie nudzić już ta cisza więc zastanawiałam się co by tu wymyślić.Wpadłam na pomysł i wprowadziłam go w życie. Mianowicie ruchem kocicy porwałam mu czapkę z głowy i zaczęłam uciekać.
-Ejj..! Nie ma tak!-Oburzył się i zaczął mnie gonić.
Nie miałam z nim szans na lini prostej więc pobiegłam za drzewo. Wyjrzałam zza pnia w celu namierzenia chłopaka ale go nie było.
-Mam Cię- Wypowiedział przy moim uchu. Wystraszona pisnęłam.
-Ty debilu! Wystraszyłeś mnie!- Uderzyłam go w ramię.
-O to chodziło!-Zaczął się śmiać i odebrał swoją czapkę.
-Spadaj!- Pokazałam mu język i ruszyłam przed siebie. Po chwili był już przy mnie. Szliśmy obok siebie ja udając obrażoną a on co chwilę szturchający mnie w ramie. W końcu nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Po chwili zobaczyłam niedaleko nas idącą grupę zakapturzonych,postawnych facetów. Wystraszona chwyciłam i mocno ścisnęłam dłoń przyjmującego.
-Nie bój się.- Objął mnie ramieniem.-Jestem z Tobą.
-Nigdy wcześniej ich nie widziałam.- Wyszeptałam z niepokojem w głosie.
-Bo oni często w tym parku siedzą gdy jest już ciemno.-Wyjaśnił.- Radzę Ci nie chodzić tutaj w nocy ..-Spojrzał na mnie wyczekująco.
W tym samym momencie mijaliśmy sie z ową grupą. Zmierzyli nas wzrokiem a jeden z nich zagwizdał.
-Niezła dupa!-Krzyknął za nami.
Z łzami w oczach spojrzałam na Facundo.
-Idźmy już stąd. Proszę.-Nie wyplątując się z jego objęcia ruszyliśmy dalej.
Chwilę później byliśmy już pod moim blokiem. Podziękowałam mu za to, że na mnie poczekał i nie zostawił mnie. Poprosiłam również, zeby dał znać jak dojdzie do swojego mieszkania. Pożegnaliśmy się buziakiem w policzek i wbiegłam na górę. Byłam zmęczona więc od razu udałam się pod prysznic. Po szybkiej wieczornej toalecie ruszyłam do sypialni. Padłam na łóżko,wzięłam do ręki telefon i zobaczyłam dwie wiadomości. Jedną od Conte a drugą od Wrony.
Conte:
-Dotarłem cały i zdrowy ;) Śpij dobrze ty i twoje piękne cztery litery. Dobranoc ;*
-Cieszę się :) Wyśpij się! Dobranoc ;*

Wrona;
-W Twoje sny zawitam dziś jak pluszowy miś. Łapką dotknę jedną z gwiazd, aby się zatrzymał czas i wyszeptam Tobie znów: kolorowych, słodkich snów.... :* Śpij dobrze kotek ;*
-Jaki z Ciebie poeta ;* Dobranoc MISIU ;*

Czytałam tego SMS jeszcze kilka razy. Na mojej twarzy widniał mega uśmiech. A w mojej głowie kłębiły się myśli czy potrafiła bym mu zaufać. Co prawda kiedyś się zawiodłam i to bardzo na płci męskiej ale nie można wszystkich mierzyć jedną miarą. Andrzej, Facundo czy inni siatkarze są inni. Przede wszystkim nie piją i nie ćpają.  Ale nie dawały mi spokoju słowa Conte : ,,wiem jaki on ma stosunek do kobiet i stałych związków. Nie chcę żebyś cierpiała,, Moje rozmyślenia przerwał dźwięk sms.
Wrona;
-Czasami się zdarza ;)  Mam prośbę.. śnij o mnie ;*

-Bardzo chętnie ;* Ale teraz idź spać, bo jutro masz trening a jest późno!
-Dobrze mamo.. idę spać!
-Wrona!!!
Zaśmiałam się i poczułam, że moje powieki są ciężkie. Westchnęłam, odłożyłam telefon na szafkę nocną i oddałam się w objęcia morfeusza.

Rano obudziłam się z uśmiechem na twarzy i co się rzadko zdarza..wyspana.Od razu wzięłam do ręki telefon, gdzie czekał na mnie sms od Andrzeja:
-Witaj, słońce ;* Mam nadzieje, że spałaś dobrze ;) O 9.45 będę u Ciebie to razem pójdziemy na trening. ;)
Mój wzrok automatycznie przeniósł się na prawy górny róg ekranu. Przerażona stwierdziłam, że jest 9.40. Wrona ma być za 5min.! Zaspałam, jak zwykle.. Ech..Wzięłam pierwsze lepsze ciuchy z szafy i ruszyłam w stronę łazienki ale przerwał mi dzwonek do drzwi. Zmieniłam, więc kierunek i po chwili wpuszczałam gościa do mieszknia.
-Wroncia ja Cię bardzo przepraszam, ale zaspałam. Rozgość się a ja będę za góra 10min.!- I już mnie nie było. W łazience wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, wysuszyłam włosy, potuszowałam rzęsy i umyłam zęby. W biegu chwyciłam torebkę i udałam się do kuchni, gdzie siedział wyluzowany Andrzej.
-Możemy iść, jeszcze raz przepraszam.!- Zdyszana powiedziałam.
-Zjedz sobie śniadanko na spokojnie.. trening jest przesunięty na 10.30- Zaśmiał się a we mnie się zagotowało.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej!-Rzuciłam w niego czapką.
-Nie miałem kiedy..-wzruszył ramionami
-Baran- mruknęłam pod nosem z nadzieją, że nie usłyszy ale się przeliczyłam.
-Słyszałem..-Ruszył w moim kierunku. Wiedziałam, że chce mi coś zrobić, dlatego wzięłam nogi za pas i pobiegłam do salonu. Przypomniała mi się sytuacja z Conte jak goniliśmy się się wokół sofy. Teraz było to samo. Z tą różnicą, iż to Andrzej gonił mnie. Po jakiś 3 kółeczkach środkowy się wycwanił i przeskoczył przez oparcie. Stanął przede mną cwanie się uśmiechając. Chciałam uciec ale złapał mnie w pół i położył na kanapie.
-Jaką karę wybierasz?- Wyszeptał mi na ucho szeroko uśmiechając.
-Żadną?- Przybrałam głos niewiniątka.
Nic nie powiedział ale zaczął torturować mnie gilgotkami. Jego place były wszędzie. Piszczałam na całe gardło ale on nie miał litości. Instynktownie zarzuciłam mu ręce na szyję i przyciągnęłam do siebie. Zaprzestał łaskotek i wpatrywał się w moje oczy. Moje oczy opadły na jego usta i z powrotem na oczy. Zrobił to samo i przybliżył twarz do mojej. Dzieliły nas milimetry, kiedy zadzwonił dzwonek. Na twarzy Andrzeja pojawił się grymas. Niechętnie zszedł ze mnie a ja wstałam i poczłapałam do drzwi za którymi był Facundo.
-Cześć, wejdź.-Odsunęłam się z przejścia.
-No hej, idziemy na trening?
-Tak tak, już wychodzimy.-Niechętnie się uśmiechnęłam.-Wroona! Idziemy!- Krzyknęłam.
-No tak.. mogłem się domyślić, że tu będzie.
-Przeszkadza Ci to w czymś?- Spojrzałam na niego spod byka.
-Niee.. skąd..-Zironizował
-Ugh.. dlaczego ty go tak nie trawisz?- Zapytałam z wyrzutem.
-Bo wiem jaki jest. A nie chcę żebyś cierpiała.
-Boże.. słyszałam to już! Nie wiem co ty do niego masz.. jak dla mnie jest cudownym facetem więc nie zdziw się, jak za niedługo będziemy razem!
-Wiesz co... rób se co chcesz! Tylko,żeby później nie było,że Cię nie ostrzegałem.-Wkurzony wybiegł trzaskając drzwiami. Do moich oczu napłynęły łzy.. Nie chciałam, żeby tak wyszło! Dlaczego tak musi być?! Osoba, którą traktuje jak najlepszego przyjaciela zostawia mnie. Prawda jest taka, że nie wiem czy kocham Wronę ale chcę spróbować! Kto nie próbuje ten nie pije szampana jak to mówią. Oparłam się o ścianę a z moich oczy płynęło coraz więcej łez.. Po chwili poczułam, że Andrzej mnie przytula. Wtuliłam się w niego jak mała bezbronna dziewczynka.
-Paula.. ja nie chce nic mówić ale zachował się jak dupek.. prawdziwi przyjaciele tak nie robią tylko są mimo wszystko.
-A myślałam, że mogę na niego liczyć.- Westchnęłam i trochę się uspokoiłam- Powiedz mi do jasnej ciasnej co on ma na myśli powtarzając, że będę przez Ciebie cierpieć? Co on wie czego nie wiem ja!- Szarpnęłam jego koszulkę
-Yy.ee..on.. po prostu mnie nie lubi.. i ten no.. wymyśla różne rzeczy- Zmieszał się.
-Ech.. no niech Ci będzie. Idziemy?
-Nie odpowiedział tylko otworzył drzwi. Razem ruszyliśmy w stronę hali. Zapomniałam już o kłotni z Conte wraz z Wronką śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Niektórzy ludzie patrzyli na nas jak na idiotów ale większość się uśmiechała. Oboje próbowaliśmy poczochrać drugiego po włosach. On oczywiście nie musiał się dużo wysilać w przeciwieństwie do mnie. Obok nas właśnie przechodziło starsze małżeństwo
-Pamiętasz Stasiu jak myśmy byli tacy zakochani w sobie jak ta dwójka?- Zaśmiała się starsza kobieta do swojego męża.
-Pamiętam kochanie, pamiętam doskonale- Pocałował żonę w czoło.
Wzruszył mnie ten obraz.. Widać że mają za sobą wiele lat wspólnego życia a nadal się kochają.
Byliśmy właśnie obok hali kiedy Wrona chwycił mój nadgarstek i pociągnął tak, że stałam pod murem a on naprzeciwko mnie. Jego oczy ponownie wpatrywały się w moje, a jego twarz zbliżała do mojej. Myślałam, że już nic nam nie przeszkodzi jednak się myliłam.
- Wrona a ty co się tak modlisz do tego muru?-Zaśmiał się Wlazły- Oj.. przepraszam nie wiedziałem, że Paulina jest z Tobą- Powiedział w ogóle nie zmieszany.
-Zabiję! Kurwa zabiję.-Powiedział do mnie a ja się zaczęłam śmiać. Weszliśmy wszyscy do środka. Chłopaki udali się do szatni a ja standardowo na halę. Był tam trener więc podeszłam się przywitać.
-Witam trenerze.- Uśmiechnęłam się
-Oo cześć Paula..Jak tam wczorajsze masaże? Bez problemów?
-Bardzo dobrze, dziękuję.
-No to się cieszę.. wiesz z nimi różnie bywa.- Zaśmiał się
Pogadaliśmy jeszcze chwilę ale trener musiał przygotować sprzęt na dzisiejszy trening ale nie chciał mojej pomocy więc usiadłam na trybunach nie przeszkadzając. Po chwili na salę wszedł Mario.
-A ty dzisiaj co tak pierwszy wyszedłeś z szatni? -Spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Bo chciałem z Tobą pogadać- Usiadł obok mnie.
-No to słucham.
-Nie tutaj, bo za chwilę zleci się bydło. Poświęć mi chwilę po treningu. Możemy iść na czekoladę obok do kawiarni.?-Zaproponował
-Jasne, nie ma sprawy.
W tym momencie wpadli na salę zawodnicy. Nie było wśród nich Andrzeja i Facundo ale po chwili wszedł Wrona z uśmiechem na twarzy. Spojrzał na mnie i posłał buziaka a ja mu perskie oko. Po kilku sekundach na sali pojawił się Conte. Był smutny i przygnębiony. Od razu przypomniała mi się poranna sytuacja. W moich oczach ponownie pojawiły się łzy ale szybko je wytarłam nie chcąc płakać przed Skrzatami

Perspektywa Facundo.
Nie chciałem, żeby tak wyszło. Ale po prostu zależy mi na niej. Kocham ją jak siostrę i nie chcę niczego więcej. Z Wroną przyjaźniłem się odkąd jestem w Skrze ale nasze dorgi rozeszły się kilka miesięcy temu. Teraz szczerze go nie lubię! Przybity wszedłem do szatni rzucając krótkie ,Cześć,. Zająłem swoje standardowe miejsce obok Winiarskiego i Wlazłego i zacząłem się przebierać. Wszystkim humory dopisywały tylko nie mnie. Co chwilę myślałem o Paulinie. Nie chcę jej stracić..
-Ej, Faco co jest?-Zaczepił mnie Winiarski
-Wszystko ok.-Wysiliłem się na uśmiech. Wiedziałem, że nie uwierzył ale odpuścił. Michał jak i Mariusz znają mnie na tyle dobrze, że jak nie chcę mówić to nie naciskają. Ale mimo to wiem, że mogę na nich liczyć.
Wyszedłem z szatni i ruszyłem w kierunku sali kiedy ktoś pociągnął mnie za łokieć i wciągnął w schowek dla sprzątaczek.
-Odpierdol się od Pauliny. Ona chcesz czy nie będzie moja i nikt mi w tym nie przeszkodzi. I przestań jej mówić jaki to ja nie jestem, bo nie zapominaj, że jeszcze niedawno byłeś taki sam! Może i się zmieniłeś ale mi życie z kwiatka na kwiatek nie przeszkadza więc się odpierdol raz na zawsze!- Syczał przez zaciśnięte zęby Wrona.
-Spróbuj ją skrzywdzić i potraktować jak te wszystkie kobiety z którymi byłeś a pożałujesz..- Mój głos był ostry.
-Chyba nie zapomniałeś, że sam robiłeś to samo. W końcu dlatego się przyjaźniliśmy!
-Ale skończyłem z tym w momencie kiedy laska się przez nas prawie zabiła! Dla mnie to była nauczka i więcej tego błędu nie popełnię. Ale widzę, że ty dalej świetnie się bawisz! Wiesz co.. Spierdalaj! Ale powtarzam! Spróbuj ją skrzywdzić a popamiętasz mnie.- Pchnąłem go na ścianę i wyszedłem. Byłem wkurwiony więc musiałem chwilę odczekać zanim wejdę na salę. Oparłem się o ścianę, zamknąłem oczy i policzyłem do 10. Kiedy je otworzyłem on właśnie mnie mijał posyłając kpiący uśmiech. Zrezygnowany westchnąłem i wszedłem na salę. Kątem oka spojrzałem na Paulinę. Była zadowolona ale kiedy na mnie spojrzała jej uśmiech zgasł a oczy smutno zabłysły. 

Wracamy do Pauliny
Trener zawołał ich do siebie. Falasca powiedział im jakie kto błędy popełniał a na dzisiejszym treningu będą nad nimi pracować. Tak więc na początek rozgrywający mieli za zadanie rozegrać piłkę tyłem taż żeby przeleciała przez specjalną obręcz. W między czasie zawodnicy w dwójkach się rozgrzewali.
-Paulina mogłabyś ćwiczyć z Facundo?- Krzyknął trener.
Spojrzałam na Conte a on tylko wzruszył ramionami., później spojrzałam na Wrone, który nie miał ciekawej miny Ustawiłam się naprzeciwko Faco i zaczęliśmy standardową rozgrzewkę od różnych rzutów, odbić o parkiet a następnie zwykłych odbić. Miałam szczęście, że ubrałam dzisiaj dresy. Na koniec zaczęliśmy plasować ale Conte nie szczędził ręki i walił z całej siły. Ręce piekły mnie strasznie. Widziałam, że są całe czerwone-bez siniaków się nie obejdzie-pomyślałam.Nic nie mówiłam tylko z zaciśniętymi zębami przyjmowałam. Kiedy przyszła moja kolej nie pozostałam mu dłużna. Zebrałam w sobie wszystkie siły i wyżywałam się na piłce. Po jego minie wywnioskowałam, że nie spodziewał się aż tak mocnych ataków. W duchu się zaśmiałam ale nie przerywałam. Po chwili trener podzielił zawodników na grupki.
W pierwszej był Facundo, Tille, Winiarski, Wlazły i Uriarte a w drugiej Włodarczyk, Piechocki, Muzaj, Marechal i Brdjović. Ćwiczenie polegało na tym, że rozgrywający miał rozegrać do atakującego który decydował w którą strefę zaatakować a przyjmujący i libero musieli to przyjąć. I po każdej akcji zmiana. Nie powiem ale przyjmujący moim zdaniem mieli  bardzo trudne zadanie. Zwłaszcza, gdy taki Mario wbija gwoździa a libero musi się rzucić. Przypatrywałam się im dokładnie i dawali radę. Grupa z Winiarskim radziła sobie lepiej być może ze względu na doświadczenie i lata gry ale grupa druga także dawała radę.
Trening skończył się po jakiś 40min. Zawodnicy byli wykończeni. Moje ręce były bardzo zaczerwienione i ogólnie trochę zaczęły sinieć. Naciągnęłam na nie rękawy bluzy i ruszyłam w stronę wyjścia.. Po drodze spotkałam się z Faco ale mineliśmy się bez słowa wymieniając tylko smutne spojrzenia. Czekałam na Mariusza z 10min. Kiedy przyszedł udaliśmy się w stronę tej kawiarni..Po chwili byliśmy na miejscu.
-Paula nie mam za dużo czasu więc będę się streszczał.. Lubię Cię bardzo i zależy mi na tym, żebyś nie cierpiała. Zauważyłem dzisiaj na treningu, że jak wszedł Facundo na salę w twoich oczach pojawiły się łzy. On sam też był przybity. Z tego można wywnioskować, że jesteście pokłóceni, czego wcale nie mogę zrozumieć! Jeszcze nie dawno byliście jak najlepsi przyjaciele, cały czas razem.. Co się dzieje?- Spojrzał na mnie wyczekująco. Wzruszyłam ramionami i z kpiną w głosie odpowiedziałam.
-Nie potrafi zaakceptować tego, że z Andrzejem jesteśmy coraz bliżej.
-Szczerze to mnie też się to nie podoba! Będziesz przez niego cierpieć. Facundo wie najlepiej jaki on jest bo jeszcze niedawno się przyjaźnili.- Nie wiedziałam o tym..Zdziwiło mnie to..-W zasadzie to byli tacy sami. Robili to samo aż w końcu prawie stała się tragedia.. Conte zrozumiał i zmądrzał. Zmienił się nie do poznania ale Wrona nadal prowadzi taki sam tryb życia.
-Skończ! Mam dość. Możesz mi kurwa powiedzieć co on takiego zrobił?! Bo jakoś przebywając w jego towarzystwie nie zauważyłam, żeby brał, pił, ćpał czy cokolwiek innego.. Albo w sumie to nie! nie mów nic.! Ale mam jedną prośbę. Przestańcie wpierdalać się w MOJE życie!.- Wstałam i wybiegłam z kawiarni. Wkurzona na maksa pobiegłam truchtem w kierunku mieszkania.
Resztę dnia miałam zrąbany humor. Nie poszłam na popołudniowy trening tłumacząc się, że źle się czuję. Prawda była taka, że nie miałam ochoty widzieć się Wlazłym, Conte i innymi zawodnikami. Jedyne na kogo miałam ochotę towarzystwo to Wrona. On potrafił mnie zrozumieć. Wieczorem napisałam mu SMS
-Wpadniesz do mnie na kolację tak za 1h.?
-Mnie dwa razy powtarzać nie trzeba ;* Pewnie, że będę. ;*
-To super ;) Masz być głodny! :D
Wstałam z sofy i ruszyłam do kuchni. Jako, że nie miałam dużo czasu to postawiłam na Spaghetti. W czasie, gdy gotował się makaron ja pobiegłam się przebrać. Założyłam małą czarną, do tego różne dodatki i zbiegłam na dół. Założyłam fartuszek i zabrałam się za przygotowanie sosu. W między czasie na stół postawiłam wino, kieliszki i świeczki. W momencie kiedy wszystko było już gotowe usłyszałam dzwonek do drzwi.   Wyłaczyłam sos i poszłam otworzyć. Przed lustrem poprawiłam jeszcze włosy i nacisnęłam klamkę.
-Hej, Zapaszam- ruchem ręki zaprosiłam gościa do środka.
-Wow.. wyglądasz ślicznie.-Pocałował mnie obok kącika ust.
-Dziękuję.-Zarumieniłam się
W czasie kiedy on się rozbierał ja ruszyłam w kierunku kuchni. Nakładałam na talerze posiłek kiedy poczułam ręce na biodrach.
-Pomóc Ci?- Wymruczał do ucha.
-Poradzę sobie. Zmykaj do stołu- Zaśmiałam się.
Posłusznie udał się do stołu ale po chwili wrócił po korkociąg. Powiedziałam gdzie jest i spokojnie mogłam dokończyć nakładanie. Kiedy było już gotowe wzięłam talerze i ruszyłam do salonu. W tym samym czasie Andrzej nalewał wino do kieliszków. Świeczki już się paliły więc postawiłam talerze i żeby był odpowiedni klimat przygasiłam światło w salonie. Zadowolona usiadłam na przeciwko środkowego i zaczęliśmy spożywać posiłek. Cały czas mój wzrok uciekał w jego stronę. Był tak bardzo przystojny w dopasowanej koszuli w kratę i jeansach. On też nie szczędził sobie obserwowania mnie.
Najedzeni wzięliśmy lampki wina i usiedliśmy na sofie przed telewizorem. Leciała jakaś komedia romantyczna którą postanowiliśmy obejrzeć. Jakoś za szczególnie mnie nie chwyciła za serce.. Po chwili poczułam jak Wrona zabiera mi kieliszek wina i stawia na stole. Jednym ruchem ręki popycha mnie delikatnie na kanapę i zawisa nade mną
-Teraz nam nikt nie przerwie.- Wyszeptał przy moich ustach.

****
Jest następny ;)
Jak myślicie?  Słusznie wszyscy ostrzegają Paulę przed Wroną?
A może dobrze robi ufając mu?
Czekamy na wasze opinie ;)

10 komentarzy = następny :-)

niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 4

Rano obudziłam się w doskonałym humorze. Conte nie było już obok. Wstałam i skierowałam swoje kroki do kuchni. Nikogo w mieszkaniu nie było. Na stole zauważyłam małą karteczkę, a na niej napisane: "Wybacz, że nie zostałem dłużej. Było miło. Udanego dnia! :* " Mimowolnie się uśmiechnęłam i wstawiłam wodę na kawę. Zrobiłam sobie śniadanie i usadowiłam wygodnie przed tv. Po kilkunastu minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Mieszkam tu dopiero kilka dni, a ruch jest większy niż na Marszałkowskiej w Warszawie. Idąc do wejścia, rzuciłam okiem na swoje odbicie w lustrze- nie wyglądałam źle. Złapałam za klamkę i pociągnęłam ją do siebie. Po drugiej stronie stał Wrona oparty o ścianę.
-Cześć piękna- uśmiechnął się.
-Emm.. no witam- odwdzięczyłam się tym samym- Wchodź- wpuściłam go do środka.
Zamknęłam drzwi, a Andrzej zza swoich pleców wyciągnął moją kurtkę.
-Chyba jej nie wzięłaś wczoraj. Nawet nie pamiętam kiedy wyszłaś.
-Sama też nie wiem- chciałam uniknąć tego tematu. -Chodź dalej- poszliśmy do kuchni.-Coś do picia?
-Może być herbata.
Wstawiłam po raz kolejny wodę do gotowania i usiadłam razem z Andrzejem przy stole.
-Dzięki za kurtkę- zagadnęłam.-Nie wiem jak mogłam wyjść bez niej.
-Każdemu się zdarza. A w ogóle.. jak się bawiłaś?
-Świetnie było.
-Wiedziałem. A wątpiłaś w moje umiejętności organizatorskie- poruszył zabawnie brwiami.
-Jaaakiś Ty skromny.
Siedzieliśmy przez długi czas, rozmawialiśmy i wygłupialiśmy się. Wrona jak zawsze dużo nawijał, tak tym razem to ja przejęłam pałeczkę i buzia mi się nie zamykała. Po jakiejś godzinie, środkowy zaczął się zbierać, bo trening się zbliżał.
-Poczekaj 5minut ja się ogarnę i pójdziemy razem.
-Kobieta i 5minut? Jakoś w to nie wierzę.
-Założysz się?- wyciągnęłam rękę w kierunku Wrony.
-Stoi- uścisnął ją.- Włączam stoper.
Zmyłam się szybko do pokoju, przebrałam się, lekko pomalowałam i stawiłam się z powrotem przy Andrzeju.
-I jak? Jaki czas? -wystawiłam mu język. Byłam przekonana że zmieściłam się w czasie.
-Oooo nie wyszło Ci -tryumfalnie się uśmiechnął. -7minut i 33sekundy- pokazał mi stoper w telefonie
-Cholera..
-Hmm.. Czyli wygrałem? Jaka jest moja nagroda?
-A co sobie Pan życzy?
-Już ja coś wymyślę- objął mnie ramieniem i wyszliśmy z mieszkania.
Ruszyliśmy do bloku Wrony, bo musiał zabrać rzeczy na trening. Przez całą drogę trzymał swoją rękę na moim ramieniu. Nie przeszkadzało mi to. Pod blokiem środkowego ja zostałam na zewnątrz na ławeczce, a on ruszył do środka. Po kilku minutach pojawił się znów obok mnie i ruszyliśmy w dalszą drogę. Przez cały czas śmialiśmy się. Gdy dotarliśmy na miejsce, ja skierowałam swoje kroki jak zwykle na boisko a środkowy do szatni. Na miejscu zauważyłam już kilku siatkarzy rozmawiających ze sobą. Usiadłam na trybunach. W kilka minut potem usiadł obok mnie Wronka.
-Mam pomysł na nagrodę- zalotnie popatrzył na mnie.
-Mam się bać?
-Będzie przyjemnie- nachylił się do mnie i wyszeptał.-Będziesz zadowolona.
W tym momencie na boisko wszedł Conte i zwrócił swój wzrok na nas. Momentalnie go wcięło. Trochę mi się go szkoda zrobiło, ale.. No przecież razem nie jesteśmy, więc zazdrosny nie może być. Posiedzieliśmy jeszcze przez chwilę razem. Przez cały trening Faco wyglądał jakby chciał zamordować Andrzeja.
Po skończonych zajęciach i rozciąganiu na koniec, Wronka puścił mi oczko, rzucił tekst że szybko wróci i się zmył do szatni. Reszta graczy powoli też się zbierała z boiska.
Gdy przeglądałam facebooka w telefonie, stanął przede mną Faco.
-Wiesz.. chyba mnie bark boli. Czy mogłabyś..?
-Ale że teraz?
-Noo a kiedy? Mecz mamy jutro to muszę być w pełni sił- wyszczerzył się.
-Emm no dobra. Skoro potrzeba- podniosłam się z miejsca i wyszliśmy z sali do małego pomieszczenia, w którym miałam wymasować przyjmującego. Zabrałam się do roboty. Rozmawialiśmy o dzisiejszym treningu, ale widziałam po Conte, że coś go gryzie.
-Faco...? Wiem że Cię nic nie boli.. O co chodzi?
-O nic, po prostu mnie boli.
-No weź.. Przecież..
W tym momencie do pomieszczenia wszedł Wrona.
-Aaa to tu się skryłaś.- uśmiechnął się, lecz po chwili mina się zmieniła jak tylko zauważył Conte.
-Daj mi chwilę, poczekaj przed halą. Skończę za niedługo.-wymusiłam na sobie uśmiech.
-Okeej -puścił mi oczko i wyszedł.
-Więc Conte..? Co jest?
-Nic. Wrona czeka. Ze mną jest już dobrze.-podniósł się z miejsca i wyszedł z pomieszczenia, a ja zdębiałam. Pozbierałam swoje rzeczy i wyszłam z budynku do czekającego na mnie Andrzeja.
-Gotowa? Chcę moją nagrodę- pokazał rządek białych zębów.
-Taaa- odparłam od niechcenia.
-Co jest?-zmarszczył brwi.-Coś nie tak?
-Aaa nie ważne- uśmiechnęłam się lekko.- To jaka ma być ta Twoja nagroda?
-Miłe popołudnie, tak we dwoje. Stoi?
-A mam jakieś wyjście?-zaśmiałam się i poszliśmy, najpierw pod blok środkowego, a potem do małej pobliskiej kawiarenki.
Zamówiliśmy po kawie i lekkim ciachu. Siedzieliśmy razem przez długi czas. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. O dziwo czułam się, jakbym go znała długi czas. Nie miałam oporów i gadaliśmy praktycznie o wszystkim.
Po kilku godzinach spędzonych razem, nie tylko w kawiarni ale też na długim spacerze, wróciłam do mieszkania. Odpaliłam facebook'a i ułożyłam się wygodnie na łóżku, oglądnęłam jeszcze jakiś film w tv i zasnęłam.
Rano siatkarze mieli mieć lekki trening, a popołudniu meczyk. No oczywiście przygotowania, przypomnienie taktyki, słabych punktów przeciwnika itp. Pierwszy raz przyglądałam się czemuś takiemu "od środka". Widać było po chłopakach, że nawet mecz z teoretycznie łatwiejszymi przeciwnikami to dla nich stres. Każdy był we własnym świecie. Jedni słuchali muzyki, drudzy oglądali coś, trzeci jeszcze coś innego. Im bliżej było meczu, tym bardziej atmosfera była napięta. Ale i tak śmiali się cały czas i wygłupiali.
A sam meczyk? Zleciał szybko, wygrana. Ja całemu zdarzeniu przyglądałam się zza band reklamowych wraz ze statystykami i resztą bełchatowskiej ekipy, która nie znalazła się przy samym boisku. Chłopaki porozciągali się jeszcze po meczu, a ja dowiedziałam się że dziś dopiero będę miała robotę przy siatkarzach.
Hala opustoszała całkowicie, a ja i dwóch fizjoterapeutów klubowych zabraliśmy się za robotę. Każdego z siatkarzy coś bolało. Jednego mniej, innego więcej. Siatkarze przychodzili jeden po drugim. Mi przypadł zaszczyt wymasowania Włodarczyka, Piechockiego i oczywiście Wrony. Kończyliśmy swoją pracę, zostałam sama z fizjoterapeutą Michałem, który kończył z Mariuszem. Przyglądałam się jego pracy, kiedy do pomieszczenia wszedł jeszcze Conte i oparł się o drzwi.
-Ja też mogę liczyć jeszcze na masaż?- uśmiechnął się zalotnie do mnie.
-A no właśnie się zastanawiałam czemu Cię nie było. Chodź, legnij.- zachęciłam Go.
Faco wygodnie się ułożył, a ja wzięłam się do pracy. We czwórkę śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Gdy Woźniak skończył z kapitanem Skry, obydwoje zmyli się i zostaliśmy we dwójkę. Dokończyłam swoje zadanie. Conte wychodził z pomieszczenia, a ja poszłam umyć ręce. W pewnym momencie poczułam, że ktoś staje bardzo blisko za mną.
-Paulina..-usłyszałam głos Facudno.
Momentalnie się odwróciłam, moje oczy były na wysokości jego klatki piersiowej. Uniosłam swój wzrok wyżej i zatonęłam w jego cudnych oczach.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
no i kolejny ;) jak wrażenia po przeczytaniu..? może nie taki długi jak poprzedni, ale starałyśmy się :)
oceniajcie, komentujcie, motywujcie :D