środa, 25 marca 2015

Rozdział 9

Po kilkunastu minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam bez słowa i skierowałam się z powrotem do salonu. Za mną w milczeniu poszedł Conte. Usiadł obok mnie z zatroskaną miną. Przez chwilę nic nie mówił, tylko wpatrywał się we mnie. Odezwałam się jako pierwsza.
-Dlaczego..?
-Paula.. Co się stało? Wrona coś..
-Wiem o wszystkim. Jacy jesteście... Jaki jest Wrona, jaki Ty byłeś..- mówiłam, ocierając płynące łzy.-Dlaczego to robiliście?
-Od kogo to wiesz? Mariusz? Michał?
-Czy to jest teraz ważne? Powiedz mi po prostu dlaczego?-popatrzyłam mu w oczy.
-Paulina, posłuchaj-złapał mnie za rękę, ale cofnęłam ją.-To nie jest tak jak myślisz.
-A skąd możesz wiedzieć co ja myślę?- wybuchnęłam i wstałam z miejsca.-Nie rozumiem jak można coś takiego robić. To jest obrzydliwe.. Jesteście bez serca. Ile dziewczyn skrzywdziliście? Ja miałam być następna?
-Ja się zmieniłem, po tym jak.. -urwał.
-Po tym jak co? Jak jedna dziewczyna o mało się nie zabiła przez waszą głupotę?-krzyczałam na niego.
-Tak. Zrozumiałem wtedy że tak nie można, że to co robiliśmy jest nienormalne.
-Facundo..-po raz kolejny popatrzyłam mu w oczy. Żałował tego co robił, jaki był.-Powiedz mi proszę, że już nigdy czegoś takiego nie zrobisz. Proszę Cię..
-Nie bój się, nigdy więcej. Wiem co ta dziewczyna przeżyła. Wiem jak cierpiała. Nigdy sobie nie wybaczę tego co robiłem.-Usiadł z twarzą ukrytą w dłoniach.
Nie wiedziałam co zrobić. Byłam na niego cholernie zła, miałam ochotę go wyrzucić z mieszkania, ale równocześnie chciałam go przytulić. Żałował tego co zrobił. Usiadłam obok niego i objęłam ramieniem.
-Facu..
-Paulina, ja już taki nie jestem. Zmieniłem się. Chciałem Cię chronić przed Wroną. Wiem że ten kretyn dalej to robi. A ja Cię polubiłem- popatrzył na mnie.- Miałem nadzieję że nie zwiążesz się z nim. Mariusz z Michałem też próbowali Cię ostrzec..
-Wiem- przerwałam mu- i za to siebie nienawidzę, że Was nie posłuchałam, że nie zaufałam. Przepraszam.-spuściłam głowę.
-Ej Maleńka- złapał mnie za podbródek i popatrzył w oczy.-Ty nie masz za co przepraszać. Andrzej rozkochał Cię w sobie i tyle. Dobry jest w tym..
-Jaka ja byłam głupia..
-Nie mów tak. Było, minęło. Spróbuj zapomnieć. Wiem, że będzie to trudne, sam też często myślę o Karolinie. Ale z czasem będzie lepiej.
Przytuliłam się do niego. Potrzebowałam teraz tego.
-Późno już, pójdę. Ale jakbyś potrzebowała czegokolwiek to dzwoń, pisz, przyjdź.. Dla Ciebie jestem zawsze wolny.
-Dziękuję Ci. Jesteś kochany- po raz kolejny się do niego przytuliłam.
Gdy tylko Facundo opuścił mieszkanie, udałam się pod prysznic. Ciepła woda cudownie obmywała moje ciało. Przebrałam się szybko w coś do spania i wskoczyłam do łóżka. Długo nie mogłam zasnąć. Cały czas miałam przed oczami głupkowaty wyraz twarzy Wrony. Starałam się wyrzucić go z umysłu, ale było to trudne. Po pewnym czasie udało mi się jednak zasnąć.

Kolejny dzień, kolejny trening.
Bałam się iść na ten trening, bałam się spotkania z Wroną.. Po porannej toalecie, lekkim śniadaniu wyszłam z mieszkania. Nie uszłam kilkunastu metrów, a przy mnie pojawił się Conte.
-Cześć, jak tam?- powitał mnie niepewnym uśmiechem.
-Już lepiej. Dzięki.
-Głowa do góry, jestem przy Tobie.-objął mnie ramieniem i tak szliśmy całą drogę.
Tradycyjnie Conte udał się do szatni a ja na boisko, na trybuny. Po kilku minutach pojawiali się pierwsi siatkarze. Każdy się uśmiechnął, pomachał czy cokolwiek. Jak zawsze. Gdy tylko pojawił się Wrona, nie mogłam na niego patrzeć. Odwróciłam wzrok, czułam napływające łzy. Chciałam uniknąć jakiegokolwiek kontaktu z nim. Nie udało się. Przysiadł się do mnie.
-Jak tam?- powiedział, a na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech.
-Masz jeszcze czelność się do mnie odzywać?
-Czemu by nie, Kochanie?- objął mnie ramieniem.
-Nie dotykaj mnie- zrzuciłam momentalnie jego rękę.- Jesteś..
-No jaki?- przerwał mi.- Jestem sobą, a Ty naiwną idiotką. Myślałaś że ktoś może z Tobą być? To była tylko zabawa, nic więcej.
-Dlaczego to robisz? Lubisz ranić ludzi?- byłam coraz bardziej wkurzona.
-Nie, tylko głupie laski, takie jak Ty- popatrzył na mnie tryumfalnie.
-Jesteś bezduszny- wstałam, chciałam odejść, ale złapał mnie za rękę.
-Nawet nie próbuj tego komukolwiek mówić, chociaż.. rób co chcesz. I tak Ci nikt nie uwierzy. Bo siatkarze są idealni- oparł się wygodnie na krzesełku i założył ręce za głowę.
Czułam wzbierającą we mnie złość, ale i smutek. Łzy napłynęły mi do oczu. Zbiegłam z trybun, skierowałam się do wyjścia. Słyszałam że ktoś mnie woła, ale nie byłam w stanie rozróżnić głosu. Wybiegłam na świeże powietrze. Oparłam się o ścianę hali, ukryłam twarz w dłoniach i rozpłakałam się. Nie byłam w stanie być na zajęciach.
Nie wiem jak długo tak siedziałam na ziemi, nie obchodziło mnie to. Po pewnym czasie poczułam czyjąś dłoń na moim kolanie. Wystraszona podniosłam głowę, lecz po chwili strach ze mnie uleciał, bo to Conte klęczał przede mną.
-Może odprowadzę Cię do mieszkania?- patrzył na mnie tymi swoimi czekoladowymi oczami.
-Idź na trening, ze mną jest okej- wymusiłam na sobie sztuczny uśmiech.
-Właśnie widzę. Wstań-podał mi dłoń- wezmę Twoje rzeczy z hali, trenerowi powiem, że się źle czujesz i pójdziemy.
-Nie będziesz zarywał przeze mnie treningów.
-Oj tam- puścił mi oczko.-Jeden odpuszczę to nic mi nie będzie. Zafunduję sobie większą dawkę ćwiczeń popołudniu.
-Tylko żebym potem nie musiała codziennie Cię masować, bo sobie coś naciągnąłeś- uśmiechnęłam się do niego.
-Dla mnie to by była przyjemna kara.
-Niedoczekanie Twoje.
-Jaaasne- skwitował.-Chodź do środka, bo zimno. Wszystko masz na trybunach? Zabiorę Twoje rzeczy, przebiorę się i idziemy.
-Hmm.. Dobrze. Niech Ci będzie. Idź już, poczekam tu.
Przyjmujący jak szybko zniknął, tak jeszcze szybciej się pojawił trzymając w rękach moją torbę i kurtkę, a także swoje rzeczy.
-To co Mała? Idziemy- uśmiechnął się szeroko.
-Falasca serio uwierzył w śpiewkę, że się źle czuję?
-A czemu by nie? Powiedziałem, że chyba się czymś zatrułaś, bo szybko wybiegłaś z boiska do łazienki.
-Łazienki, serio? Dobry z Ciebie kłamca.-szturchnęłam go.
-E nie bardzo. Czasem się uda, ale rzadko posuwam się do oszustwa.
-Dobra, dobra. Już się nie tłumacz. Chodź.
Szliśmy przez park, gdy go opuściliśmy chciałam skierować się w stronę swojego mieszkania, ale Facu pociągnął mnie za sobą i poszliśmy do niego. W mieszkaniu, skierowaliśmy się do kuchni. Conte postawił wodę na herbatkę i usiadł na przeciwko mnie przy stole. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim.
-A tak w ogóle to pewnie jesteś głodna- wystrzelił w pewnym momencie i podszedł do lodówki.- Tyle że..
-Nie trudź się, nie jestem głodna.
-..u mnie w lodówce jak zwykle pusto- kontynuował, jakby wcale nie słyszał moich słów.-Więc albo coś zamówimy, albo będziemy głodować. Co wybierasz?- zamknął lodówkę i wyszczerzył się do mnie.
-Możemy głodować.
-Tak nie będzie. Co wybierasz? Chińczyk, tajska..
-Heloooł!! Mówię, że głodna nie jestem
-Masz rację, pizza będzie najlepsza.
-Boże.. Z kim ja się zadaję..
-No oczywiście, że ze mną.-Złapał telefon.-To jaką zamawiamy?
-Mi tam obojętne. Tylko bez jakichś krewetek, małży, czy innych dziwactw.
-Nooo tooo.. Hawajską mają dobrą. Kurczak, ananas, kukurydza. Mniam!
-Bierz co chcesz. Widzę że nie mam nic do gadania.
Gdy dotarła pizza, usiedliśmy w saloniku, włączyliśmy tv i zajadaliśmy się. Całe popołudnie zleciało nam na wygłupach, łaskotkach, szturchaniu się, przepychaniu i wielu innych. Gdy zbliżała się godzina wieczornego treningu, z powrotem pojawiały się obawy przed spotkaniem z Wroną. Chciałam dalej udawać, że jestem chora ale Faco w końcu mnie wyciągnął i z nim poszłam. Droga upływała nam w milczeniu, w końcu odezwał się przyjmujący.
-Paulinka, nie masz co się obawiać. Nie pozwolę mu się zbliżyć do Ciebie.
-Sama jego obecność, to że się na mnie popatrzy będzie mnie krępować. Nie chcę znowu wybiegnąć z hali z płaczem.
-Nie wybiegniesz, obiecuję Ci.-uśmiechnął się nieśmiało.
-Może jednak nie pójdę na ten trening?-popatrzyłam na niego błagalnie.
-Panno Musik! Idzie pani na trening i koniec! Musisz być twarda.
-Łatwo Ci mówić..
-Ej noo.. Jestem przy Tobie- objął mnie- nie zapominaj o tym.
Weszliśmy na halę. Czekałam na rozpoczęcie treningu na krzesełkach. Pojawiali się kolejno siatkarze, tego jednego bałam się bardzo, ale go nie widziałam. Weszli wszyscy oprócz Wrony. Conte uniósł tylko ramiona w geście że nic nie wie. Po chwili Falasca zwołał wszystkich w kółeczko, mnie także. Zdziwiłam się tym, ale podeszłam i stanęłam koło Faco.
-No to moi drodzy mam dla Was małą informację. W składzie częściej będzie się teraz pojawiać Piotrek Badura-trener położył rękę na ramieniu młodego środkowego- bo Wronka z nami już grać nie będzie.
-CO?! - równocześnie wykrzyknęliśmy z Conte i się na siebie popatrzyliśmy.

6 komentarzy:

  1. jak zwykle super :)
    ciekawe co też z Wronką
    A Conte kochany <3
    czekam na kolejny ;*

    zapraszam też do siebie :)
    http://pasja-to-nie-wszystko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle świetnie :) Conte taki kochany ;) Czekam na następny. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co ten Wrona -.- wiedziałam, żeby mu nie ufać
    Zapraszam na zaawalcz.blogspot.com
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Hah! Bomba! Koniec z Wroną :) Dla mnie super :)
    I Facu taki cudny :D
    buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  5. No to się narobiło. Ciekawe co wyniknie dalej z tego całego zamieszania z Wroną. Co prawda ja akurat środkowego lubię i czytanie o jego złej stronie nie należy do ulubionych zajęć, ale i to należy przeżyć. A że lubię Facundo to zostanę z Wami na dłużej :).
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://wybor-serca.blogspot.com/
    Pozdrawiam, Lady Spark

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My oczywiście też lubimy środkowego :D ale tak jakoś samo wyszło podczas pisania iż czarny charakter padł właśnie na niego :D

      Usuń